Nie, Doktorze.
Jak powszechnie wiadomo ostatnio na Forum zawrzało. Krótko pisząc co niektórzy dążą do zniszczenia firmy odzieżowej Milo. Widać, że w swych zapędach są groźni. Firma Milo przeraziła się i robi co może aby się uratować. Np dzwoni do przypadkowych turystów i proponuje im sponsoring wyprawy wysokogórskiej. Całkowicie przypadkowo zadzwonili i do nas. Zgodzilismy się . Za ubiór, dojazd, napoje i pożywienie. Niestety - iść musielismy sami. Nogami własnymi poprzez knieje, kałuże, doły, góry i trawy. Ale wybaczamy firmie Milo. Są obecnie w szoku i niedoróbki są możliwe. Poprawią się jak widmo upadku odejdzie w siną dal. Np przejdzie na firmę Hi - Mountain.
Dzień 23 czerwca 2011 roku. Patrząc na ulice święto było. Kurze zamiecione, płoty przystrojone, tubylcy umyci i w miarę świeżo odziani. To tradycja miejscowa myć się od święta. Na szczęście nikt nam pod koła się nie rzuca. A droga była długa. Musieliśmy dojechać do końca Soblówki. Złośliwi twierdzą, że jest to za razem koniec cywilizacji. Nie jest tak. Cywilizacja kończy się w innym miejscu. Poszukiwania trwają. Firma Milo postanowiła zasponsorować trzech turystów wysokogórskich. Alfabetycznie byli to:
- Ali 7
- Ligeiro
- Łukasz T
Wiekowo wyglądałoby to inaczej.
O świcie ( 10.15 ) ruszamy spod kościoła i innych budowli użyteczności publicznej w Soblówce. Szlakiem żółtym. Potem będzie czerwony i czarny. Takie będą kolory kolejnej edycji odzieży firmy Milo. Jak przetrwa oczywiście obecną zawieruchę. Idziemy my w trzy sztuki i z pięć innych osobników. Szybko znikną z widoku. Chyba się utopili po drodze. Maszerujemy bardzo szybko. Chcemy trasę do schroniska przejść szybciej niż czasojebcy pokonują Orlą Perć. Mamy na to spore szanse. Co do pogody to w okolicach 9 rano skończyły się opady nad Żywce. Po drodze do Soblówki też nie padało, potem szlismy przez gęsty las więc też nie padało, a jak wyszlismy na Halę Rycerzową to było milusio. Tylko owieczek brakowało. Albo były

Nie pamiętam. W trakcie przemieszczania się przez las i polanę dyskutujemy. O świecie, kosmosie i kondycji Forum. Ubiór firmy Milo sprawdza się w trudnym, wysokogórskim terenie. Widać podesłali nam najlepszy towar. Boją się to i starają się. Na koniec pierwszego etapu tej wyprawy ( do której przygotowywalismy się , tak jak Vision do wycieczki w Tatry, ponad rok ) docieramy do bacówki. Obok której jest mały zagajnik krzyży, wigwam i dyby. Oraz huśtawka i inne elementy sportowe. Takie fajne miejsce jakby kto nie wiedział. Odpoczywamy na ławeczkach przed budynkiem. Obok odpoczywa kilku innych. Tak z 4 osoby. Pogoda co raz milsza, widać np szczyt zwany Rycerzową Wielką ( dawniej Bukowiną ). Niebotyczne 1226 metrów nad poziomem. Widać też Rycerzową Małą. Jak też sporo pagórków za budynkiem bacówki. Zobaczymy tego dnia Fatrę Małą, Choczańskie , Beskid Wysoki ( w sumie to w nim byliśmy wtedy

), Tatatry i coś tam pewno jeszcze. Uprasza się osobnika Ligeiro o dopisanie co widzieliśmy. Posilamy się i ruszamy zdobywać szczyt. Najwyższy szczyt jaki zdobędziemy tego dnia. W dobrym stylu go zdobyliśmy. Nikt nie padł po drodze. Wnikamy w las szczytowy. Radość, euforia, sponsorowane zdjęcie, dyskusje, euforia, liczenie ile Milo zapłaci nam za taką reklamę, powrót. Tak samo. W międzyczasie sporo luda dotarło pod bacówkę. Ale ławka wolna jeszcze była. Zasiadamy na dłużej i prażymy się w słonću letnim. Oczywiście nie marnujemy czasu tylko poważnie rozmawiamy. Jak zawsze zresztą. Czas na powrót. Przechodzimy kolo budynku, wnikamy w las i skręcamy na czarno do Soblówki. Pustki totalne. Dopiero w okolicach betonu w Soblówce zobaczymy żywych ludzi. Bo po drodze jeden wisiał. A przepraszam bardzo. W pewnym momencie z lasu wyłoniło się dwóch osobników, a w hacjendach obok drogi słychać było pieśni w wykonaniu ludzi. Prawdopodobnie świętowali z okazji święta. No i tyle by było tego wszystkiego. Docieramy do auta i jazda w dół.
Bardzo dziękujemy firmie odzieżowej Milo za umożliwienie nam zdobycia tej góry. I jeszcze chcemy przekazać firmie Milo, że jesteśmy duchem ( a czasami nawet portfelem ) z Nimi.
TRZYMAJCIE SIĘ
P.s. Powyższa opowiastka nie jest w ŻADNYM razie nabijaniem się z obywatela PrT. Z czasu i poświęcenia jakie On włożył w wiadomy temat. Natomiast w KAŻDYM przypadku jest szyderką z porywczych matołków internetowych nawołujących do bojkotu firmy Milo.
Serdecznie pozdrawiam.