Witam ... Dokładnie 13.09.2010 razem z moim serduszkiem wybraliśmy się w Tatry Słowackie.
Podczas podróży mieliśmy małe problemy z miejscem siedzącym w pociągu, po zapłaceniu 240 zł w pociągu drogę z punktu "A" do punktu "B" trwającą ok. 8 godzin spędziliśmy w wagonie sypialnym linii "TLK".
Wagon bardzo czysty i zadbany, przede wszystkim czyta pościel,lampka nocna, w całym składzie obowiązuje cisza nocna. Przedział sypialny zamknięty dla osób nie posiadających biletów na wagon sypialny.
Standardowo dzień spędziliśmy w Zakopanym na aklimatyzacjii
Następnego dnia z samego rana pobudka i kolejna podróż tym razem z Zakopanego do Jaworzyny, tam startujemy...
Pogoda na szlaku była bardzo różna, mieliśmy delikatny wiaterek chmury zasłaniały górne partie gór. W połowie naszej drogi do schroniska pogoda się powoli psuła, powoli zaczęło kropić. Razem z nadchodzącym deszczem zrywał się wiatr dość silny.
Praktycznie od niedźwiadków szliśmy już w deszczu do schroniska nad Zielonym Stawem. Ok godziny 19.00 dotarliśmy do schroniska. Zmęczenie oraz głód doszczętnie nas wykończył, oczywiście pogoda też dała nam nieźle popalić. Po zameldowaniu się ciepłej kąpieli i gorącej kolacji udaliśmy się na małe co nieco i małą partyjkę w chińczyka.
Kolejnego dnia wstaliśmy ok godziny 7.30. Piękne widoki podziwialiśmy przy porannej kawie przed schroniskiem.
Kilka zdjęć z tego ranka które zrobiłem
Po śniadaniu postanowiliśmy zostać jeszcze jedną noc w Schronisku nad Zielonym Stawem. Po bardzo pysznym śniadanku poszliśmy pochodzić po okolicznych terenach.
Kiedy wychodziliśmy ze Schroniska dowiedzieliśmy się o akcji ratowniczej która odbywała się na szczycie Rakuska Czuba 2038 m.n.p.m.
Poprzedniego dnia w schronisku wieczorem zameldowało się dwóch turystów z Czech, wiek ok. 40-50 lat. Rano kiedy wstaliśmy zauważyłem tylko jednego turystę który próbował się gdzieś dodzwonić. W późniejszym czasie po rozmowie z kierowniczką okazało się że jeden z nich wybrał się na szczyt ok. godziny 3.00 nad ranem żeby porobić zdjęcia wschodzącego słońca. Pogoda nad ranem dość szybko się załamała wiatr ok.godziny 6.00 - 7.00 nagonił kilka chmurek a sam nie przestawał wiać. Kierowniczka schroniska po usłyszeniu całej historii zadzwoniła po Horską Służbę czyli po ratowników Słowackich. Co wydarzyło się dalej nie wiem, kilka godzin później widziałem tylko auto ratowników zmierzające w stronę Starego Smokowca.
Kilka zdjęć z naszego spacerku szlakami Słowackimi.
Wieczorem po kolacji i przy partyjce chińczyka z lampką wina oglądaliśmy zdjęcia które zrobiliśmy, wiedząc że rano ruszamy do następnego schroniska łza zakręciła się w oku że musimy opuścić to cudowne miejsce.
Następnego dnia pobudka wcześnie rano, pierwsze co zrobiłem od razu poszedłem do okna zobaczyć jaka pogoda. Powiem wam że żadnej rewelacji nie było raz słoneczko raz chmury ale na szczęście bez deszczu
Jak to w górach raz pod górę raz z góry i tak właśnie spokojnie wędrowaliśmy do następnego schroniska.
Oczywiście odpoczywaliśmy sobie podziwiając piękne widoki oraz piękną Słowacką naturę.
Dochodziła godzina 15.00 kierowaliśmy się w stronę kolejki linowej na Łomnicę. Kiedy wyruszaliśmy z domu zapomnieliśmy zabrać ładowarkę do aparatu, w górach nie ma sklepów z paluszkami. Byliśmy bardzo źli na siebie z tego tytułu.
Kolejną noc spędziliśmy w schronisku Zamkowskiego. Kiedy dotarliśmy na miejsce baterie w naszym aparacie się rozładowały, dzięki uprzejmości Słowackiego tragarza paluszki zostały nam dostarczone po dwóch godzinach. Po wieczornej kolacji udaliśmy się na odpoczynek.
Ostatniego dnia rano po śniadaniu kierowaliśmy się w stronę Starego Smokowca.
Nasza wyprawa powoli dobiegała końca, kierowaliśmy się w stronę Starego Smokowca. Każde z nas myślało tylko o ciepłej kąpieli oraz o dużym obiedzie. Kiedy dotarliśmy do Starego Smokowca zobaczyliśmy wojsko dużo wojska Słowackiego, pełno policji każdy z większych hoteli był obstawiony przez wojsko oraz policję. Jak później się okazało że w Starym Smokowcu był prezydent, wszystko było jasne skąd tu tyle wojska. Nawet PKS był częściowo zamknięty.
Wieczorem kiedy dojechaliśmy do Zakopanego z marszu poszliśmy coś przekąsić, wybraliśmy się do jednej z wielu pizzerii w Zakopanym. Powiem wam tylko tyle robią tam najlepszą pizzę w całym Zakopanym. Nawet dowiedzieliśmy się że knajpka była przez dwa lata na pierwszym miejscu jeżeli chodzi o jedzenie.
Dzień którego nie lubimy, czyli dzień wyjazdu do domu.
Rano pogoda płatała figle. Pociąg mieliśmy dopiero o godzinie 19.55, razem z misią wybraliśmy się do Popradu do Aqwa Parku na termy
Aqwa Park w Popradzie jest dużym kompleksem basenowym, my korzystaliśmy z term. Są trzy baseny o różnych temperaturach, pierwszy 26-30 stopni, drugi 30-34, trzeci 34-38 stopni. Jeżeli chodzi o mnie to w tym trzecim basenie za długo nie wysiedziałem.
Po całym tygodniu wędrówki w górach odpoczynek w Aqwa Parku to coś pięknego, razem z misią po wyjściu nie mieliśmy sił żeby dojść na PKS.
KOSZT WYJAZDU: ok 350 EURO Słowacja, 600 zł dojazd i powrót oraz noclegi w Zakopanym.