Dzień VII
Po deszczowej niedzieli prognozy przewidywały na poniedziałek piękną pogodę. I tak też było przez cały dzień

. W niedzielę postanowiliśmy, że idziemy na szczyt który jest widoczny z naszego pola namiotowego czyli Schleinitz 2904mnpm. Na szczyt wiodą dwie drogi. Jedna normalna a druga to nowa ferrata która prowadzi granią przez 4 wierzchołki Sattelkopfe. Wybieramy wariant drugi

. Jedziemy samochodem do stacji Zattersfeld która jest położona na wysokości 1812mnpm. Droga wiedzie z Lienz ok. 11km stromo pod górę i jest płatna. Koło szlabanu jesteśmy przed 7mą więc nikt jeszcze nie pobiera opłat. Na parkingu robimy przepakunek i ruszamy w stronę górnej stacji kolejki Steinem Mandl.
w oddali Schleinitz
Jest dość chłodno bo ok. 6stopni. Po ok. 1 godz jesteśmy przy kolejce.
ławeczka z pięknym widokiem:)
Robimy krótki odpoczynek i ruszamy dalej drogą biegnącą po wierzchołkach wzniesień. Widok jest powalający

.
Decydujemy się wyjść na szczyt leżący przy szlaku o nazwie Goiselemandl 2433mnpm.
po prawej szczyt Goiselemandl, na lewo w chmurach Schleinitz
Następnie schodzimy z niego i kierujemy się w stronę naszej ferraty. Dochodzimy do pięknie położonych stawów i robimy przerwę na drugie śniadanie:).
Pełni energii ruszamy dalej.
Ok. 13 jesteśmy na pierwszym niższym wierzchołku Sattelkopfe na którym umieszczony jest krzyż. Widok zapiera dech
od lewej Hochschober, Kleinschober, Debantgrat, Ralfkopf, Glödis, Großglockner, Roter Knopf
Robimy sporo zdjęć i ruszamy dalej granią.
Niestety Marta słabo się czuję i rezygnuje z dalszej drogi. Wraz z Robertem schodzą do stawów i tam na nas czekają. My natomiast zdobywamy główny wierzchołek Sattelkopfe liczący 2697mnpm.
Przechodzimy przez następny wierzchołek na przełęcz i zastanawiamy się co dalej.
Großglockner
Hohe Prijakt z tej strony pięknie się prezentuje
W tym miejscu jest ostatnia możliwość opuszczenia grani. Ferrata nie jest trudna bo zaledwie „B” ale droga na wierzchołek jest jeszcze długa. Jesteśmy dopiero w jej połowie. Przed nami najtrudniejszy odcinek wiodący stromo pod górę a my czujemy już spore zmęczenie. Z żalem decydujemy się na odwrót. Schodzimy ścieżką do stawów.
Teraz już w komplecie robimy dłuższą przerwę podziwiając piękne widoki:).
Alpy Julijskie. O ile się nie mylę to od lewej: Jof Fuart, Jof di Montasio, Visoki Kanin
Niestety czas szybko leci i trzeba się zbierać. Na parking wracamy innym szlakiem niż wychodziliśmy:).
Po 9 godz od wyjścia jesteśmy na parkingu. Pakujemy się i wracamy na pole namiotowe. Pomimo nie zdobycia zakładanego celu wszyscy jesteśmy zadowoleni ponieważ widoki był zdecydowanie najlepsze podczas naszego pobytu tutaj. Jadąc w dół kobieta widząc nas z daleka podnosi szlaban nie pobierając opłaty więc udało się przejechać za free

.