Skład: Jagoda, Marcin, Łukasz i ja.
Dzień I
Było parę opcji na wyjazd w długi week. Padło na Kamnickie bo zapowiadali tam najlepszą pogodę. Jak się potem okazało nie do końca się ona sprawdziła.
Wyruszamy o 23 z WG. Na Słowacji przedzieramy się przez burzę. Ok. 7 rano jesteśmy w Jezersku. Pogoda miała być dobra a jest taka sobie. Zbieramy pinkle i idziemy w stronę Ceskiej Kocy. Podejście przez las z ciężkimi plecakami daje nam nieźle w kość.
Ok. 10 meldujemy się w ładnie położonym schronisku.
Pogoda nie rozpieszcza bo chmury siedzą nisko i nie widać wierzchołków. Robimy przerwę na śniadanie i wyruszamy w stronę Grintovca drogą „Kremzar way” zahaczając Jezerską Kocne. Początkowo podejście wiedzie zakosami przez rumowisko potem dość stromy płat śniegu na którym rozwaliłem sobie trochę łokieć uderzając w skały.
Po lekkiej wspinaczce dochodzimy do początku ferraty na wysokości ok. 2200m. Pogoda raz się poprawia a raz pogarsza.
Czekamy kilkanaście minut jednak nic się nie zmienia i postanawiamy zawrócić bo ferrata jest dość trudna, widoczność jest na kilka metrów a my nie znamy terenu. Schodzimy więc do schroniska. Po drodze postanawiamy wyjść na najbliższy szczyt koło schroniska Vratce. Zostawiamy plecaki żeby iść na lekko i dosłownie po kilku metrach zaczyna mocno padać a na dodatek mocno grzmieć. Szybko uciekamy do schroniska które okazuje się, że jest zamknięte a jeszcze 3 godz temu było tam sporo ludzi. Zastanawiamy się co teraz. Do auta ok. 1:30godz drogi a tu pada i grzmi. Okazuje się, że jest otwarty schron zimowy w piwnicy. Próbujemy jeszcze zejść do auta ze 4 razy ale co wychodzimy to zaczyna padać i znów grzmieć. Postanawiamy zostać na noc w schronie i rano coś zaatakować.
Dzień II
Wstajemy ok. 6. Niebo zachmurzone ale widać większość szczytów. Postanawiamy iść na Veliką Babę i Ledinski Vhr jednak znów mamy powtórkę z rozrywki. Już mieliśmy iść a tu znów zaczęło padać. Postanawiamy poczekać aż przestanie i zejść do auta bo nie ma sensu chodzić w deszczu. Gdy tylko doszliśmy do auta to rozpadało się na całego zatem jedziemy zatankować auto do Kranj i potem jedziemy do Ljubljany pozwiedzać miasto. Na szczęście tutaj tylko czasami coś lekko pada. Zwiedzamy potrójny most, piękną Katedrę Świętego Mikołaja, zamek na wzgórzu z którego rozpościera się wspaniały widok na miasto i okoliczne góry, uniwersytet i stare miasto.
Przy okazji jeszcze trafiamy na prezydenta Słowenii Danilo Truca który podpisywał jakiś pakt w zamku i potem pokazywał miasto delegatom.
Po całym dniu zwiedzania wracamy do Jezerska. Znajdujemy bardzo dobre miejsce do rozbicia namiotu koło rzeki i stawu pod szałasem.
Dzień III
Wstajemy o 4:30. Pogoda super praktycznie bez chmur. Wyruszamy ok. 6:45 z parkingu pod starą kolejką i kierujemy się w stronę schroniska Kranjska koca na Ledinah. Trasa prowadzi przez fajna ferrate "Slovenian way".
O 8:30 jesteśmy na miejscu. Tutaj dopiero widzimy drogowskazy i okazuje się, że trasa którą zaplanowaliśmy jest bardzo długa.
Zastanawiamy się co robić. Nie opłaca się już wracać na inne drogi więc postanawiamy wejść na Koroską Rinkę i potem postanowimy co dalej. Na niebie przewijają się raz jasne raz ciemne chmury z przebłyskami słońca. Idziemy w stronę Jeziersko Sedno.
Tutaj robimy odpoczynek i następnie po polach śnieżnych dostajemy się pod ferratę. Wydaje się, że na szczyt jest nie daleko ale droga jest dość długa. W trudniejszych miejscach jest stalowa lina jednak większość to wspinaczka w kruchej skale.
Trzeba uważać bo ekspozycja jest bardzo duża. Osobiście jeszcze takiej nie widziałem więc robi na mnie spore wrażenie.
O 12 stej meldujemy się na szczycie. Widoki są wspaniałe

.
Nie mamy czasu żeby się nimi nacieszyć ponieważ czeka nas jeszcze długa droga i nie chcemy się natknąć na popołudniowe burze. Schodzimy w dół i kierujemy się w stronę Skuty na drogę „via Zmavcarje”.
Znów przechodzimy przez 2 pola śnieżne i dochodzimy do ściany. Droga w większości wiedzie po prętach.
Po paru minutach dochodzimy do bardzo eksponowanej krótkiej grani.
Następnie wspinamy się po kruchych skałach. Nagle niebo zachodzi niskimi chmurami i robi się nieciekawie. Ze szczytu schodzi chłopak i dziewczyna z polski którzy przez swoja nieuwagę strącają w naszą stronę sporych rozmiarów kamienie. Dobrze, że nikt z nas nie dostał bo mogło się to skończyć tragicznie. Na szczycie jesteśmy o 14:20

.
Parę zdjęć i wpis do księgi i idziemy w stronę Mlinarsko sedlno. Dochodzimy do skrzyżowania z ferratą przez Dolgi hrbet. Postanawiamy jednak nią nie iść bo pogoda jest bardzo niepewna i obejść ja dołem w razie czego żebyśmy mieli możliwość ucieczki do schronu.
Schodząc przeoczyliśmy drogę pod samą ścianą i schodzimy za bardzo w dół. Jesteśmy już bardzo zmęczeni a tu jeszcze czeka nas podejście na przełęcz. O 15:45 jesteśmy na Mlinarsko sedlo.
Nasz główny cel tego wyjazdu czyli Grintavec jest na wyciągnięcie ręki ale już nie mamy sił żeby na niego iść. Robimy przerwę żeby nabrać coś sił bo teraz czeka nas zejście ferratą „Frischauf way”. Ogólnie droga łatwa wiedzie zakosami po półkach skalnych. Jedynie w środkowym fragmencie jest przejście przez stromą ścianę z bardzo dużą ekspozycją ale jesteśmy tam ubezpieczeni stalówką.
Podczas zejścia pogoda znacznie się poprawia i zaczyna nas prażyć słońce. Jeszcze tylko zejście przez pole śnieżne, piarg i kamienie i o 18:15 jesteśmy w Ceskiej kocy. Jesteśmy już wykończeni. Nogi nam wchodzą do d….Na szczęście dzisiaj schronisko jest otwarte więc kupujemy coś do jedzenia i po godzinie odpoczynku schodzimy do samochodu.
O 20:15 jesteśmy przy samochodzie. Jedziemy na nasze miejsce biwakowe.
Dzień IV
Powrót do domu.
Podsumowując to pogoda pokrzyżowała nam trochę plany i nie udało się zdobyć najwyższego szczytu.
Góry zrobiły na nas ogromne wrażenie przez swoje masywne i strome ściany z bardzo dużą ekspozycją. Jest powód żeby tam jeszcze wrócić. Mam już plan na super trasę

.