Z RELACJI Z INNEGO FORUM
"Krywań (Tatry Wysokie) – 2495m n.p.m. – Najwyższy szczyt Tatr Liptowskich, narodowa góra Słowaków.
1. Informacje ogólne.
Krywań jest najwyższym wierzchołkiem Liptowa, często opiewanym w ludowych legendach oraz pieśniach zarówno po słowackiej, jak i polskiej stronie Tatr. Przez Słowaków jest uznawany na najpiękniejszy wierzchołek Tatr. Posiada status narodowej góry Słowaków, którzy corocznie, już od 1841 roku urządzają na niego patriotyczne wycieczki. W ostatnich latach, w związku z ochroną tatrzańskiej przyrody wycieczki te rozłożone są na trzy kolejne dni z dziennym limitem wejść.
Oprócz wierzchołka głównego liczącego 2495m masyw Krywania posiada jeszcze kilka pomniejszych wierzchołków, które nie stanowią jednak szczególnie wyrazistych kulminacji. Są to m.in. Mały Krywań (2335m), Wyżnia Przechyba (1982m) i Niżnia Przechyba (1779m.).
Masyw Krywania od zachodu ograniczony jest wyjątkowo długą, bo mającą aż 12 km długości Doliną Koprową, od północy Doliną Niewcyrką, od wschodu Doliną Ważecką oraz przełęczą Szpara, oddzielającą Krywań od Krótkiej (2375). Południowe zbocza opadają natomiast łagodnie w kierunku Liptowa i powoli wytracają swoją wysokość, jako iż masyw Krywania leży w ciągu południowej granicy Tatr.
Warto również zwrócić uwagę na znajdujące się w rejonie Krywania stawy, tj. Niżni Teriański Staw (1940m) leżący w Dolinie Niewcyrce pomiędzy masywami Krywania, a Hrubego (2428m) oraz Zielony Staw Ważecki (2013m) leżący w Dolinie Ważeckiej pomiędzy masywem Krywania, a Krótką Wieżą (2197m).
Szczególnie ładnie masyw Krywania wygląda od strony północnej, chociażby z Kasprowego Wierchu (1987m) czy Świnicy (2301m), gdyż tworzy bardzo charakterystyczny piramidalny wierzchołek, przypominający nieco czapkę smerfa. Można stwierdzić, że jest to obok Giewontu jeden z najbardziej charakterystycznych wierzchołków tatrzańskich. Krywań widoczny jest często także ze znacznie oddalonych pasm polskich Beskidów, m.in. bardzo ładnie widać go ze szczytu Leskowca w Beskidzie Małym, gdyż wystaje zza przeł. Krowiarki.
Na Krywań prowadzą dwa znakowane szlaki turystyczne, tj. szlak zielony od Trzech Studniczek oraz szlak niebieski prowadzący od przystanku autobusowego Podbański Biały Wag bądź od Szczyrbskiego Jeziora, o ile najpierw przejdziemy magistralę na odcinku Szczyrbskie Jezioro - Jamski Staw.
W rejonie Krywania nie ma natomiast żadnego schroniska górskiego, choć warto odnotować, iż właśnie we wspomnianych już Trzech Studniczkach powstało pierwsze tatrzańskie schronisko – Ważecka Chata, w której spał m.in. Stanisław Staszic w 1805 roku.
2. Przygotowanie.
W zasadzie wyjście na Krywań jeszcze w okresie wiosennego planowania wypraw i wycieczek górskich na nadchodzący sezon nie było przesądzone. Na początku lipca dostałem informację, że rabczański oddział PTTK szykuje luźną wycieczkę na ten szczyt. Trzy lata temu byłem na podobnej wycieczce na Jagnięcym Szczycie (2230m), gdzie atmosfera było całkiem fajna i nie było mowy o żadnej dyscyplinie, gdyż wycieczki te organizowane są dla przewodników górskich, ratowników górskich i ogólnie ludzi mających jako takie doświadczenie górskie. Jako, iż wyjazd na Słowacje kosztowałby około 100 zł, postanowiłem wraz z moją Iną skorzystać z tej okazji i zapisaliśmy się na ten jednodniowy wyjazd. Koszt 50 zl. Duże znaczenie miało to, iż trasa wyjścia na tych wycieczkach zazwyczaj różni się od trasy zejścia, co jest trudne do uzyskania jadąc własnym samochodem
.
Jako iż kondycyjnie, po wyprawie na Olimp i wcześniej wyjściu na Rysy staliśmy całkiem dobrze, całe przygotowanie ograniczyło się do spakowania plecaka i przygotowaniu prowiantu.
Wycieczkę na Krywań rozpoczynamy w osadzie Trzy Studniczki, zwanej także czasem po polsku Trzema Źródłami. W odległości ok. 3 minut od początku szlaku znajduje się przystanek autobusowy. Jeżeli jedziemy prywatnym samochodem bądź wypożyczonym autokarem możemy podjechać jeszcze kilkaset metrów w stronę Szczyrbskiego Jeziora. Znajduje się tu kilka budynków, ale najbardziej interesująca rzeczą jest fakt, że właśnie w tym miejscu stało kiedyś Schronisko Ważeckie. Wybudowane w 1933 roku zostało zniszczone w walkach z Niemcami we wrześniu 1944 roku. Kolejny budynek schroniska postawiono w roku 1961, niemniej już w 1970 roku zaprzestano go używać jako schronisko. I ten budynek strawił pożar w 1999 roku. Do dzisiaj stoi tu kilka budynków mieszkalno-gospodarczych. Aktualnie jest to jedna z baz służących do zwózki z okolicznych lasów powalonych w huraganie z 2004 roku drzew. Na polanie znajduje się również głaz upamiętniający partyzantów walczących z Niemcami z oddziału „Vysoké Tatry”. Jest tu również zbieg szlaków turystycznych. Poza zielonym biegnącym w jedną stronę na Krywań (dokładnie do „rozstaju pod Krywaniem”, gdzie spotyka się ze szlakiem niebieskim), a w drugą stronę wzdłuż Drogi Wolności do Szczyrbskiego Jeziora, miejsce to przecina również czerwony szlak (tzw. magistrala) prowadzący w jedną stronę do Szczyrbskiego Jeziora przez Jamski Staw, a w drugą do Podbańskiego. Swój początek ma tu również malowniczy szlak niebieski biegnący Doliną Koprową, a potem Hlińską, wnoszący się na Wyżnią Przełęcz Koprową i dalej zbiegający z niej przez Dolinę Mięguszowiecką do Szczyrbskiego Jeziora.
Z Trzech Studniczek idziemy dość nużącym lasem i po kilkunastu minutach wychodzimy na Polanę Krywańską, przecinamy ją w prawo i zaczynamy bardzo monotonny marsz krótkimi i częstymi zakosami w górę. Niejednokrotnie droga jest zatarasowana przez zwalone drzewa, niemniej nie ma już większego problemu z ich obejściem. Po jakimś czasie mijamy kolejny głaz poświęcony partyzantom (a dokładnie kpt. Stefanowi Moravka). Około dwie minuty stąd, boczną ścieżką w prawo, znajduje się zrekonstruowany bunkier partyzancki. Po kilkunastu minutach dochodzimy do polany Koszarzysko. Jest to dobre miejsce na pierwszy odpoczynek. Z Trzech Studniczek idziemy wszak już około godziny i mamy zrobione nieco ponad 300 metrów przewyższenia. Następnie wznosimy się jeszcze lasem na szczyt Gronik (1576m) i tuż za nim wchodzimy w piętro kosówki. Rozpoczynają się nam ukazywać przepiękne widoki, zwłaszcza na same zbocza Krywania. Widok na stronę zachodnią zasłania nam jeszcze Kopa Krywańska (1773m), natomiast widok na Tatry Zachodnie z każdą minuta poszerza się i jest naprawdę bardzo ładny.
Idziemy teraz długimi zakosami przez kosodrzewinę. Coraz piękniejsze widoki odsłaniają się nam z każdą chwilą. Po pewnym czasie ukazuje nam się piękny widok grani Tatr Wysokich z Siodełkową Kopą (2061m) na pierwszym planie. Za naszymi plecami widać równinę Liptowa z zamykającymi ją Tatrami Niskim. Po pewnym czasie szlak wrzyna się w zbocze i wchodzi w zachodnią ścianę Wielkiego Żlebu. Po pewnym, czasie trawersujemy ten żleb i spotykamy się ze szlakiem niebieskim idącym od Jamskiego Stawu. Kończy się tu szlak zielony i od tej pory idziemy już szlakiem niebieskim. Miejsce spotkania szlaków nazywa się rozstajem pod Krywaniem. Wspinamy się teraz nieco poniżej grani i po pewnym czasie osiągamy szczyt Małego Krywania (2334m). Roztaczają się coraz piękniejsze widoki zwłaszcza na Tatry Wysokie. Następnie osiągamy Krywańską Przełączkę (po słowacku miejsce to nazywane jest Daxnerowym Sedlem), skąd możemy zerknąć w dół na Zielony Staw Ważecki, leżący około 300 metrów pod nami. Szlak wiedzie stąd na szczyt głównie piargami i gruzowiskami (powstałymi na skutek ruchy turystycznego, brak jest rozpowszechnionego w Polsce „chodnika” z granitowych głazów), napotyka się jednak na miejsca wytarte i śliskie. Są momenty, gdzie trudno jest się wyminąć z ludźmi schodzącymi z wierzchołka. Niebezpieczeństwo nie rodzi się tu jednak z problemów technicznych, tylko ze zbyt dużej czasami ilość ludzi, a zwłaszcza z ich nierozwagi. Szlak jako taki jest generalnie ładny, niesamowicie widokowy i dość łatwy, zwłaszcza dla ludzi po Tatrach już chodzących.
Osiągamy wreszcie wierzchołek. Oczom naszym ukazuje się niesamowita 360-stopniowa panorama. Widać praktycznie wszystko w Tatrach. Przy ładnej pogodzie
jest to chyba najlepszy tatrzański punkt widokowy. Ma na to wpływ również fakt, że Krywań leży niejako z boku Tatr, którym jakby się przyglądał. Na szczycie znajduje się dwuramienny krzyż oraz dwie tablice pamiątkowe. Od rozstaju pod Krywaniem na szczyt idzie się około godziny. Od Trzech Studniczek prawie cztery godziny. Niemniej bez wątpienia zmęczenie jest tutaj wynagrodzone. Wierzchołek jest dość spory, przez co pewna ilość turystów nie koniecznie musi wpływać na obniżenie jego walorów widokowych i ogólnego samopoczucia po zdobyciu góry. Na szczycie robimy sobie z Eweliną sporo zdjęć, a także staramy się zmontować panoramę. Jak się potem okazało wyszła bardzo dobrze.
Powrót – przynajmniej do rozstaju pod Krywaniem – wymaga uwagi w związku z pewną ekspozycją i dużą nieraz ilością turystów. Od połączenia szlaków niebezpieczeństwo w zasadzie zanika. My zdecydowaliśmy się wracać inną drogą i dlatego w dół poszliśmy szlakiem niebieskim. Widokowo i czasowo prezentuje on podobny poziom, co szlak zielony. Droga do Jamskiego Stawu trwa około 2 godziny 45 minut. Widoki są również przepiękne, choć na stronę Tatr Zachodnich nieco już zasłonięte. W okolicach Jamskiego Stawu mamy do wyboru trzy warianty. Możemy albo wracać się magistralą do Trzech Studniczek (tworzy to niejako pętlę i zwłaszcza dla turystów, którzy zostawili samochód w Trzech Studniczkach jest to propozycja kusząca, gdyż dzięki temu nie muszą schodzić ze szczytu tą samą drogą, którą na niego wyszli). Możemy również iść magistralą, ale w drugą stronę, tj. do Szczyrbskiego Jeziora, a także schodzić do przystanku Podbański Biały Wag. Ostatnia droga jest zdecydowanie najkrótsza, aczkolwiek trzeba sobie wcześniej sprawdzić rozkład miejscowych autobusów. Pozostałe dwie drogi (a w sumie jedna, tylko w dwóch kierunkach) są czasowo i kondycyjnie w zasadzie podobne. Widokowo najlepiej jednak schodzić do Szczyrbskiego Jeziora, gdyż samo to miejsce jest przepiękne i oferuje bardzo ładne panoramy. Jest tu również sporo atrakcji turystycznych, co powoduje, że dla wielu Sczyrbskie Jezioro jest atrakcją samą w sobie. Również komunikacyjnie jest to najbardziej dostępne miejsce. Jak nietrudno się domyśleć nasza wycieczka wybrała wariant właśnie do Szczyrbskiego Jeziora. Decyzja ta była jednak po części wymuszona również faktem, iż szlak do Podbańskiego Białego Wagu był zamknięty ze względu na wiatrołomy, a i sytuacja na magistrali w stronę Trzech Studniczek nie była pewna.
Ostatecznie cała wycieczka trwała około 9 -10 godzin, aczkolwiek tempo było raczej umiarkowane, żeby nie powiedzieć, że spokojne. Bez wątpienia jest to jedna z ciekawszych propozycji na dłuższą wycieczkę tatrzańską, a przy tym nie specjalnie trudną. Warunkiem udanego wyjścia jest tu jednak dobra pogoda, gdyż tylko przy takiej Krywań oferuje turystom niesamowite widoki ze szczytu sięgające praktycznie całych Tatr. Bardzo polecam, zwłaszcza tym, którzy dużego doświadczenia tatrzańskiego jeszcze nie posiadają, a chcieliby wspiąć się na jedną z wyższych i bez wątpienia ciekawszych gór w Tatrach.
6. Sprzęt.
Wybierając się na Krywań należy zaopatrzyć się w zwyczajny ekwipunek tatrzańskiego turysty. Czyli z ubrań: dobre buty górskie, długie spodnie, polar (względnie sweter), kurtka przeciwdeszczowa, czapka, rękawiczki; do tego apteczka, mapa, folia NRC, awaryjnie latarka (najlepiej czołówka), telefon komórkowy z wpisanym numerem THS (odpowiednik naszego TOPR). Numery te to: 0-903 624 869, 0-52 442 28 20, 0- 52 442 28 55. Przydatne okażą się także na pewno kijki trekkingowe, dobrze też jest mieć przewodnik Nyki, żeby sobie panoramę objaśnić. Do tego oczywiście prowiant wedle uznania.
7. Ludzie.
Generalnie, zwłaszcza w sezonie i przy dobrej pogodzie ludzi idąc na Krywań spotyka się sporo. Mimo, iż jest to „narodowa góra Słowaków” odniosłem wrażenie, że jest ich mniej więcej tyle samo, co Polaków. Wynika to najpewniej stąd, że po pierwsze Tatry po polskiej stronie są zatłoczone i bardziej doświadczonym polskim turystom raczej znane, a po drugie, jest to dość oczywisty cel dla średnio doświadczonych polskich turystów. Można powiedzieć, że ta góra po prostu przyciąga i naprawdę coś w tym jest. Kolejnym powodem jest również fakt, że jest to w sumie dość łatwo dostępna góra, a wizualnie, zwłaszcza z polskiej strony, ale nie tylko, robiąca spore wrażenie. Przyciąga też zapewne wysokość, która jest praktycznie taka sama jak na Rysach.
Co za tym idzie bywają zapewne dni, kiedy odnosi się wrażenie zbytniego zagęszczenia turystów na szlaku. Odczuwalne jest to zwłaszcza przy pięknej pogodzie. Minus ten jest na szczęście niwelowany faktem, że sama kopuła szczytowa Krywania jest dość rozległa i bez większych problemów mieści się na niej znaczna ilość osób. Nie wpada się zaraz w klaustrofobię jak na Giewoncie w lipcu.
Oczywiście wśród tak wielkiej ilości turystów zdarzają się osoby bardzo przypadkowe i totalnie bez wyobraźni. Przykładowo można tu wymienić małżeństwo, które zamiast iść granią postanowiło atakować wierzchołek w linii prostej. Szczęśliwie nic im się nie stało, ale skała oczywiście nie puściła i musieli się sporo wracać. Równie dobrze mogli nie tyle nawet spaść, co dostać kamieniem, przypadkowo potrąconym przez kogoś idącego granią wijącą się nad nimi. Dokładnie takiej sytuacji byłem świadkiem idąc miesiąc wcześniej na Rysy, a poszkodowanym był wtedy ścigacz, który pomylił szlak nieco pod Grzędą. Farba lała mu się z głowy sporą stróżką, ale kiedy go opatrzyłem chciał lecieć do dalej. Udało się mu to jakoś wyperswadować. "
_________________ Jeśli zdajesz pytanie dlaczego chodzę po górach to znaczy że nie zrozumiesz odpowiedzi
|