Egipt. Program „zwiedzaniowy” zakończony. W godzinach rannych jeszcze słynna świątynia Ramzesa III i ruszamy na tak zwany trzydniowy wypoczynek do Hurghaby. Przed nami około 300 km drogi z Luksoru do tego nadmorskiego kurortu. Z początku jazda przez płaską jak kort tenisowy pustynię, potem pojawiają się niewielkie wzgórza, które stają się coraz wyższe – wyjmuję aparat z futerału i zaczynam robić zdjęcia przez szybę autokaru, zdając sobie sprawę, że większość większość nich będzie do wyrzucenia z powodu nieostrości lub zbyt wielkich „odbić” wnętrza autokaru na szybie – wszystko zależy od aktualnego kątu padania światła. To co jako tako się nadaje do pokazania prezentuje poniżej, prosząc o wyrozumiałość z powodu usterek technicznych. Ale chyba było warto pokazać – gór o takich kształtach chyba w Europie nie ma. W tym paśmie górskim znajduje się najwyższy szczyt afrykańskiej części Egiptu – Gabal ash-Shayib 2187 m npm. Czy jest widoczny na jednym z moich zdjęć? Nie wiem, ale jak sądzę to raczej nie, bo jest położony w dość znacznej odległości od drogi, którą jechaliśmy.
Co można powiedzieć o tych górach? Piękne jak każde góry ale zarazem przeraźliwie posępne – żadnej zieleni, absolutny brak wody, brunatny kruchy piaskowiec. Czy nadają się do turystycznej eksploracji? Nic o niej nie wiem, poza tym, że ja bym raczej na to nie miał ochoty w palącym słońcu i temperaturze ok. 35 do 45 stopni Celsjusza. Może jednak są amatorzy – w Wadi Rum w pobliskiej Jordanii temperatury są podobne a wspinaczka się rozwija – z tym, że tamtejszy piaskowiec robi wrażenie mniej kruchego.
W Hurghadzie odległej od tych gór o jakieś 30 km bywa wielu Polaków – jak sądzę, to większość z nich nic o nich nie wie. Wycieczki do Luksoru wyjeżdżają w godzinach nocnych i o takich samych wracają – wtedy ich po prostu nie widać z autokaru. Ja jadąc nocą z Hurghady do Kairu też jechałem wzdłuż gór i w ogóle ich nie widziałem – przysłowiowe „egipskie ciemności” są doprawdy nie do przeniknięcia wzrokiem.
Pierwsze zdjęcie zostało wykonane o godzinie 15:17, ostatnie o 15.48 – w tym czasie przejechaliśmy około 30 km. Sześćdziesiąt pięć zdjęć – niezłe tempo – co około 30 sekund każde a jeśli policzyć te nieudane to jeszcze mniej.
To nie jedyny mój kontakt z tymi górami – następnego dnia pojechałem jeepem do beduińskiej wioski skrytej w górskiej dolinie. Zdjęcia w kolejnej relacji.
1.
2.
3.
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
