Od sześciu lat łażę po Sudetach z kijami trekingowymi, zaczynałam jak typowa stonka w jakichś adidaskach nie mając pojęcia o turystyce.Tatry, przez cały czas mnie tam nie ciągnęło; miałam takie przeświadczenie, że prawdziwi turyści jeżdżą w Sudety a w Tatry cała reszta

, życie jednak weryfikuje sporo poglądów...We wrześniu tego roku tak się złożyło, że miałam okazję pojechać do Zakopanego z bratem i bratową, zbrodnią byłoby nie skorzystać więc jedziemy.Wyjeżdźamy z domu gdzieś po piętnastej, brat oznajmia beztrosko, że będziemy w trzy godziny(miejscowość pod Wrocławiem, jakieś 300km do Zakopanego), na miejsce docieramy przed...północą po ok.ośmiu godzinach jazdy

No i szukamy noclegu w nocy o północy w Zakopanem, na szczęście znajdujemy i upojeni wrażeniami idziemy w kimę.Wstaję o piątej licząc na jakiś autobus do Kużnic o szóstej, oczywiście mając plan miasta błądzę po ciemku szukając dworca pks, całe szczęście udaję mi się go wkońcu znależć.Okazuje się, że niepotrzebnie się tak wczas zrywałam bo pierwszy autobus jest dopiero za godzinę, jakiś góral z napisem NOCLEGI proponuje mnie podwieźć już zaraz, ale wolę zaoszczędzić 17zł i poczekać na busa

Jazda busem parę minut i wkońcu ruszam na szlak.Idę zielonym na Kasprowy i ciągle nie mogę uwierzyć, że jestem w Tatrach, powoli to do mnie dociera gdzieś między Czarnym Stawem Gąsienicowym a szlakiem w dół przez Boczań.Pogoda tego dnia nie jest idealna, bo szczyty toną w chmurach, ale i tak mój zachwyt sięga zenitu.Po południu Krupówki, obiad, oglądanie zdjęc z przebytej wędrówki i lulu.Następnego dnia wstaję przed szóstą i idę na busa do Palenicy Białczańskiej, skąd ruszam do Morskiego Oka.Asfalt jest okropny i zastanawiam się dlaczego zamiast męczyć konie nie zrobią wypożyczalni rowerów czy czegoś w tym guście(wtedy nie wiem jeszcze, że był taki pomysł).Po dwóch godzinach docieram wkońcu do MOKA, trochę fotek i zachwytów i ruszam przeż Świstówkę do Piątki.I na tym szlaku mój zachwyt nad tymi górami doprowadza mnie niemal do obłędu i rodzi się twarde postanowienie: JA TU MUSZĘ WRÓCIĆ!

I to na tydzień co najmniej.Od wyjazdu minął przeszło miesiąc, a ja myślę cały czas o Tatrach, czy ja zwariowałam?

Jeszcze w żadnym miejscu w Sudetach nie doświadczyłam uczucia, że oto wróciłam do siebie, do źródła, do pełni szczęścia, cholera nie wiem jak to nazwać.Tak, ja zwariowałam, nie chcę się leczyć

.
I trochę wybranych fotek:
https://picasaweb.google.com/apodsiadlo ... directlink
https://picasaweb.google.com/apodsiadlo ... directlink
_________________
Tam na dole zostało wszystko to, co cię męczy...
Moje zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/108001293735779794442