No bo jak jesteśmy ofermy i nie zrobiliśmy Tower Ridge kiedy jeszcze dni były długie, i trzeba to przełożyć na kolejny sezon, to przynajmniej sobie poogarnialiśmy na znacznie krótszej Castle Ridge. Zawsze coś!
Północna ściana. Wszystko się ze sobą zlewa na tym zdjęciu, w ogóle nie widać trzech wymiarów, ale generalnie CR to formacja najbardziej po prawej:
Scrambling zaczął się szybko, jak zwykle wkurzała mnie ślizgawica. Dołu tej ściany nigdy nie oświetla słońce, dlatego mokro jest tam zawsze.
W pierwszym kominku skorzystałam ze wsparcia:
Kiedy wydostałam się z niego, dołączyłam do czekających Mazia i Daniela którzy wspięli się na żywca. Pozostała dwójka także miała być asekurowana. Daniel rzucił uwolnioną przeze mnie linę w dół, a ta nagle... Zniknęła. Chłop miał chwilowe zaćmienie umysłu i nie przywiązał jej do niczego. Całę szczęście że zatrzymała się koło chłopaków, nie poleciała niżej. Mielibyśmy spory problem, bo nie wiem jak dała bym radę zejść tym kominkiem, a taka opcja i tak była lepsza niż żywcowanie w stronę plateau. Klasyczne "więcej szczęścia niż rozumu".
Kolejny kominek był trochę straszny

Bo dla odmiany eksponowany:
Potem już nie trzeba było wyciągać liny, okazało się ze dalej jest znów odcinek raczej prostego scramblingu, plus w jednym miejscu grań się zwężała i był nawet mały konik, którego pozwoliłam sobie obejść
Ogólnie to jesteśmy trochę topograficzne ..., bo nikt się nie przygotował do tej trasy - Daniel widział w necie jedno zdjęcie, Marcin coś przeczytał, ale nie bardzo pamiętał, myśmy tylko przejrzeli nasze lutowe fotki. Wiedzieliśmy że jest jakiś kluczowy kominek i że droga ma scramblingową wycenę 4, tak poza tym była dla nas niespodzianką.
To nasze stare zdjęcia. Tak na logikę to oni wchodzą "naszymi" kominkami, ale nie jestem pewna, nie do końca mi się to zgadza...
Daniel robi Świebodzin:
Widoki na zejściu:
Wracaliśmy przez Glasgow żeby odstawić kolegę, i opowiadał nam o swojej strasznej dzielnicy, Govan. Owszem nie wyglądała szczególnie elegancko, ale uwierzyliśmy mu dopiero kiedy wstąpiliśmy do monopola po piwko: pancerne szyby, szyby również w środku i ten znak na drzwiach:
Wypad był bardzo udany i widzę teraz, jak bardzo pomaga mi chodzenie raz na jakiś czas na ściankę! Wreszcie załapałam co daje protekcja liny. Teraz nie byłaby już możliwa moja akcja z podejścia na Łomnicę. Kolejnym celem będzie poprawienie pracy nóg, bo to w tej chwili mój najsłabszy punkt.
Aha, na szczyt oczywiście się nie pchaliśmy, ileż można
