Tegoroczna wyprawa do Norwegii tak jak wszystkie dotychczasowe była o wiele mniej owocna niż zakładały plany. Nasze i naszej gospodyni zamiłowanie do używek zawsze sprawia, że musimy coś zawalić - dlatego im więcej i ambitniejszych zamierzeń się zrobi, tym większa szansa że coś się jednak wbrew okolicznościom uskuteczni
Pierwszego dnia, pokonani przez Mocarnego Absoluta, odbyliśmy jedynie bezpretensjonalną przechadzkę na Holmenkollen, zobaczyć budowę nowej skoczni:
Oraz zwiedziliśmy miejsce pracy znajomego:
Misją na dzień kolejny było muzeum i obrazy Muncha ale z łatwych do odgadnięcia powodów upłynął on nam na początkowo regeneracji, a później degeneracji (popartej oglądaniem japońskiego thrillera "Freezer", polecam, przyjemnie czesze mózg).
Wreszcie przyszła kolej na zobaczenie (po raz pierwszy!) bardziej dzikiej Norwegii. Wynajęliśmy "hyttę" nieopodal Geilo, 200 z hakiem kilometrów na północny zachód od Oslo. Jeszcze nie Oppland i najwyższe góry kraju, ale już lekki przedsmaczek. Nasza wesoła od rana ekipa dzielnie stawiła czoła niebezpieczeństwom trasy.
Choć to bynajmniej nie daleka północ, upały zelżały nieco.
Taki zaś okazał się nasz cel (Birkelund, in the middle of nowhere):
Dres, legginsy, podkolanówki, futrzane kapcie... Dobrze że po paru godzinach jednak się nam nagrzało
Aha, i znalazłam sopelka
A podczas bezowocnego (wszystko było albo zamknięte albo oferowało chore ceny) tripu do Geilo wyczailiśmy o, takie krasnoludzie domki:
Potem szukaliśmy jakichś cywilizowanych naczyń, ale że tych właściciel nie przewidział, napój bogów i herosów byliśmy zmuszeni spożywać z kieliszków do jajek.
Potem była sauna, ale właściciel tak w niej napalił, że trzeba było wkrótce interweniować, a że interwencja był opieszała, teraz mam zapalenie pęcherza. W każdym razie skandynawską saunę zaliczyłam (always look at the bright side of life...

)
I tyle, jak na nas i tak dużo. Serio. I nie najostrzej. Pierwszy raz gdy podawałam dowód na odprawie nie trzęsły mi się ręce
Warte odnotowanie są jeszcze zajebiste norweskie hot-dogi, piękne Norweżki niech-je-zaraza-wygubi, pogoda nieporównywalna ze szkocką i miażdżący magnesik w kształcie głowy łosia, który zdobi teraz naszą lodówkę.
Podoba mi się Północ, kurcze
