Wysokie Taury Schobergruppe 21-28.08.2012
Skład: Jagoda, Marta, Robert i ja.
Nadszedł oczekiwany termin wyjazdu. Początkowy plan zakładał wyjazd w Alpy Otztalskie ale ze względu na niezbyt optymistyczne prognozy musieliśmy zmienić rejon działania, który zapewniał więcej możliwości w razie niepogody. Wybór padł na grupę Schobera która zainteresowała mnie w zeszłym roku podczas wyjścia na Glocka. Z Polski wyjeżdżamy ok. 18:40. Na miejscu czyli na parkingu Seichenbrunn w dolinie Debant jesteśmy ok. 5:00. Dojazd do parkingu zajmuje sporo czasu ponieważ wiedzie szutrową niezbyt dobrą drogą przez ok. 8km. Robimy przepakunek, jemy śniadanie i o 6:10 wyruszamy drogą nr 939 w stronę schroniska Wangenitzseehutte na najwyższy szczyt grupy czyli Petzeck
Widoki z każdym metrem są coraz lepsze

. Wschodzące słońce oświetla przeciwległe szczyty.
Ok. 9:00 meldujemy się w pięknie położonym schronisku. Robimy przerwę na posiłek.
Ze schroniska dzwonimy do domu bo zasięgu wszędzie brak. Widząc owce rzucamy jej kawałek chleba nie wiedząc co nas czeka. Nie czekając ani chwili owca rzuca się w naszą stronę jak opętana. Wkłada głowę do plecaków i próbuje coś zakosić. Brała się nawet za gryzienie termosa i kasku. Za cholerę nie idzie się jej pozbyć. Odpędzili ją dopiero miejscowi turyści.
Po paru minutach zbieramy się i wyruszamy w stronę szczytu.
Droga wiedzie przez tzw Kruckelkar. Ze względu na to, że po południu zapowiadali pogorszenie pogody (które na szczęście nie nastąpiło), rozdzielamy się na dwie grupy. Ja z Jagodą idziemy szybciej, by ze szczytu porobić jakieś zdjęcia póki jest dobra widoczność.
Droga na szczyt dłuży się strasznie. Praktycznie całą drogę nie widzimy celu więc nie wiadomo jak daleko jeszcze. Pytamy wracających już turystów o długość drogi na szczyt. Jedni twierdzą, że przed nami jeszcze 2 godz (!), inni że 1,5 a jeszcze inni, że 50 min. Naszym tempem udało się zmieścić w opcji nr. 3. W końcu wychodzimy w okolice zanikającego lodowca skąd widać wierzchołek

.
Po paru minutach jesteśmy na szczycie (od auta 6godz). Pomimo chmur widok na okoliczne pasma jest bardzo dobry

.
Druga grupa dołącza do nas po ok. 25 minutach. Dla Jagody, Marty i Roberta jest to nowy rekord wysokości i pierwszy 3tysięcznik

. Szczyt mamy tylko dla siebie ponieważ ruch jest bardzo mały. Wpisujemy się do książki wejść. Okazuje się, że jesteśmy tutaj pierwszymi polakami w tym roku

. Czas jak zwykle w takich sytuacjach biegnie nieubłaganie więc najwyższa pora wracać. Schodzimy tą samą drogą.
Słońce daję się nam mocno we znaki. Po ok. 1:30 jesteśmy w schronisku. Idziemy nad jeziorka wymoczyć zmęczone stopy.
Jednak po paru minutach zaczyna kropić deszcz i musimy się zbierać. Na szczęście chmury tylko nas postraszyły i reszta drogi mija już bez zakłóceń

.
W aucie meldujemy się o 17:20.
Pakujemy się i jedziemy na camping Seewiese w Tristach przy jeziorze Tristacher See z którego mamy piękny widok na przeciwległy szczyt Schleinitz oraz Dolomity Lienzkie (polecam)

.
c.d wkrótce
