No i wreszcie się doczekałem. Po przezwyciężeniu wszystkich trudności, pierwszy raz wyruszyłem na "podbój" zimowych Tatr. Przy okazji doświadczyłem co to jest Puchar Świata w Skokach Narciarskich w Zakopanem. Bardzo mi się to spodobało - klimat niesamowity. W piątek rano stawiłem się na dworcu, z którego odbiera mnie mój kumpel z wojska. Po przebraniu burza mózgów - gdzie idziemy. Jako że zbyt wiele czasu nie mieliśmy postanowiliśmy sie przejść drogą nad reglami z Kościeliskiej do Strążyskiej. Pogoda dopisała - czyste niebo miły mrozik jest git. Po drodze robimy sporo zdjęc (sporo spaliłem). Ok południa doszliśmy do Wielkiej Polany i postanawiamy zejść do miasta. Trzeba odpowiednio wcześniej stawić się na skoczni. Po drodze wpadamy na pomysł aby jutro wstać dooosyć wcześnie tak aby wschód słońca podziwiać na Grzesiu.
foty------
http://picasaweb.google.com/robson245/D ... yczen2010#
http://www.youtube.com/watch?v=fjdLlZU1Blk
Na szczęście nastawiony budzik na godz 3.00 rano nie zadzwonił. Wstajemy z lekkim kacem piętnaście po siódmej, szybko dochodzimy do siebie i mykamy na Siwą Polanę. Ludzi brak. Szybkim tempem poruszamy się w górę doliny. Przed schroniskiem przystajemy na chwilę. Kilka łyków gorącej herbaty i ruszamy dalej.Słońce jest już coraz wyżej i powoli przedziera się zza drzew. Po drodze odbijamy na Bobrowiecką Przełęcz. Tam spotykamy pierwszego turystę. Słychać helikopter - czyżby akcja? Później okazało się że tylko transportował drzewo z Bobrowieckiej Doliny. Wracamy do szlaku i mijamy duuzą wycieczkę. Przy bezchmurnym niebie i mocno świecącym słońcu dochodzimy na Grzesia. Jest tam ze cztery osoby. Przy dobrej pogodzie chcieliśmy spróbować Rakonia. No kurcze lepszej to chyba nie można było sobie wyobrazić więc idziemy. Niestety albo stety zrobiliśmy wycof w tym miejscu
spotkaliśmy tam dwóch jegomości z "Pyrylandi", którzy też się wycofali mając kolce na nogach. Poczekaliśmy tam chwilę z nimi obserwując jak inni sobie radzą. Cztery osoby, które tam szły przed podejściem zakładało raki - my nie posiadaliśmy. Więc być może była to słuszna decyzja. Przecież góry nie uciekną! Pytanie w tym miejscu do
Łukasza T czy o tym miejscu pisałeś w swojej relacji "Na zachodzie bez zmian", że przed tym podejściem zakładałeś raki?
Wracamy z powrotem na Grzesia. Tam spędzamy dłuższą 60 minutową chwilę. Robi się coraz tłoczniej więc uciekamy ślizgiem niekiedy niekontrolowanym do doliny. Jeszcze w lesie spotykamy spore rzesze udające się w przeciwnym kierunku. Na polanie widzimy sanie, które mogą nas zwieźć na dół. Cena 120 PLN skutecznie nas odstrasza. Już wiem co w/w
Łukasz T miał na myśli pisząc o powrocie przez dolinę. Przypominała mi się droga powrotna z Polskiego Grzebienia przez Dolinę Białej Wody.
foty ----
http://picasaweb.google.com/robson245/GrzesStyczen2010#
http://www.youtube.com/watch?v=EfYXj_jL ... re=related
Wypad uważam za bardzo udany, choć widzę że musze popracować nad kondycją. Po długim postoju trochę dawała mi się we znaki.