Tatry Niżne wodziły mnie za nos od dłuższego czasu.Dwa lata temu w listopadzie wyszliśmy na Dumbier.Chopok się nie udał,i w zeszłym roku też nas zwiódł na manowce.Poza tym kręciłam się po niżnotatrzańskich opłotkach..tym razem prognoza była obiecująca.Pojechaliśmy w sobotę nad ranem,i już przed 7mą zaparkowałam na parkingu przy Demanowskiej Jaskini Slobody.Z wozu obok akurat wytoczyła się ekipa czeskich sąsiadów.Poza tym pustka..Plan na sobotę zakładał niezłą przebieżkę.Ruszyliśmy niebieskim szlakiem na sedno Machnate.To spokojny szlak wiodący lasem,z coraz większymi prześwitami na grań Tatr Niżnych.Szliśmy sami,spokój.Ciszę zakłócał tylko helikopter kursujący na Chopok z jakimiś wielkimi metalowymi elementami..Fajnie,że pusto na szlaku.O to chodziło..
Na sedle zadowoleni,że zyskaliśmy na czasie ruszyliśmy w stronę Krakovej holi (1751m npm) Ja przodem,jak to zawsze..szłam sobie zadowolona,trochę mi plecak ciążył,ciepłe ciuchy załadowałam,ale co tam..i tu nagle stanęłam dęba..słyszę ryk..blisko,i jakieś wycie,i ryk..o rany,zapodałam krok w tył.Greg przymaszerował i nasłuchujemy..w myślach jestem już na najbliższym drzewie,z całym majdanem..ale póki co stoję na ziemi i mam pietra..to pewnie banda wściekłych i głodnych niedźwiedzi tak ryczy..hehe,Greg się śmieje..tak,wiem,to jelenie i pewnie mają rykowisko.Ale wyją i ryczą tak przeraźliwie,że nadal mam cykora iść dalej.Łap z komórkę i dzwonie do kumpla,szukaj mi o jeleniach-mówię Mu. Po chwili oddzwania i mówi,że pasi,właśnie zaczęły się ryki jeleni…wierzcie lub nie,ale takiego słuchowiska w życiu jeszcze nie przeżyłam.Jelenie ryczą,warczą,wyją i wydają takie tępe „ho ho ho”-jakby złośliwy podstępny śmiech…coś niesamowitego.Poszliśmy dalej,porykiwanie niosło się po górach jeszcze długi czas,żaden jeleń jednak się nam nie objawił…;-)
Dotarliśmy do sela Javorie i przez Prasivę pomaszerowaliśmy na Demanovske Sedlo.Z daleka widać było,że na Dumbierze sporo ludzi.Zjedliśmy sobie śniadanie i udaliśmy się w stronę Chopoka.
Ten odcinek był najbardziej oblegany w obie strony.Przy Kamennej Chacie pod Chopokiem (2023m npn) szybkie piwo i w drogę,bo tłum hałaśliwy..czym dalej za plecami zostawał Chopok ze swoją narciarską infrastrukturą i szkieletami wyciągów tym mniej było ludzi na szlaku.Fajnie.
Szybko przez Deresze przeszliśmy na sedno Polany i na Polanę (1889m npm).Tam przerwa,bo i widoki piękne i rozległe.
Naszym celem był jednak Chabenec,więc ruszyliśmy w drogę. Trochę w dół i w górę,przez Kriźske Sedlo i Kotliską,i dotarliśmy na Chabenec (1955m npm).
Po drodze wreszcie ukazała się jakaś zwierzyna.
Ze szczytu odbiliśmy niebieskim szlakiem do utulni pod Chabencom.Nie liczyłam na miejsce w chatce,mieliśmy namiot.Po pół godziny zauważyliśmy dym z komina utulni.Szybko byliśmy obok.Przeczucie mnie nie myliło,miejsca w środku nie było,więc szybko rozbiliśmy namiot.
Wieczór był zimny,słońce zaszło,zostało szybko wypić piwo,brr,i gorącą herbatę.Po zmroku wszyscy szybko zniknęli w ciepłej chatce,my w namiocie.Temperatura w środku 4stopnie..oczywiście nie pospałam,całą noc nasłuchiwałam porykiwania jeleni w dolinie,tudzież chrapania gościa co spał obok chatki,tak w śpiworze po prostu.Raz z nudy wylazłam nawet na rekonesans,niebo rozgwieżdżone cudnie i ani widu jelenia ani niedźwiedzia..tylko ten ryk..
Rano o 5.45 przywitało nas przepięknym chłodkiem i przymrozkiem,temperatura przy gruncie wynosiła -2 stopnie.Hmm..
Zapowiadał się ładny dzień.Śniadanie i i ruszyliśmy szybko,tak żeby na „złotą godzinę”fotograficzną być na grani i oglądać widoki..Pięknie.
Udało się wstrzelić z terminem z tymi Tatrami,w końcu.Plan przewidywał nawrotkę przez Chabenec na Polanę,skąd odbiliśmy na szlak żółty wiodący przez Bór (1887m npm) i Havrany (1452m npm).Już od Chabenca towarzyszył nam przefajny widok na Tatry Zachodnie i Wysokie.
Końcówka zejścia wiodła przez las gdzie znów w oddali słyszeć się dało porykiwania jeleni,żaden nadal jednak nie chciał się ujawnić…
Na Sedle Sinej skierowaliśmy się już definitywnie w dół żeby punkt 12:00 wynurzyć się z lasu,tuż obok parkingu z naszym wozem.Dziś jednak parking był full,parkingowy jednak niespecjalnie nami zainteresowany odpuścił pobór opłaty.Świetnie.Pognaliśmy do domu unikając jakichkolwiek korków..

Tym razem udały mi się w pełni te Niżne Tatry.Jesień to najfajniejszy czas żeby się tam wybrać,już marzy mi się cała niżnotatrzańska trasa graniowa.
Poza Dumbierem i Chopokiem to pasmo nadal oferuje spokój od luda, a jak ma się farta to i całkiem niezłe ryki ze strony zwierzyny!!