krzyss napisał(a):
We wrześniu 2008 byłem przy Murowańcu o godz. 17.00. Przyjechałem z W-wy na 3 dni. Miałem do wyboru iść do Piątki lub schodzić. Zejście - to stracony wyjazd. Poszedłem do góry.
Krzyss - wybacz, ale przybycie we WRZEŚNIU o godz. 17-ej do Murowańca z zamiarem dalszego dojścia do Pięciu Stawów powinno być karane z całą surowością prawa. Ja wiem, zaraz powiesz, że teraz czołówki są technicznie doskonalsze od latarek używanych za moich młodych lat
ale to będzie tylko CZĘŚCIOWA PRAWDA a raczej należałoby powiedzieć, że g.ówno prawda.krzyss napisał(a):
I co z tego, że by nie spłonęło hipotetycznie kilkadziesiąt osób w Murowańcu, co z tego, że 50 ponadnormatywnych kup zatruło by Tatry, co z tego, że dłużej musiałbyś czekać na miejsce pod prysznicem - skoro gdzieś tam, 500 metrów wyżej umierali by ludzie... Głupi ludzie, to prawda, skoro bez wiedzy i sprzętu wieczorem by poszli, ale zdesperowani, bo chcieli być w górach, a ich jedyną na to szansą było przejść przez przełęcz do piątki...
Czyściuteńka, jaskrawa wręcz demagogia. Równie dobrze można by przekonywać, że ograniczenia prędkości na drodze uniemożliwiają setkom ludzi dotarcie na wieczór do domostwa swego, w którym oczekuje stęskniona żonka i pięcioro koniecznie jasnowłosych pacholąt (zupełnie jak u Mickiewicza - "Tato nie wraca ranki wieczory, we łzach go czekam i w trwodze...)
krzyss napisał(a):
Czyli wszystko możliwe, nieprawdaż?
Tak, możliwe, ale w ilościach mikroskopijnych, znacznie niższych niż błąd statystyczny. I dlatego jest możliwe ich załatwienie, ale z poszanowaniem przepisów i kulturalnie. I tak było ale zamiast "gleby" była "ława" w jadalni i zamiast opłaty niewiele niższej od normalnej była symboliczna za wypożyczenie koca. I to wystarczało, całkowicie. A dlaczego mogło wystarczać? Bo nie było pewności, że jakaś tam gleba zawsze się znajdzie, nawet w kiblu.
krzyss napisał(a):
A tak na poważnie - jestem za miejscem w schronisku dla każdego.
Paradoksalnie, ale ja też. W dodatku jest to całkowicie możliwe do zrealizowania. W jaki sposób? Ano przez wprowadzenie zakazu udzielania płatnej "gleby" przy jednoczesnym obowiązku zapewnienia noclegu w sytuacji NAPRAWDĘ AWARYJNEJ za zwrotem realnych kosztów, czyli np. za 2 zł.
PS.
Piszesz, że Twoi Rodzice korzystali z "trumny" w Murowańcu. No to pewnie powiedzieli Ci, że pomiędzy pryczami układali się do snu "krewni i znajomi królika" czyli tych śpiących na pryczach a było to towarzystwo dobrane by nie powiedzieć elitarne, które jednak miało jeden feler - absolutnie nie tolerowało takich co popijali piwko o 2 w nocy, jak to teraz często wśród "glebantów" bywa. Oczywiście o tych "pasażerach na gapę" doskonale wiedział kierownik, pan Drągowski, choć uddawał, że nie wie, ale to był też człowiek z towarzystwa. Czasy były głupawe ale obyczaje jakby lepsze, jeszcze z II Rzeczpospolitej.
Na koniec trochę humoru - znakomity post AndrzejaR z
www.gropa.pl w identycznej dyskusji:
Cytuj:
Wysłany: Pon Wrz 10, 2007 11:52 am
--------------------------------------------------------------------------------
Odnoszę wrażenie, że Szanowny Kolega „FX” albo nie czyta tekstów przedpiśców, albo nie rozumie treści w tekstach tych zawartych, albo wyznaje zasadę „jeśli teoria przeczy faktom – tym gorzej dla faktów”.
Jednocześnie usiłuje nas przekonać, że likwidacja tzw. noclegów podłogowych (mam nadzieję, że na stałe) co najmniej godzi w jego niezbywalne, konstytucyjnie zagwarantowane prawa obywatelskie.
A dlaczego to, Szanowny (mniemam młody) Kolego wstydzisz się powiedzieć prawdę ? Prawdę prostą : Żal Ci wydać te parę groszy na nocleg mając w perspektywie przyjemniejsze (w Twoim mniemaniu) ich spożytkowanie. I w tym celu wyczyniasz akrobatyczne pseudologiczne wywody !
A jeśli chcesz demagogicznie – to służę :
Żal ten jest tak ogromny, że targasz z sobą karimatkę i śpiwór, których noszenie bez wątpienia negatywnie wpływa na Twoje zdrowie i takie dodatkowe obciążenie może stanowić istotne zagrożenie dla Twojego zdrowia, a może i zycia ! Twoje zdrowie i zycie wyceniasz na 20,- zł stanowiące różnicę pomiędzy ceną noclegu „normalnego”, a „podłogi” ???
Ktoś, będący w stanie skrajnego wyczerpania, ew. z obrażeniami, nie będący w stanie przejść ani kilometra więcej, przychodzący już tylko siłą woli późnym wieczorem, albo i nocą do schroniska ma być rzucony jak śmieć na posadzkę przy kiblu, albo na schodach ? Nie, po trzykroć nie ! Winien on dostać najbardziej luksusowy pokój jakim schronisko dysponuje. Czy ktoś, kto dysponuje ostatnim w schronisku łóżkiem nie ustąpi takiego łóżka człowiekowi, który ostatkiem sił doszedł do tegoż schroniska w stanie zagrożenia zdrowia, albo i zycia ? Nie tylko ustąpi, ale i nakarmi, opatuli własnym śpiworem i zapyta uprzejmie, czy ów człowiek ma może jeszcze jakieś życzenia ! Sam zaś przesiedzi resztę nocy na schodach martwiąc się jak temu nieszczęśnikowi jeszcze można pomóc.
A jak faktycznie wyglądają owi „nieszczęśnicy” korzystający z awaryjnych noclegów w sytuacji zagrożenia ich wyjątkowo słabego zdrówka i życia wiedzą niemal wszyscy. Był okres, kiedy jedno ze schronisk tatrzańskich przeżywało wyjątkowe, kilkuletnie oblężenie spragnionych „podłogowych” noclegów awaryjnych. Owych nieszczęśników, których życie i zdrowie wisiało na włosku za sprawą wyjątkowo okrutnych gór bywało i 200 dziennie (fatum jakieś ?). Rekonwalescencję nieszczęśnicy owi zaczynali zwykle wczesnym popołudniem wysyłając umyślnych po „lekarstwo” na Łysą Polanę, gdzie „leki” były najtańsze w okolicy. W trudzie i znoju przytargawszy kilkanaście/kilkadziesiąt litrów „lekarstwa” (w obie strony droga trzykrotnie dłuższa niż z Murowańca do Brzezin), towarzystwo rozpoczynało lizanie ran. Albo obrażenia doznane w górach (?) były tak poważne, albo lekarze byli amatorami, albo „lekarstwo” za słabe, skutkiem czego „kurowanie” trwało zwykle do godziny 3-4 nad ranem. O powadze obrażeń niewątpliwie świadczyły wrzaski „leczonych”. Następnego dnia umęczeni odsypiali trudy dnia poprzedniego zwykle do południa, po czym pożywiwszy się rozpoczynali pilnowanie swoich „miejsc szpitalnych”, co by inni „chorzy” ich nie zajęli. I tak da capo al fine. Dopóki „kasy” na lekarstwo wystarczyło.
A ci, którzy rzeczywiście nie mając nadmiaru pieniędzy chcieli być w górach zaczęli schronisko to omijać z daleka. Podobnie jak „ci z pieniędzmi”.
Po pewnym czasie dzierżawcy schroniska zaczęli zapewne odczuwać finansowe skutki mimowolnej zmiany funkcji schroniska. I „podłogi” skończyły się bezpowrotnie.
Są oczywiście i teraz schroniska, gdzie można przenocować na podłodze w przypadku braku miejsc. Do charakterystycznych należy Terinka. Tam chatar o 22-giej wskaże Ci, Kolego „FX” Twoje miejsce na podłodze, zapyta co Ci trzeba i będzie życzył dobrej nocy. Ale o 6-tej rano na podłodze ma nie być śladu po Twojej karimatce i śpiworze. A jeśli ktoś zacznie nocą się „leczyć” – to po pięciu minutach on, jego śpiwór i plecak wylądują na dnie Małej Zimnej Wody. A Terinkę jakoś od lat omija epidemia „noclegów awaryjnych”.
Ps. Chatar z Terinki nie przepada za młodymi ludźmi z Polski, którzy wczesnym popołudniem przychodzą do niego prosząc o nocleg „awaryjny” na podłodze. Jak myślisz, Kolego „FX”, dlaczego ?