Dnia piątkowego wysłuchawszy wieści iż Kefir taniej się sprzedaje wyruszamy z Edzią uposażoną w
hardkor..
Zrwyka z pracy- odprowadzają mnie krzyki dzieci..
( chcą jechać ze mną)Edzia już gdzieś w okolicach wylotówki -czeka.
Dzwoni ze sto razy..

Usiłuje ją namówic by zakupiła mi szlugi nici z tego.. maltretuje mnie, że mam porzucić ową dziadowską przyjemnośc i słusznie
Jedziemy z kolegą z CB które pozwala wysłuchać różnych tekstów odnośnie >2 studenki do kraka.. co sprawia że wybieramy starożytny sposób łapania stopa i tak przez 5 samochodów podwożone podróżujemy….
Poczynając od zajebistych furek kończac na szalonych kierowcach. Jeden sie wraca na wstecznym 3 pasmówką , wsiadamy by wysiaść gdzieś 50 km przed Krakiem, na tzw.. zadup… Następny w moich oczach ukraiński mafiozo z szaleństwem w oczach- pruje cały czas powyżej setki.. Nawet na czerwonym świetle!!( Edzia w ty czasie zapada w błogi sen) Facio ma obsesję ze ktoś go śledzi..Niemniej dowozi nas cało i zdrowo na wskazane miejsce w Kraku, gdzie oczekuje nas Ela. Tu po raz pierwszy gubię parę rękawiczki nr 1- ( moja współlokatorka jeszcze o tym nie wie;))Wbijamy się dochacjendy Eli, zdobywamy grań kuchenną i zbieramy się spać kończąc resztki hardkora. O godz 2.00 tel .z salonu masażu..

Co robić suszymy włosy. Zwiajmy manatki i spotykamy się z Puchatym i Kefirkiem. Wygrywam kolejne drożdżówki, i jakieś piwko
Jest sobota rano:P
Następnie bus do Zakopca kimanie na rakach i gdzieś nade mną głos Króla Juliana. Zbudzone przez Jego Wysokość toczymy się do Roztoki, gdzie porzucamy bagaż i ….cepostradą pędza babki ( Ela i Edzia) do Moka.. Ja wlokę się niemiłosienie sklinam siebie i głupotę własną , oraz wszystko na czym świat stoi-a w międzyczasie rozglądam się za korzystnym krzakiem bądź rowem na małe kimanko..
Docieram w końcu do sprinterek goniących jakiegoś chłopa(nie ma jak dobra motywacja) zapoznajemy się z wyposażeniem baru, gubię rękawiczki nr 2. należące do Edzi. Ta zaś litościwe mnie nie zabija( to był błąd):P
Potem usiłujemy przeprowadzić lekcje zachowań i hamowań- bez zahamowań

tarzamy się w śniegu ja bez rękawiczek jest ekstra! Ela zmyka do kraka, pisać prace ja po raz drugi tego dnia przeklinam głupotę ze nie wzięłam od niej rękawiczek..
Ponowna wizyta w barze Moka.. dobijają chłopaki z Śląska.. Robię wycofa do schronu w Roztoce i na skrócie cepówki znajduję.. rękawiczki:P daremne ale zawsze to coś
Próbuję zasnać niestety reszta ekipy dobija i tak wisimy przy kartach i bro do 24..
Pobudka 5.15 zwijamy się do starego Moka na śniadanie gdzie Marian obsługuje nas, jako osobisty frędzel Tomek marzy o żeberkach ...Klarują się plany i wyruszamy .. Cel Grań Miedzianych- był celem nr 2

osiągnięty.. Warunki pogodowe zmienne.. Przy podchodzeniu zdążyłyśmy się z Edzią spalić na raczka- co chłopaków jakoś ominęło.. w drodze powrotnej lampa.. dupozjazdy i tarzanie się w śniegu..
Do zakopca docieramy wesołym samochodzikem ukrywając nadmiar pasażerów przed policją..
Wizyta w Adamo i pożegnanie pod Tesco. Wsiadamy do pociągu godz 20.00 odjazd pomiędzy tym 3 h snu przyjazd 05.00.masakra..
Padnięte lecz szczęśliwe sumujemy weekend fermentując.. Zdęcia wstawi Edzia
Spisano dnia 08.03 2010 kiedy to sąsiad pod drzwiami zostawił masę słodkości, a kobity obchodzą święto:P

_________________
Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni. A.S
" a mały lachon może być??" z cyklu znani i lubiani
