Spróbuje napisać relacje z czerwcowego wypadu w Taterki...nie wiem jak mi się to uda...nie potrafię tak ładnie pisać jak WY...ale może cosik się uda naskrobać
Na Słowacji byłam I raz...
Zaraz po przyjeździe do Smokovca i ulokowaniu się na kwaterze postanowiliśmy iść na Sławkowski...i pewnie weszlibyśmy tam gdyby nie to, ze...zgubiliśmy szlak
![Embarassed :oops:](./images/smilies/icon_redface.gif)
(połamane drzewa, powalone, jedno na drugim-szok)
Dotarliśmy do Hrebienoka, stamtąd poszliśmy do chaty Terryego
Zupełnie dla nas samych niespodziewanie wdrapaliśmy się na Czerwoną Ławkę (po kolana w śniegu )
![Obrazek](http://img36.imageshack.us/img36/182/chatateryego5me.th.jpg)
![Obrazek](http://img131.imageshack.us/img131/9081/czawka21kl.th.jpg)
Do Smokovca zeszliśmy po 18,00 i ku naszemu zdziwieniu zobaczyliśmy „miasteczko duchów”, na ulicy pustki, sklepy pozamykane na 4 spusty...a co za tym idzie...lulu bez kolacji
![Sad :(](./images/smilies/icon_sad.gif)
buuu
Kolejny dzień to Mała Wysoka
Dzień dość chłodny...szybciutko doszliśmy do Śląskiego Domu (ścieżką rowerowa bo szlak nie do przejścia), zaczęło kropić a przy schronisku okazało się, że nie wolno w środku jeść własnego prowiantu...wrrrr, więc byliśmy zmuszeni jeść na schodach przed budynkiem...zimno, wietrznie, mokro. Zjedliśmy szybko i w drogę.
Na szlaku na Polski Grzebień widoków ZERO, mgła...widoczność najwyżej na kilka metrów
a tak bardzo chciałam zobaczyć masyw Gerlacha.
Na Polskim Grzebieniu tak wiało, że bałam się wyprostować...miałam wrażenie, ze za chwilkę mnie zwieje...w tą mleczną otchłań ...hm gdyby była czekoladowa...ale mleczna...bleee
![Obrazek](http://img298.imageshack.us/img298/3231/pg4hn.th.jpg)
![Obrazek](http://img298.imageshack.us/img298/3125/polg5xe.th.jpg)
Tu chwila zastanowienia: iść na Małą Wysoką czy nie iść? Iść? Czy nie? Trwało to jakiś czas
Mogę tu śmiało przytoczyć słowa Mieczysława Karłowicza : "...wiem, co mam do stracenia, i wiem, co mam do zyskania, decyzja nie trwa długo!"
Decyzja zapadła...idziemy.
Na szlaku spotykamy ratowników (to znaczy mieli znaczki GOPR ale czy to ratownicy – głowy nie dam), w plecakach raki, czekany i cała masa innego żelastwa...no to pytamy ich czy damy rade bez sprzętu? Powiedzieli, ze spokojnie poradzimy sobie i żebyśmy szli z nimi.
Jest nam ciut raźniej...śmiało ruszamy pod górę...”ratownicy” giną za pierwszym zakrętem, my idziemy spokojnie, p o w o l i ...ratownicy już dawno hen, hen, hen aż tu nagle wyrasta jeden przede mną, nagle-jakby spod ziemi.
Podchodzę do niego a on z plecaka wyjmuje czekan i mówi: „ na górze mijaliśmy Słowaka, powiedział, że tam wyżej jest żleb ok. 300m zasypany śniegiem...jakbyś leciała na dół spróbuj zahaczyć się czekanem...może pomoże” i wręcza mi żelastwo...
Szkoda, że ja nie mogłam widzieć wtedy swojej głupawej miny
Oto część żlebu:
![Obrazek](http://img350.imageshack.us/img350/5265/lebpodmw10mj.th.jpg)
![Obrazek](http://img239.imageshack.us/img239/9550/leb28eb.th.jpg)
A Olka mądra głowa
![Rolling Eyes :roll:](./images/smilies/icon_rolleyes.gif)
założyła rękawiczki bez paluszków...opuszki popękały do krwi
Oj zapamiętam tą lekcje na długo, oj na długo...
Na szczycie było już suchutko i można było spokojnie napić się herbatki z cytrynką
Na zdjęciu szczyt Małej Wysokiej...ja z żelastwem i właścicielem tegoż żelastwa
Z tego miejsca chciałam cieplutko pozdrowić i podziękować za pożyczony sprzęt i za dodanie otuchy
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
naszym towarzyszom wycieczki na Małą Wysoką
„Ratownicy” zeszli wcześniej ze szczytu...schodzili chyba poza szlakiem, my zeszliśmy szlakiem do Domu Śląskiego i dalej szlakiem na Hrebienok. I ku naszemu zaskoczeniu kogo spotykamy na Siodełku...? naszych znajomych z Małej Wysokiej
Szkoda, że nie było nam dane wypić razem...soczku
c.d.n. “Wyścig na Kościelec”
Za styl pisowni i ort. Nie biorę odpowiedzialności
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)