badrel napisał(a):
Nie zostawia się kogoś słabszego w górach, nawet jak to przełęcz Liliowe i blisko Kasprowy, czy Murowaniec.
Będę polemizować, zabezpieczając się zawczasu "zależy od osoby, miejsca, pogody etc."
Byłam w takiej sytuacji, że zawracałam się na szlaku, który był naszym (ekipy) celem, esencją i w ogóle meritum przejazdu jakieś 1000 km na płd-wsch. Gwoli doprecyzowania - wracałam tą samą drogą, którą przyszłam (więc umiałam ją ocenić), o trudnościach techniczno-orientacyjnych zerowych, ze świadomością własnych możliwości etc (zdobytą poprzez kilka poprzednich wyjazdów górskich).
Co w takiej sytuacji poradziłbyś moim kumplom? Olać szczyt, będąc godzinę drogi od niego (zwłaszcza, że nie masz możliwości "po prostu" wyskoczyć i zdobyć go kiedy indziej?)? Ciągnąć na siłę dziewczynę na szczyt (a szlak był trudny, oj, trudny...ponoć gorszy od OP)? Czy rzeczywiście pozwolić jej wracać po własnych śladach prostą ścieżką i dogonić najszybciej, jak się da? Czasem sytuacja wymusza "najmniejsze zło".
Ad rem. Jaro86 moim zdaniem podjąłeś właściwą decyzję zarówno w kwestii wycofu, jak i zostawienia dziewczyny w bezpiecznym miejscu. Na przyszłość - jako osoba o podobnych problemach - radzę "oswajać się" z łańcuchami (Kościeliska z Wąwozem Kraków i Smoczą Jamą, jaskiniami Raptawicką i Mylną, czy Szpiglasowa Przełęcz od strony D5SP) i wrócić za jakiś czas. Najlepiej w towarzystwie doświadczonej osoby
