Też była panika i łzy tuż przed łańcuchami.. Na Koziej byłam w takiej rozterce, że nie wiedziałam już co robić czy iść dalej czy zawracać, problem był tylko taki, że i w jedną i w drugą stronę bałam się iść. Jednak uspokoiłam się, ustaliłam razem z bardziej doświadczonymi górołazami szyk i poszliśmy

Na szczęście zauważyłam, że jak już się przełamie i skupię się tylko na tym czego się chwycić, gdzie nogę postawić to nawet nie myślę o tym, że mam lęk wysokości

A to dobry znak, że potrafię się z moimi lękami uporać. Wszystko dla przepięknych widoków!
A trudniej to zdecydowanie było na przełęczy, czytając po powrocie różne wypowiedzi innych odnośnie tej trasy podziwiałam siebie, że to moja druga trasa w życiu i uporałam się z nią. Wówczas pomyślałam, że skoro udało mi się przejść Kozią to z innymi szlakami też się uporam

Za miesiąc się okaże czy się udało
Natomiast na szczycie Giewontu odczuwałam lęk wysokości i nie mogłam stanąć na równe nogi, pewniej się czułam przy ziemi
