W poniedziałek, 7-go września spojrzałam na prognozy pogody na najbliższy weekend - patrzę na południu 28 stopni, piękne słońce. Ale fajnie! trzeba się gdzieś w góry wybrać! Zaczęłam więc poszukiwania ekipy.
Jednak we wtorek prognozy zmieniły się na bardzo pesymistyczne a z kolejnymi dniami zmieniały się wg uznania synoptyków "to w lewo to w prawo".
Tylko jeden znajomy był chętny na wyprawę - reszta już miała plany bądź bali się złej pogody. Zaplanowaliśmy przejście kawałka Orlej Perci - od Zawratu do Koziej Przełęczy bądź dalej zależnie od różnych czynników...
No cóż - komu w drogę... wyjeżdżam z Andrychowa, na miejsce spotkania docieram z opóźnieniem. Kurczę... gdzie ci wszyscy ludzie tak wcześnie jeżdżą - o 5.00 - 6.00 rano w sobotę to się śpi!!!
Zostawiam uniaka w Skomielnej Białej przy kościele i przesiadam się do wozu Krzyśka. Pomykamy natrafiając na mgły, jednak przed samym Zakopanem się przejaśnia
Zostawiamy autko pod Kuźnicami i ruszamy na szlak. Przy kolejce kłębią się dzikie tłumy. Doliną Jaworzynka, żółtym szlakiem pniemy się do góry. Pogoda taka sobie:
Na północy widać mgły
ale po minięciu Przełęczy między Kopami widoki stają się coraz lepsze:
Mały odpoczynek i śniadanko przy schronisku i ruszamy niebieskim szlakiem na Zawrat, nad Czarnym Stawem Gąsienicowym:
Pniemy się do góry, chmury/mgły wciąż fundują nam przedstawienie - raz nachodząc, raz usuwając się:
Na Zawracie mały popas wśród dzikich tłumów, oglądamy niesamowite widoki:
Ruszamy na Orlą Perć - jestem na niej pierwszy raz

Jest przepięknie, cudnie, kosmicznie, ciągle zatrzymuję się by zrobić zdjęcie, by powzdychać... hhmm... chmury i mgły tworzyły niesamowity klimat. Towarzysz wędrówki śmieje się, że nie powinnam chować aparatu, bo za chwilę znów go wyciągnę
dopada mnie też widmo brockenu, ale nie zliczę ile razy... zatem mogę być spokojna o dalsze wędrówki górskie
Śmigamy po łańcuchach i dochodzimy do okolicy Koziej Przełęczy, gdzie czekamy w kolejce do drabinki.
Parę turystów trzęsło się na niej bardziej niż ona...
zejście w białą otchłań
Przed zejściem zapada decyzja, iż będziemy schodzić żółtym szlakiem z Koziej Przełęczy na dół-do Doliny Gąsienicowej. Jak się później okazuje, była to decyzja najwłaściwsza, strzał w 10-tkę.
Bezproblemowo pokonujemy drabinkę a na przełęczy widzimy jak zróżnicowana potrafi być pogoda w górach-patrzymy na południową stronę:
a my musimy zejść na północną stronę w tę białą otchłań:
Nieco niżej zaczyna padać, na szczęście łańcuchy pokonujemy jeszcze w suchych warunkach, najpierw kropi, później już intensywnie pada, ale z przerwami. Ja przekonuję się jak zdarte są już moje podeszwy w butach, wykonując dwa dość potężne i niebezpieczne ślizgi, na szczęście przytrzymałam się skał, pozostała mi tylko pamiątka w postaci ogromnego siniaka na lewej łydce.
Robimy znów mały odpoczynek przy Murowańcu i w deszczu oraz w towarzystwie dzikich tłumów z parasolkami, w adidasach, tenisówkach docieramy do Kuźnic.
Wsiadając do samochodu oślepia nas błyskawica, słyszymy potężny grzmot - nam się udaje jej uniknąć, innym niestety nie.
więcej zdjęć
na picasa'ie
_________________
...w górach ŚWIAT wygląda inaczej...
...
w górach a nie tylko w Tatrach!
