Na weekend planowałam Niżne Tatry,zniechęciła mnie pogoda i sms od Słońca Żywca,który donosił w pt,że jest paskudnie.Nie chciałam trzeci raz się tam znaleźć w niepogodę,zerknęłam na mapę Polski i znośną pogodę zobaczyłam w rejonie Wrocka..przynajmniej tak mi się wydawało

W sobotę wstałam po 3ej i chwilę potem byłam już w drodze na Wro,pełna zachwytu nad autostradą do Gliwic,i potem znaną już na Wrocek

póki co za darmo!! Trochę przeliczyłam siły,po intensywnym tygodniu w pracy i średnio przespanej nocy w okolicy Nysy powieki opadały..zajechałam na parking pod Biedronką i zdrzemnęłam się 45 minut.Ha,to było jak drugie życie:) Pognałam dalej,zajechałam do Stronia Śląskiego,pod kościołem zostawiłam auto i o 8:30 ruszyłam w stronę Goszowa,skąd żółtym szlakiem podeszłam na przeł.Dział.Pogoda taka sobie,ale wmawiałam sobie,że się poprawi,bo w planie miałam nockę w namiocie w okolicy Śnieżnika..dalej niebieskim szlakiem poszłam sobie na Przełęcz Suchą.Potem czekała mnie Droga Marianny,wyasfaltowany szlak pieszo-rowerowy,choć przyznaję,że idzie się pięknym lasem..tylko ten asfalt;-/ Niebieskim szlakiem podeszłam jeszcze do przecinającego go żółtego,który doprowadził mnie do Hranicznej Hory.Tu już zaczynało intensywnie kropić,a za chwilę już nieźle padało..Granicznym szlakiem podeszłam na Śnieżnik-przez mokradła i torfowiska-zapadając się w błotku,o widokach już dawno przestałam marzyć;-) Ale przynajmniej poczułam,że w górach jestem,było wreszcie pod górę:) Śnieżnik przywitał mnie chłodem,wiatrem..i lekkim przejaśnieniem-chwilowym oczywiście:) Chwilę marudzę,że nie ma widoków,że szkoda,bo to w końcu 1425m npm,i że pięknie tu pewnie być musi..Długo nie zabawiłam,chciało mi się kawy,więc szybko zeszłam do całkiem sympatycznego schroniska.To tu miałam gdzieś zanocować,ale była dopiero 16ta..cóż by tu robić w tak niewyraźną pogodę? po półgodzinnym posiedzeniu stwierdziłam,że spokojnie zejdę do Stronia i zastanowię się co dalej.I tak też zrobiłam.Czerwonym szlakiem przez Przełęcz Śnieżnicką dotarłam do Przełęczy Żmijowa Polana.Po drodze napotkałam kilku sympatycznych rowerzystów górskich!! Na tejże polanie stoi całkiem fajna wiata,nic tylko się wbijać,ale mi nie wiating był w głowie tylko "auting"

podeszłam na Czarną Górę,która nagrodziła mnie przeuroczą mgłą...;/ Ah,i napotkałam parę,myślałam,że tam biwakują a okazało się,że nie zjechali wyciągiem,dziewczyna ma zepsuty sandał-będzie schodzić w jednym bucie..hmmm-różne mają ludziska pomysły;-)nie zostało mi nic tylko zbiec w stronę Przełęczy Puchaczówka,z której ruszyłam w stronę Przełęczy pod Chłopkiem. Tu towarzyszyła mi już solidna zlewa...Stamtąd już tylko godzina i troszkę dzieliły mnie od parkingu pod kościołem w Stroniu,na którym byłam około 19:20.Długo się nie zastanawiałam co robić-w butach powódź,i lało bez przerwy-przebrałam się szybko i ruszyłam do domu.Droga powrotna była średnio fajna,ulewa bez przerwy..ale to nic,dzień udał mi się wyśmienicie,solidnie sobie pochodziłam,w rejonie zupełnie mi nieznanym,przepięknie zielonym,spokojnym,tego dnia bezludnym praktycznie.. a co najważniejsze znów chcę pojechać w tamte rejony-można tam niezłe długodystansowe wyprawy zaplanować-raj dla mnie-,i ten urodzaj wiatek...eh

niesamowita to odmiana po beskidzkim łażeniu..

mimo średniej pogody jestem mega zadowolona:)
Kilka fotek ze szlaku:
Początek szlaku żółtego przez las:
Fajna wiatka:
Potok Kamienica:
Na Hranicni hora:
Mistyczny Śnieżnik:
Schodzę ze szczytu i jak na złość jest namiastka widoków:
Pod schroniskiem:
Góry widzę,góry..
Kusząca miejscówka:
We mgle straszy kolejka na Czarnej Górze:
Zaraz będzie lało-przeł.Puchaczówka:
Dziś nie potrafiłam się zwlec z wyra,nie dziwię się-przeszłam,ha,niesamowitą ilość kilometrów..zawadziłam dziś na święto Stracha Polnego,w wiosce Rudzica,nieopodal Bielska-Białej
