Relacja napisana przez Mazia i omyłkowo zamieszczona z konta Vespy - stąd niezgodność w końcowkach
Osma wycieczka w tym roku, dwanaście nowych munrosow. Kondycja wzrasta - jest pozytywnie.
Na początku musieliśmy przekroczyć strumień. Zimny jak cholera, a mi przytrafiło się przekraczać go trzykrotnie. Myślałem, że zamiast nog mam kołki, ale po chwili krew zaczęła krążyć i zrobiło się ciepło.
Po drugiej stronie wymyślone przez nas zgodnie z mapą podejście na grań Beinn Fhada
ktorą przeszliśmy dość szybko przyjemność mając jedynie natykając się na sporego buldera o nazwie Bad Steps. Z daleka wyglądał ciekawie, z bliska okazał się banalny.
(to ta formacja na dole zdjęcia)
Dalej było trochę śniegu na grani do pierwszego z trzech munrosow, ktorego nota bene już wcześniej przeszliśmy, więc go nie liczę. Ostatnie metry przed szczytem dość pionowe, ale z dobrze wyrzeźbioną skałą. Krotka herbata i bieg w doł do pierwszej, a potem drugiej przełęczy. Plan bowiem zakładał zejście prawie do początkowej wysokości npm by zaatakować drugą formację gorską z dwoma nieznanymi nam munrosami (gory powyżej 3000 stop w Szkocji). Mieliśmy z tej drugiej przełęczy trawersować zbocze do ramienia, ale z lenistwa wybraliśmy opcję prosto w gorę. Stok bardzo nachylony, przecinany językami piargow, trawiasto-kamienny i dość męczący. Za to wysokość zdobywaliśmy natychmiast. To właśnie jest piękne w gorach Szkocji - idziesz gdzie i jak chcesz bez konieczności oglądania się na mapy, filancow czy etykę.
Trochę widokow:
Jeden z ładniejszych munrosow w okolic Bidean nam Bian ginie niestety w chmurach...
Przepiękna graniowka Aonach Eagach - tym razem widziana przez nas z nowej perspektywy:
Glen Etive (glen - dolina). W dole autostrada dla pstrągow:
I mniej więcej w tym miejscu, w trakcie naszego dzikiego podejścia na Buachaille Etive Beag od dupy strony pogoda pokazała nam żołtą kartkę. Za chwilę drugą i widoki się skończyli...
Na pierwszego z dwoch nowych munrosow weszliśmy już w chmurze, ktora najpierw dotykała nas paluchami mgły, potem uraczyła deszczem, przywaliła śniegiem by skończyć na deszczu ponownie. Mimo to przebiegliśmy wręcz krotką i łatwą granią, zbiliśmy się szybko do przełęczy, weszliśmy na drugiego munrosa ociekając wodą, wrociliśmy na przełęcz by zejść do doliny. Membrana wytrzymała jedynie w naszych kurktach, buty ociekały wodą i chlupały. Humory zajebiste bo zaczynamy chodzić coraz lepiej. Za tydzień znowu gory - nie mogę się doczekać...