Długo się zbierałam do podsumowania minionego roku.To jest trzecie podejście.Nie pozbieram wszystkich weekendowych wypadów w góry bo było ich za dużo, a nie prowadzę już kroniki. Z drugiej strony opisywać każde cotygodniowe wyjście w Sudety mogłoby okazać się nudne.Więc nie będę.Opiszę tylko najciekawsze wyprawy
A więc majowy weekend spędziliśmy na
ferratach nad Gardą.Pękła Rino Pisetta, mieliśmy też w planach Monte Albano ale była zamknięta z powodu uszkodzonych ubezpieczeń(byliśmy tam rok wcześniej więc wiedząc jakie są odcinki nie ryzykowaliśmy), więc zamiennie Rio Sallagoni, i łatwa ale długa(1400 m w pionie) Che Guevara. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Panny w Kapeluszach koło Bolzano
Następny wypad to czerwcowe-bożocielne, nie do końca udane Dolomity
Brenta. 
Przywitały nas burzą, zamiast ferratą doszliśmy do schroniska zwykłym szlakiem,przemokliśmy na maksa, w schronisku dowiedzieliśmy się że Via delle Bocchette jest nie do przejścia z powodu zalegającego śniegu.Potwierdził to Niemiec który próbował się przebić i musiał zawrócić.Co prawda wieczorem mieliśmy piękny zachód słońca ale rano nastąpiła teleportacja w okolice Cortiny gdzie udało nam się przejść łatwą ale długą ferratę
Dibona na Cristallino(od dołu-masakra) i krótką D-ferratkę
Ettore Bovero naCol Rosa
Lipiec deszczowy był w Alpach.Ponieważ rok wcześniej ,,udało” mi się spędzić w Alpach Austriackich tygodniowy urlop obserwując zwyczaje alpejskich krów z okien apartamentu, tegorocznym postanowieniem było-
JECHAĆ JAK BĘDZIE POGODA CHOĆBY NA WEEKEND .I w ten sposób udało się zrobić kilka ciekawych rzeczy:
16.07.2011-
Ferrata Konigsjodler-niestety samotnie bo moje towarzyszki odpadły na samym początku ferraty
Zdjęć z samej ferraty niestety nie mam bo mój aparat poszedł z moją córką na dół z przełęczy ,Mam za to niezbyt udane filmiki
W planach na 17.07 była położona rzut beretem Seewand ale siłki brakło, więc po kąpieli w Halstatter See zwiedzałyśmy
Halstatt
23.07-
Orla Perć –Kuźnice-Murowaniec-Kozia-Krzyżne-Murowaniec-Kuźnice
08.08 okno pogodowe do 14tej w masywie Dachsteinu-to był jeden z bardziej szalonych pomysłów. Pojechaliśmy z Maćkiem na jeden dzień na E-ferratę
Seewand-co prawda nie wytrzymało i zaczęło kropić już o 13tej na najtrudniejszym odcinku ferratki ale daliśmy rady wygrzebać się na górę.Na górze rozlało się zupełnie, więc zafundowaliśmy sobie zjazd kolejką na dół
12-14.08
Zugspitze i Jubileuszowa GrańCoś pięknego, niezapomniane wrażenia, włącznie z tym ,że z Jubileuszowej Grani zeszliśmy do schroniska pół godziny przed północą
20-21.08
Civetta przez Alleghesi plus PiramidaTo był drugi szalony pomysł.I jeszcze uparłam się że dojadę na miejsce.Niestety po 12 godzinach za kółkiem i 2 godzinach snu nogi odmówiły mi posłuszeństwa i mieliśmy,, lekkie” opóżnienie.Z tego powodu zrezygnowaliśmy z zejścia z Civetty ferratą Tissi , za to schodziliśmy naprawdę honorną Via Normale.Na dole po 22giej rozbijaliśmymy namiot, ogólna padaczka.2000 m w pionie zrobiło swoje.Rano zamieniamy ambitną Gianni Constantini na łatwiutką , króciutką ferratkę Piramide na Col dei Boss i powrót do kraju
Wniosek na przyszłośc-weekend w Dolomitach odpada-za daleko.Chyba że w bliższe pasmo
27.08-03.09 mój urlop w Białych Górach-czyli aklimatyzacja na
Breithornie. Wychodzimy z Breuil - Cervinii.
Na szczyt dociera 14 osobowa ekipa Guroholików
I
Monte Bianco drogą francuską –na szczycie stanęliśmy 01.09 w 12 osób( 2 osoby zrezygnowały z powodu lęku wysokości).Moje drugie wyjście na Mont Blanc, w pewnym sensie byłam szefem wyprawy.Pogoda dopisała na maksa.Kuluar mimo wielu ostrzeżeń milczał jak zaklęty.Część ekipy spała w namiotach koło Goutera, moja część w Tete Rousse.Goutiera nie udało się zarezerwować .Obawy że nie damy rady zrobić w jeden dzień 1700 m w pionie tam i spowrotem okazały się nieuzasadnione.Udało się wejść i zejść .Na szczęście , bo w nocy przysypało Wielki Kuluar
Wracając , ponieważ został nam w zapasie weekend z hakiem, zajechaliśmy na deser w Brentę, gdzie spędziliśmy na
Via delle Bocchette przecudowne 3 dni
16-17.09
Przejście Kotliny Jeleniogórskiej.Z założeniem że do pierwszego bólu,Byliśmy pierwszymi kalekami które zwieziono z Przełęczy Kowarskiej
24-25.09
Kaisergebirge-cesarskie góry, tuż za granicą niemiecko-austriacką przy autostradzie.Coś pięknego i niedrogo. Mają dwa równoległe pasma:Zahmer Kaiser(ujarzmiony cesarz) i Wilder Kaiser(dziki cesarz) połączone siodłem , na którym stoi przeurocze schronisko, w którym nocowaliśmy.Zahmer Kaiser przeszliśmy dzielnie w trójkę lądując koło 22giej w schronisku, Na Ellmauer Halt-najwyższy wierzchołek Wilder Kaiser poszłam niestety sama-znajomy złapał kontuzję i zszedł z żoną do samochodu
Podsumowując-tak dobrego roku dawno nie miałam
W przyszłym będę kontynuować weekendowe wypady
