Jak nigdy trudno mi zabrać się do napisania relacji i nawet tytułu nie wymyśliłam . Wpadłam w jakiś nastrój ..Pomyślałam : mój Boże czytam relacje o wejściach na M.Blanc , Grossglockner czy jak się one tam wszystkie nazywają , przejściach przez lodowce , ferraty ..
I chociaż nikt i nic nie upoważnia mnie do napisania relacji , to zakładam że ktoś to może jednak przeczyta
Więc piszę i podzielę się wrażeniami , chociaż góry trudne , to była następna fajna "wędrówkowa" frajda.
Żadnych wątpliwości nie było kiedy styczniowy wieczór napełnił nasze szklaneczki whisky i z mapą rozpatrywaliśmy pomysł sierpniowego wyjazdu do Austrii wybierając region i to po prostu było kapitalne.
Przejazd autostradami był jak błogi sen. Zapadałam chwilami w całkiem przyjemny stan bezmyślności , który ogarnia mnie podczas długich podróży . Znowu mieliśmy wędrować po austriackich Alpach.
Jesteśmy w Ischgl. Ischgl- miasteczko -narciarski kurort stanowi dla mnie ideał małego miasta. W tle każdej uliczki unoszą się majestatyczne góry na tle intensywnego błękitnego bezchmurnego nieba .. Sklepy z pamiątkami , puby , bary , restauracje uczęszczane wyłącznie przez turystów.
Piękne malownicze , uporządkowane pod linijkę i takie cukierkowe.
A największym atutem miasteczka jak to w Austrii są czyściutkie ulice i lśniące auta jakby dopiero wyjechały z salonu.
I nasz przytulny hotelik Victoria . O piękniejsze położenie trudno sobie wymarzyć .
dzień 2) 22 sierpień
Poranek śniadanko , wyruszamy gondolą na Alpengasthof (Alpenhaus) 2308 , następnie wjazd krzesełkami B-2 granica Austria-Szwajcaria i własnie dowiedziałam się , że Szwajcaria jest w strefie Schengen
rozpoczynamy podejście na Flimspitze 3113.
wow! połamane paznokcie ..polała się pierwsza krew ..decyzja wracamy
Zjeżdżamy N-1 po stronie szwajcarskiej do stacji Alptrida 2263 , wjeżdżamy N-6 krzeselkami i urządzamy piknik na kocyku.
Ponieważ mamy spory zapas czasu do zmierzchu podejmujemy decyzję i wyruszamy na Piz Munschunns 2667
dzień 3) 23 sierpień
Dojeżdżamy ciut świt z Ischgl do Galtur . Samochód zostaje na parkingu a my wyruszamy lekko pod góre doliną Jamtal o schroniska Jamtalhutte 2165
Wg oznakowań 3 godz. , mamy 0.5 godz zapasu czasowego uzupełnianmy płyny , zostawiamy plecaki , robimy przepakowkę i wyruszamy . Celem jest Westliches Gamshorn 2987.
wg oznakowań czas ze schroniska 2,5 do osiągnięcia celu hmm...pomyślałam ...to pikuś
idziemy całkiem niewinnie, ale tylko przez krótkie 0,5 godziny , zaczynają się kamienie, głazy, idziemy , prawie się czołgamy , kamienie , kamyczki, szuter, wyrypiasto pod górę , idziemy i jakoś nic nam nie ubywa , patrzę na zegarek , szczyt majaczy gdzieś w oddali zastanawiam się czy zegarek mi szwankuje , coś mi tu nie pasuje, idziemy z mozołem i wydaje się , że to już ostatni odcinek , kijki bardziej przeszkadzaja niż pomagają i nawet już ta wspinaczka podoba mi się , że nie mam czasu na zastanawianie się czy to dobrze czy to źle , ale wyciągam komórkę włączam i gadam do siebie idąc na czworaka ..doprawdy nie wiem co to mi strzeliło do glowy , to niesamowite – tak to teraz oceniam ogladając nagranie , bo raczej potrzebna była rozwaga przy poruszaniu się w tym skalistym i stromym terenie ..nie wspomnę o połamanych paznokciach i po 3,5 godziny stajemy na szczycie
wg oznaczeń mamy godzinne opóźnienie..
Czas zejścia 1,5 godz.! I to był sprint na kolację
Tego wieczoru mogę powiedzieć , że jesteśmy zmęczeni jak konie po westernie , i jak dla mnie to była wyrypa
Nie znam zwyczajów w schroniskach austraickich , bo po raz pierwszy będziemy tutaj nocować
Stoły nakryte obrusami , obsługa prawie jak w restauracji i nasza zasłużona kolacja w schronisku z zimnym piwkiem oczywiście wylądowała na naszym stole nr 11 i nie dziwi mnie ten austriacki pozrądek że każdy stół miał swój numer .
Zwyczaje zupełnie odmienne od naszych i hiszpańskich schronisk .
Największa niespodzianka tego wieczoru spotkała mnie pod prysznicem , ba umyłam ząbki , rozebralam się i weszłam pod prysznic a tu zonk , nie wiem gdzie włączyc wodę , stoję spokojnie hmm..macam , przyciskam , delikatnie dotykam , wykonuję ruchy wzdłuż wszerz może jakaś fotokórka zadziała .. a tu nic..kurde ..stoję jak blondynka pod prysznicem ..nagle zza drzwi słyszę donośny głos mojego Zb.K. : Ala przyniosłem Ci żeton musisz wrzucić ...
te 2 euro i 3 minuty ciepłej wody to była największa rozkosz dzisiejszego wieczoru
ale to była rozkosz po austriacku , ciąg dalszy rozkoszy umilał nam chivas oraz świeżutka polska przekąska sprawiedliwie dzielona w swietle czołówki
dzień 4) 24 sierpień
rano w schronisku jest milutko , ale wylegiwać Austriacy się nie dają , bo o 8mej musimy opuścić pokój
pakowanko , delektujemy się śniadaniem , napełniamy termosy ciepłą ogólnodostępną bezpłatną owocową słodką herbatką i podziwiamy sprawność alpinistów szykujących się do wyjścia na lodowiec a my zadowoleni wyruszamy w przeciwnym kierunku niz nasz wczorajszy szczyt . Pogoda nam sprzyja i wyruszamy na Ruskopf 2693 .
teraz piknikując podglądamy przejście grupy przez lodowiec
zejście do schroniska , samochodu i nasz hotelik Victoria i nasz kelner sympatyczny i piwo zimne i duże i znów z uczuciem zadowolenia położyłam się do łóżka i jak dobrze mieć wodę ciut dłużej niż 3 min...
cdn.