Ponieważ część opisanej tu trasy była (prawie dokładnie 30 lat temu, w sierpniu 1979 ) w moim subiektywnym odczuciu najtrudniejszą drogą jaką udało mi się przejść w Tatrach opiszę swoje wrażenia.
Pewnego ładnego sierpniowego dnia z moim ówczesnym facetem (obecnie od 25 lat mężem) i parą przyjaciół przenocowaliśmy w kolebie przy ścieżce na Kazalnicę i rano podeszliśmy do Bandziocha i pod Wschodnią Mięgusza.
W doskonałych warunkach - słońce, ciepła przyjemna skała, pewny, lity granit pokonaliśmy czwórkową drogę na wschodniej Mięgusza (nie pamiętam jaką).
Szliśmy w dwóch zespołach dwójkowych w układzie - mój facet pierwszy (miał on już wówczas bardzo duże ponad 10-letnie doświadczenie wspinaczkowe, również alpejskie i na trudnych drogach), potem ja, potem kolega, potem koleżanka. Korzystaliśmy z tych samych haków (kostek wtedy w Tatrach jeszcze się raczej nie stosowało)
Po 4-5 godzinach pięknej wspinaczki osiągnęliśmy szczyt.
Z owego wejścia pochodzi to szczytowe zdjęcie:
Początku zejścia nie pamiętam, ale nie było chyba jakoś dramatycznie. Szliśmy w kierunku Cubryny Drogą po Głazach. Nie pamiętam samego przewinięcia się przez grań. Natomiast potem weszliśmy na opisywany wyżej zachodzik w poprzek ściany Mięgusza.
Dla mnie to był horror, ze względu na kruchość, brak dobrej asekuracji i niesamowitą wprost ekspozycję.
Właściwie mieliśmy w dwóch dwójkach asekurację lotną, ale sama doskonale wiem że w takich warunkach ona nic nie znaczy.
Mój facet szedł "z rękami w kieszeniach" (on ma ogromną odporność na ekspozycję) a ja i moja koleżanka w niektórych miejscach na czworaka (na linie jak na smyczy).
Wiem ze to było nie do końca mądre ale uszliśmy z życiem.
Po dojściu już późnym popołudniem do Siodełka w Filarze nasi panowie założyli zjazd i zjechaliśmy kruchym jasno-szarym żlebikiem do Bańdziocha. Ten kolor kamieni to do dziś pamiętam.
Z Bańdziocha już normalnie na szlak i szlakiem na dół. W schronisku byliśmy ok. 22.
W efekcie następnego dnia nie poszłam do pracy, rodzice szukali mnie za pośrednictwem GOPR, a odleglejszym w czasie skutkiem były po 9 miesiącach narodziny córki moich przyjaciół.
Zachodzika subiektywnie nie określiłabym jako I, chyba co najwyżej 0+, natomiast ekspozycja jest na nim nieziemska, Morskie Oko pod nogami. Dodatkową trudność stanowi osypujący się piarg.
Trudniejszy trochę jest wg mnie żlebik od Siodełka w Filarze do Bańdziocha, ale już nie tak eksponowany.
Pozdrowienia
Basia