tomek.l napisał(a):
...Ja się wiąże ósemką. Z odpowiednią, czyli gdzieś 10 cm końcówką. Nie zostawiam długiej końcówki. Nie zabezpieczam węzłem, bo ósemki nie trzeba zabezpieczać....
Ósemki nie trzeba zabezpieczać, natomiast z tą końcówka - na ściance czy w skałach, w każdym razie gdy nie dbam za bardzo o detale, jak wyjdzie za długa, to owszem zabezpieczam kluczką - bardziej chodzi o to, by zbyt długi koniec "nie dyndał". Podobno niektórym zdarza się wtedy wpiąć do przelotu tą dyndającą długą końcówką liny, znowu komuś tam zdarzyło się oberwać w oko przy odpadnięciu tą końcówka "jak z bicza trzasnął"...
W górach na drodze wielowyciągowej się nieco więcej przykładam do zawiązania ósemki, i dbam o długość końcówki, bo się zawiązuje raz (w teorii) na całą drogę.
tomek.l napisał(a):
Ósemkę mocno zaciskam. Kiedyś radzono zostawić ósemkę niezaciśniętą ponieważ niezaciśnięty węzeł miał pochłaniać cześć energii. Teraz dynamiczne liny pochłaniają ponoć tyle energii, że to co może pochłonąć niezaciśnięty węzeł jest w porównaniu z tym minimalne. Ten argument do mnie trafia

Dlatego ósemkę zaciskam.
Ósemkę się zaciska, bo każdy węzeł jak się wstępnie zaciśnie to jest stabilniejszy i mniejsza szansa, że się "sam rozwiąże" co nie jest takie niemożliwe.
Natomiast z tym pochłanianiem energii przez węzeł sprawa opiera się na niuansie - podczas odpadnięcia zadziałają znacznie większe siły niż wywiera ręka człowieka, te siły "docisną" ósemkę, a ilość energii pochłaniana w ten sposób jest całkiem spora - nie chce mi się dokładnie sprawdzać, ale ona nie jest zaniedbywalna ani nawet "nie taka mała". Proponuję się przyjrzeć temu oryginalnemu filmikowi z niniejszego wątku co się dzieje z siłą, podczas tego "pełzania" węzłów - dobrze widać jak zaciskanie - czy w tym momencie pełzanie węzła zmniejsza siłę na linie.
BTW. Jest świeży i ciekawy wątek na Brytanie:
http://wspinanie.pl/forum/read.php?7,562052
polecam, ciekawe wnioski co do autentycznej sytuacji zerwania się liny podwójnej podczas wspinaczki - jedynego znanego mi i chyba w ogóle szerzej znanego takiego przypadku za ostatnie kilkanaście lat.
Jeden z ciekawych wniosków - po ciężkim locie, nawet w górach, powinno się dać opuścić do stanowiska i przewiązać linę zamieniając końce. Zresztą trzeba mieć mocną psychę, by po "ciężkim locie" od razu kontynuować wspinaczkę, jak było w tym, tragicznym przypadku.