Czterech głupków z Enigmą na Skrzyczne raz wyjść chciało,
mało brakło, a by im się to nie udało.
Piw kupili dwa tuziny licząc jeszcze na schroniskowe maliny.
Do malin dolali piwa pięć litrów i zabrali się za pozbywanie sików.
Podejścia były ciekawe, widzieliśmy nawet Warszawe.
W drodze na Malinowska skałę znaleźliśmy auto... prawie całe.
Z puchatym wsiedliśmy za stery i szukaliśmy kozic dla jakiejś bajery.
Pustki na szlaku i pogrzeb w Krakowie więc zaświtało nam w głowie.
Kiełbasa miał pomysł przeklęty „schowajmy sobie piwo między grzędy”
W śniegu je zakopaliśmy i w drodze powrotnej trochę się schlaliśmy.
Szczyt został zdobyty w stylu łojantów, ludzie patrzyli jak na palantów.
Kontakt z Krabulem udało się złapać i w stronę Pilska GEKONOWI pomachać.
W drodze powrotnej towarzystwo się rozśpiewało i małą jaskinie spenetrowało.
Ciasno i ślisko tam było, a światło nam się chrzaniło.
Skończyłem z kiełbasa piwo ostatnie, kierowca myślał, że zaraz padnie.
Zjedliśmy obiad konkretny i nagle krzyknęliśmy „O rety!”
Wielkie gady pojawiły się na drodze, prawdziwy raptor warczał w zagrodzie.
Do tricareratopsa Enigma się przytuliła, ale kiełbasę i tak ochrzaniła.
Profesor przegrzebał kosze, a ja ze śmiechu padłem na nosze.
Wczołgał się później do tunelu ciemnego, złapaliśmy głupawkę nie wiedzieć od czego.
Znaleźliśmy ściankę na uboczu żeby t-rexowi zejść z oczu.
Po wszystkim trafiłem na wyspe, niestety słońce było nieczyste.
Nie opalony, lecz rozbawiony zobaczyłem, że Puchaty jest już zmęczony.
Z Eweliną mnie pogonili i do domu żeśmy wrócili.
PS. Z Małego Skrzycznego to nawet Kielce widać

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/