Lech napisał(a):
Widać niewielu obchodzą zamierzenia wprowadzenia dalszych ograniczeń przestrzeni do swobodnego uprawiania turystyki na terenie Polski.
Widać. Może wreszcie zrozumiesz, że Twój sposób spostrzegania turystyki został w latach 70 i w czasach świetności wycieczek zakładowych ?
A może lepiej ode mnie pamiętasz co bylo w tamtych latach a co jest obecnie? Bo ja pamiętam, że było nie do pomyślenia abym swoim gościom nie mógł bez narażania się na zaczepki służb porządkowych pokazać zabytków w swoim mieście. A może uważasz, że teraz są lepsze czasy i większa wolność, bo np. na krakowskim rynku strażnicy miejscy wraz z przedstawicielem lokalnej mafii przewodnickiej szykanują kobietę, która pokazuje swoim gościom zabytki? A to się dzieje w Polsce naprawdę. Nie wierzysz, to poczytaj =>
A zresztą zacytuję, bo artykuly często giną z docelowych miejsc.
Znajomym Krakowa pokazać nie wolno
KONTROWERSJE. Upomnienie, mandat, a nawet grzywna grozi za oprowadzanie bez uprawnień przewodnickichMaria Kantor, pracowniczka Uniwersytetu Jagiellońskiego, oprowadzała po Krakowie swoich znajomych z Malty. Pani Maria zabrała przybyszów na ul. Floriańską, pod Sukiennice i kościół Mariacki, opowiadała o historii miasta i zabytków. Nagle podeszły do niej dwie osoby, które zaczęły wypytywać o uprawnienia przewodnika. Okazało się, że to wspólna kontrola urzędników Urzędu Marszałkowskiego i przedstawicieli Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych, którzy w asyście strażników miejskich postanowili wylegitymować podejrzaną.
- Od razu odpowiedziałam, że nie jestem żadnym przewodnikiem, a tylko pokazuje znajomym zabytki Krakowa. A właściwie to byłam tak zaskoczona, że zaniemówiłam. Moi znajomi z Malty nie wiedzieli, co się dzieje i dlaczego nagle zatrzymują mnie obce osoby i umundurowani strażnicy. Na nic zdały się moje wyjaśnienia, że nie oprowadzam żadnej grupy. Byłam przerażona absurdalnym stwierdzeniem, że nielegalnie, bez uprawnień, oprowadzam turystów indywidualnych po Krakowie i że to jest zabronione - mówi nasza Czytelniczka, która otrzymała upomnienie za "oprowadzanie w języku angielskim turystów indywidualnych bez uprawnień przewodnickich".
Jak tłumaczy Biuro Prasowe Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, celem kontroli było "zmniejszenie skali zjawiska nielegalnego przewodnictwa, a także zapewnienie wykonywania zadań przewodnika turystycznego po Krakowie przez osoby spełniające wymagania określone przepisami prawa".
Okazuje się, że przyłapani na nielegalnym przewodnictwie mogą otrzymać od Straży Miejskiej upomnienie (jeśli zdarzyło się im to pierwszy raz), a także wezwanie do Sądu Grodzkiego, gdzie sprawa rozpatrywana jest jako wykroczenie. Kodeks Wykroczeń przewiduje karę grzywny w wysokości od 20 zł do 5000 zł. Jeśli natomiast na miejsce zostanie wezwana policja, może ukarać mandatem w wysokości 500 zł.
Według ustawy o usługach turystycznych "przewodnik turystyczny to osoba zawodowo oprowadzająca turystów lub odwiedzających po wybranych obszarach, miejscowościach i obiektach oraz udzielająca o nich informacji". Sprawę precyzuje Kodeks Wykroczeń, który mówi, że ten, "kto wykonuje bez wymaganych uprawnień zadania przewodnika turystycznego lub pilota wycieczek, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny".
I tu zaczyna się problem. "Wykonywanie zadań" jest bowiem stwierdzeniem na tyle niejasnym, że żaden z przewodników nie chciał wczoraj jasno zinterpretować tych przepisów. Jan Kowalczyk, wiceprezes Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych, podkreśla jednak, że oprowadzanie znajomych nie powinno być karane.
- Zawodowo oznacza, że na tym zarabiam, a ja od razu uprzedzałam, że nie było tu żadnej opłaty - tłumaczy Maria Kantor. - Kontrolujący powoływali się na prawo, które zakazuje wykonywania usług turystycznych, ale ja przecież żadnych usług nie wykonywałam. Po prostu pokazywałam znajomym miasto - dodaje.
- Rozumiem zdenerwowanie tej pani. Nie twierdzę też, że brała od tej grupy pieniądze, ale też z mojego doświadczenia wynika, że w takim wypadku nikt się nie przyzna i każdy będzie się upierał że to znajomi. Też uważam, że można oprowadzać znajomych i rodzinę, ale pozostaje pytanie, jak udowodnić, że to daleka rodzina czy znajomi z Niemiec lub Francji, a nie turyści, których tak po prostu przedstawiam i na których zarabiam? - pyta Anna Gigoń ze Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych, która była jedną z osób kontrolujących Marię Kantor.
Zdaniem Biura Prasowego Urzędu Marszałkowskiego problem w gruncie rzeczy nie istnieje. "W sytuacji gdy osoba kontrolowana nie wykonuje zadań przewodnika turystycznego, a jedynie spędza czas ze znajomymi pokazując miasto, wystarczy poinformować o tym fakcie kontrolujących" - czytamy w przesłanym komunikacie.
- Prawda jest taka, że gdy ktoś pyta, po prostu najlepiej odpowiadać, że jest się nauczycielem na lekcji terenowej albo doktorantem historii czy historii sztuki. Wtedy zapewne dadzą spokój - tłumaczy anonimowo jeden z przewodników.
ŁUKASZ GAZUR
lukasz.gazur@dziennik.krakow.pl Sądzisz, że to jedyny taki przypadek? Mam przytoczyć inne przykłady? Czy tym co sie dzieje w Polsce, możesz się pochwalić przed np. czeskimi czy słowackimi turystami i z wyższością opowiadać im o absurdach z czasów Barei, które możesz znać jedynie z opowiadań i filmów?