Ali7 napisał(a):
Jako dziecior niejednokrotnie bywałem w górach z nauczycielami, o zgrozo zimą też i o ile mnie pamięć nie myli, nikt nie zginął
Myślę, ze dyskusja wkracza w skrajności.
Przynajmniej z mego doświadczenia, to pewna część wycieczek szkolnych, jest z opiekunami, gdzie przewodnik jest zupełnie zbędny. Wielu nauczycieli chodzi po górach, część z nich jest geografami, przyrodnikami, czy też mają sporą wiedzę o nich.
Najwięcej grup jest z opiekunami „obojętnymi”, czyli takimi, którzy o górach nie wiele wiedzą, podobnie z tematami z nimi związanymi. Taka wycieczka bez przewodnika jest „pusta”, ot zwykłe przegonienie stada owiec. Jednak są to osoby odpowiedzialne, często przewrażliwione na punkcie bezpieczeństwa, gdzie nieraz już musiałem ich namawiać i przekonywać, aby wejść do Wąwozu, czy Raptawickiej. Gdy trasy są faktycznie proste, jak np.: Moko, Kościeliska, czy Chochołowska, to nie ma problemu. Jednak jak dojdzie Wąwóz, Raptawicka, czy Czarny St. pod Rysami, to już różnie może być.
Jest też niewielka część grup, 10%, może trochę więcej, gdzie opiekunowie są „niebezpieczni” w górach. Bardzo często są to osoby, które cos tam w górach liznęły i poczuły się, jako fachowcy/znawcy, gdzie w rzeczywistości ich wiedza jest nadal bardzo niewielka. To, ze weszli na Giewont, a może nawet na Rysy, spowodowało u nich poczucie większej wartości. Ale tak to jest, że im dłużej człowiek chodzi po górach (i zdobywa doświadczenie), to tym bardziej czuje się w stosunku do nich maluczkim.
Są tez niebezpieczni opiekunowie, którzy po górach nie chodzą, jednak mają wygórowane wymagania.
Wydawałoby się, co to jest to 10%?, przeca 90% wycieczek jest pod dobra opieką. Jednak jak się popatrzy, że jednego dnia w „gorącym okresie” może w Tatry wchodzić np. 300 wycieczek na dzień, to oznacza, że 30 grup danego dnia jest pod opieka osób „niebezpiecznych”. Czyli może być to nawet 900 dzieciaków dziennie, a przez wiosenny „gorący” sezon ok. 21 tysięcy. Podzielmy to przez połowę, to i tak daje sporą liczbę. Sami zauważcie, że przestaje to być zabawne.
Czytam tutaj wypowiedzi krytykujące przymus przewodnicki, przez osoby chodzące po Tatrach, ba nawet bardzo je ceniące. Przyznam się szczerze, że za bardzo nie rozumiem ich nastawienia. Nie, kto inny, jak właśnie oni powinni dwoma rękoma być za tym przymusem, tym bardziej, że ich to nie dotyczy. Dlaczego?...ochrona przyrody. Wiem, wiem, mafiozo chief, obcykany pretekst sobie znalazł.
No chyba trudno sobie wyobrazić fascynata Tatrami, który by tej przyrody nie szanował i nie cenił. Przeca piękno w Tatrach nie polega tylko na obecności adrenaliny.
Właśnie nie, kto inny jak przewodnicy, chronią ta przyrodę przed tymi grupami. To nie jest tak, ze te grupy są złe same w sobie. Nie, po prostu zarówno uczniowie, jak i nauczyciele, nie posiadają pewnej wiedzy, związanej konsekwencjami przyrodniczymi przy nieodpowiednim zachowaniu/poruszaniu się. Aspektów tej ochrony, jest bardzo wiele, jednak skupie się na jednej. Chyba każdy lub większość kojarzy szlaki, które znacznie są poszerzone w stosunku do tego właściwego. Stare Kościeliska (polana w Dol. Kościeliskiej), są takim dość dobrym przykładem. Więc warto sobie wyobrazić, ze pomimo, obecności przewodnika, którzy zwracają uwagę, aby nie chodzić poza ścieżką/drogą, wyglądają one tak jak wyglądają. Więc co dopiero będzie bez przewodnika?, nie wspomnę o kolejnych lub poszerzonych skrótach, śmieceniu, itp.
Wg mojej oceny 50% grup, a na pewno 30% nie jest tego świadoma i będą szlaki poszerzać i tworzyć nowe lub utrwalać istniejące skróty, czy deptaki. Dziennie te 30% daje prawie 3 tysiące osób w wiosennym sezonie prawie 65 tysięcy.
Moim zdaniem to jest właśnie główna przyczyna, dla której Skawiński/TPN, chce utrzymać ten obowiązek dla grup szkolnych. Strażnicy Parku, bez pomocy przewodników, nie będą w stanie zapewnić ochrony dla poszczególnych obszarów. Warto pamiętać, to, co w przyrodzie zostanie zniszczone w ciągu jednego sezonu, musi się odbudowywać przez wiele lat.
Drodzy fascynaci Tatr, pamiętajcie, że sezon wiosenny wycieczek szkolnych, to nie tylko ZWIĘKSZKONY RUCH TURYSTYCZNY, lecz jest to
ZMASOWANY RUCH TURYSTYCZNY. Nie znam kraju w Europie, aby w tak krótkim czasie był tak zmasowany ruch turystyczny na tak niewielkiej powierzchni obszaru. Dlatego porównywanie się do nich, jest bez sensu.
Ktoś z Was może zna?
Możliwe, że w takim sezonie może być nawet 200 tyś wejść w Tatry z samych tylko wycieczek szkolnych, gdzie może nawet 80% z nich nie ma żadnego lub bardzo znikome pojęcie o ochronie przyrody.
Już nie wspomnę, jak wiele grup nie wchodzi w Tatry lub rezygnuje z tego rejonu ze względu na ograniczenie. Ale to tam, te parędziesiąt tysięcy więcej, czy mniej.
Nie ma sprawy, walczcie dalej o szlachetną wolność turystyczną. Walczcie dalej, jeśli ważniejsze jest dla was, aby dzieciak zaoszczędził 10-15 zł (bo tyle kosztuje przewodnik przy grupie 30-osobowej), niż szkody, jakie powstaną (a na pewno powstaną) w przyrodzie tatrzańskiej (niektóre może i nawet nieodwracalne).