Witam.
Ogłaszam:
Casting na współkompana (kompanów) na JEDNODNIOWE piesze wycieczki górskie w Sudetach.
Wymagania konieczne:
1.Osoby tylko z Wrocławia (chodzi o sprawy techniczno-logistyczne, gdyż jako że ja jestem z Wrocławia, toteż łatwiej będzie mi nawiązać bezpośredni kontakt z osobami tutejszymi - prościej będzie się spotkać np. po pracy w celu omówienia wypadu w góry.)
2. Tylko faceci (bo nie chcę żeby żona była zazdrosna ). Ma to być męska paczka (choć w razie rozwoju sytuacji - nie wykluczam w przyszłości udziału kobiet, ale tylko wtedy, gdyby grupa się nieco powiększyła, ale narazie to nie ten etap).
3. Pasjonaci gór (osoby, które lubią, a wręcz kochają łażenie po górach i mają pewne wiadomości na temat ekwipunku, wyposażenia i ubioru w góry - laicy odpadają)
4.Osoba z prawem jazdy (dlaczego? O tym później...)
5. Wiek 25-40 lat. Nie to żebym dyskwalifikował młodszych lub starszych, ale z rówieśnikami łatwiej jest się dogadywać - wspólne tematy itp. (Ja mam lat 30, dzieciaty - syn 2 lata)
Założenia, a więc o co mi chodzi:
Moja oferta skierowana jest do osób, które kochają góry, ale nie mają dla nich czasu, stąd wyjazdy będą jednodniowe, czyli wyjeżdżamy rano z Wrocławia, a późnym popołudniem jesteśmy z powrotem we Wrocławiu. Z reguły wygląda to tak, że wyjazd z Wrocławia koło 7.00 lub 8.00 rano, a powrót najczęściej o 16.00, jednak nie później niż o 19/20.00 (w przypadku dalej położonych Gór - np. Izerskich). Będziemy wyjeżdżać w Soboty raz w miesiącu i tylko w okresie wiosenno-wakacyjno-jesiennym. Dzień ustalimy taki, żeby wszystkim pasował. W okresie listopad-marzec robimy sobie wolne, gdyż jak wiadomo Góry zimą to inna bajka (bardziej zmrożona i niebezpieczna). Będziemy zawsze jechać własnym transportem - autem osobowym. Bo poprostu jest szybciej i wygodniej. Dlatego mile widziane będą osoby z własnym autem - choć nie jest to warunek konieczny, bo ja posiadam własne, ale było by miło czasem nie być kierowcą a tylko pasażerem. W przypadku - jednak - braku własnego auta, wymagane jest conajmniej prawo jazdy. Dlaczego? otóż, czasem jak wiadomo, może się zdarzyć na górskim szlaku, że ktoś np. skręci nogę i wówczas druga osoba wraca samochodem - ot sytuacja w praktyce. Na wycieczce odpoczywamy od codziennych problemów, pracy, rodziny, żon, kobiet i dziewczyn. Nie zabieramy ze sobą zwierząt (psów), a ponieważ idziemy po zdrowię i kondycję - to nie palimy fajek i nie pijemy piwa. Przed wycieczką wspólnie składamy się jedynie na benzynę i to będą nasze wszystkie wspólne koszty. Zwykle to będzie (30-70 zł) w zależności od tego ile przejedziemy km. Gdyby nas było więcej, to wtedy będzie taniej. Maksymalnie może nas być 4 osoby. Tak więc ilość miejsc ograniczona (oprócz mnie - 3 sztuki). Za każdym razem będziemy się starać jechać w inne miejsce. poruszać się będziemy tylko znakowanymi szlakami, zawsze z mapami i pełnym wyposażeniem. Celem będą Szczyty Sudetów Polskich i Czeskich. Na wiosnę wybrałem sobie Wielką Sowę, Lwią Górę, Ślężę i Borówkową Górę. Ale jestem otwarty na inne propozycje. Staram się wybierać góry raczej komercyjne z zapleczem - czyli, po wejściu na szczyt ma być punkt widokowy, ciekawe miejsca, np. źródła czy ruiny na zboczach i jakieś schronisko gdzie można przystanąć. Nie interesują mnie góry zarośnięte, gdzie po wejściu można spotkać tylko samotnego jelenia. Chcę mieć satysfakcję z wejścia, czyli bonus na szczycie (ale to zabrzmiało ). Zdecydowałem się na ten krok, ponieważ w góry od jakiegoś czasu jeżdżę sam i tak naprawdę nie mam nawet do kogo gęby otworzyć i jak już wspomniałem - martwię się o to, co zrobię będąc sam - jak dojdzie np. do jakiegoś urazu.
Dlaczego akurat Casting. Otóż wcześniej myślałem o klubach górskich, ale maja one charakter rodzinny, gdzie jeżdżą emeryci z wnukami, małżeństwa itp. Mi chodzi o to żeby pojechać z kumplami i iść tempem podróżnika, a nie spacerowicza. Myślałem nawet o zapisaniu się na kurs przewodnika górskiego sudeckiego, gdzie poza zawodem zyskałbym jeszcze fanatyków gór, ale jak się okazało że kurs trwa prawie dwa lata i obejmuje nie tylko góry, ale jeszcze i zabytki, to dałem sobie spokój. Bo z wykształcenia jestem historykiem, i nie chce mi się znowu czytać o kościołach itp. Bardziej interesują mnie góry pod kątem sportowym - samo chodzenie i krajobrazy, a nie zwiedzanie sanktuariów i zrujnowanych pałacyków. A jak czytałem program zajęć na tym kursie na forum SKPS, to za głowę się łapałem. Program mają tak przeładowany pierdołami że szok. Jak dla mnie to taki kurs powinien trwać ok. 6 miesięcy, żeby był atrakcyjny dla ludzi. Bo ten kurs to ma taki program prawie tak jakby to były studia magisterskie. Szkoda czasu i pieniędzy. Tym bardziej że zarobek po tym marny.
Jeżeli ktoś z was ma podobny punkt widzenia, to zapraszam do wpisów w tym temacie. Odpowiem na wszystkie pytania. Zobaczymy jaki będzie odzew. Wtedy uruchomię specjalnego e-maila. Rozpoczęcie sezonu byłoby - w razie dobrej pogody w II połowie marca lub na początku kwietnia. Wcześniej jednak jakieś spotkanie integracyjne w knajpie np.
Zapraszam
