Ali7 napisał(a):
lucyna, dajże spokój, co mnie misiek obchodzi. Chodzi o to, tłumacząc na realia bieszczadzkie, żeby wleźć dajmy na to na Kińczyk Bukowski czy do Moczarnego pozostając niezauważonym. Jesienią w Bieszczadach taka kurtka będzie jak znalazł.
Tłumacząc na realia bieszczadzkie to wolę być zgniłozielonobrązowa.
Jakie Moczarne, jaki Kińczyk Bukowski? Ja jestem porządna baba bieszczadzka, pozaszlakowo nie poruszam się.
Dziś po południu jak tylko podsuszy się to idę z Kumplami z forum bieszczadzkiego w okolicę Dydiowej i Łokcia. Już włożyłam na siebie czarne spodnie, szary polar, a narzucę na siebie karminową kurtkę. Nie wiem jak tam straż i filance ale zwierzęta nie chcą się zachowywać tak jak piszą w mądrych książkach. Do stada żubrów podeszłyśmy trzy baby przewodniczki w strojach służbowych bijących kolorami w oczy. Tylko jedna krowa wstała na nasz widok i nas dosłownie olała (zrobiła siusiu i znowu położyła się).
Edit
Po prostu żartuję sobie z bieszczadzkich mitów. Jeden z nich to, że Bieszczady jesienią są kolorowe, a drugi, że zwierzęta podobnie jak my są wzrokowcami.
Edit 2
Wczoraj zostałam wraz z Kolegą złapana przez straż graniczną na lewiźnie. Nie pomogła kolorystyka wtapiająca w tło. Piękna pani strażnik na widok mojego bezczelnego uśmiechu tylko pokręciła z dezaprobatą głową i patrol pojechał na quadach dalej.