Artur1683 napisał(a):
Aż tak naiwny nie jestem. Nie oczekuję od nikogo "pomocy". Ale byłoby miło, gdyby egzamin (czy też cały system przyznawania uprawnień) sprawdzał kompetencje, a nie był formą maksymalnego ograniczenia dopływu nowych. Takie działania nie mają nic wspólnego z nasyconym rynkiem.
Q.rwa Przestańcie już.
Tez jestem przewodnikiem.
Na brak zleceń nie narzekam.
(poza tym pracuję zawodowo gdzie indziej więc nie wyrabiam się i muszę odmawiać biurom, bo nie mam czasu).
Ale ja właśnie w odróżnieniu od Lucyny wybieram do prowadzenia obozy wędrowne, bo ja osobiście lubię się włóczyć z plecakiem po górach.
(tak Janku -
z plecakiem)
Tylko ludzi (zwłaszcza dzieci) trzeba do wędrówki zwyczajnie zachęcić - i wtedy im się spodoba.
Nie trzeba gonić, lepiej iść powoli, często się zatrzymywać, opowiadać.
Poza tym to nie prawda że nie ma zapotrzebowania na obozy wędrowne - ono jest.
Moi młodsi koledzy z SKPG stale prowadzą rajdy i obozy dla młodzieży szkolnej i studentów i chętnych do wyjazdów jest z roku na rok więcej (po faktycznie ogromnym spadku zapotrzebowania, który miał miejsce w latach 90 XX w., to była kompletna depresja).
Ja tez mam prowadzić w tym roku aż trzy obozy, wszystkie za granicą.
Tylko aby poprowadzić obóz wędrowny na Ukrainie, na Słowacji lub w Rumunii trzeba umieć zdecydowanie więcej niż tam i z powrotem trasę na Połoninę Wetlińską.
Teraz do Lecha:
Właśnie wróciłam z wycieczki w Sudetach (na które nie mam uprawnień, mam tylko uprawnienia na Tatry i Beskidy oraz uprawnienia pilota, jednak biuro akurat potrzebowało przewodnika na Ziemię Kłodzką).
Tak więc prowadziłam komercyjnie wycieczkę szkolną bez uprawnień przewodnika sudeckiego.
Nikt się nie przyczepił.
Aby prowadzić taką wycieczkę, również w Górach Stołowych, całkowicie wystarczają uprawnienia pilota.
Wychodzi na to, że uprawnienia Przewodnika Sudeckiego niezbędne są tylko i wyłącznie na Karkonosze i na szczyty powyżej 1000 m.
Ja z grupą byłam na Szczelińcu i na Iglicznej, poza tym zwiedzaliśmy sporo obiektów, jakich na Ziemi Kłodzkiej jest bardzo dużo.
Co do pokojów z łazienkami - spaliśmy w ośrodku "Zamek" w Żelaźnie, może ktoś go zna.
Zamek z przełomu XIX i XX w. w stylu eklektycznym, ogromne sala, pokoje tylko bez łazienek, dość zimno, za to sam budynek - sen pijanego architekta. Nagle zaczynające i i kończące się schody. Ogromny marmurowy hall z lustrami. A wewnątrz pokojów - balustrady i balkoniki - i do tego rozpadające się szafy z lat 50 XX w. (to był hutniczy lub górniczy ośrodek wczasowy zabrany niemieckim burżujom i oddany klasie robotniczej).
Wokół ogromny, ale zupełnie zapuszczony park i rozpadające się dawne oficyny i stajnie.
No w każdym razie niesamowite miejsce.
Niebawem zapewne znów tam pojadę na kolejna wycieczkę - to pokażę zdjęcia.
Nie jest prawdą że każdy musi mieć tylko pokój z łazienką.
Właśnie nocleg w takim niezwykłym miejscu bardzo ale to bardzo się dzieciom podobał. Grali na korytarzach w chowanego. Sama bym chętnie pograła.
Do Artura:
Co do egzaminów - nie wiem jak wyglądają w innych ośrodkach, ale w naszym - Sląskim (egzamin na Beskidy Zachodnie część zachodnia) egzamin jest faktycznie sprawdzianem kompetencji.
Pozdrowienia
Basia