Koprowy Wierch 2367m i Wrota Chałubińskiego od południa, część ostatnia opowieści.
-
6 października -tj. w sobotę musiałem dostać się już niestety do Polski.
- Jednak będąc w Popradzkim Stawie- tak pięknym miejscu, które i My odwiedziliśmy już 7 lipca 2011 roku, trudno było tak po prostu zejść asfaltem w dół do elektriczki i dalej autobusem z T.Łomnicy wrócić do Zakopanego- zwłaszcza że było bezchmurne niebo od samego rana...
- Postanowiłem więc wrócić do Polski ale przez góry- wykorzystując jeszcze dobrą pogodę do górskiej akcji. Czułem się jeszcze na siłach podjąć jakieś górskie wyzwanie ( w przeciwieństwie do 7 października) .
- Chciałem oczywiście wyjść jak najwcześniej, bowiem zakładałem że niezależnie czy zdecyduję się wracać przez Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem 2307m do Polski, czy też przez Wrota Chałubińskiego -to czeka mnie wielogodzinny marsz i duży wysiłek. Najgorsze jednak było to , że poprzedniego dnia zjadłem zapasy sera i szynki szwarcwaldzkiej, toteż pozostały mi ostatnie chipsy z Biedronki, i jedynie woda. Postanowiłem racjonalnie tym gospodarzyć, i zjeść te chipsy możliwie najpóźniej, a nastąpiło to dopiero nad Wielkim Stawem Hińczowym ok. godziny 10 rano.
- Pierwotnie zakładałem wyjście na 6 rano, jednak musiałem poczekać do niemal 7 rano, tak by jednak przede wszystkim podładować telefon komórkowy, a przy okazji naładowałem w znacznym stopniu Samsunga aparat, gdyby Olympus z jakiś względów miał odmówić współpracy, co nie nastąpiło na szczęście.
- Wyruszyłem więc przed 7 rano niewiele z hotelu Popradzki Staw , mój alarm w telefonie niewątpliwie mógł obudzić pozostałych lokatorów, ale nie było innego wyjścia. Nomen omen oni też musieli wcześnie wyjść skoro planowali Rysy. Ja je odrzuciłem gdyż moim celem był Koprowy na którym jeszcze nie byłem a to są rozbieżne kierunki. Przejście przez Rysy nie wchodziło także w grę z powodów ograniczeń czasowych.
- Wyruszyłem z hotelu, przed nim duży czarny pies pilnował może właścicielki Hotelu, tak czy owak ruszyłem przez piękny las świerkowo-limbowy. Na tym etapie dostrzegłem dwóch tragarzy zmierzających do Chaty pod Rysami z ciężkim ładunkiem, jeden czekał na drugiego, mówili że Chata pod Rysami jest otwarta. Z niewiadomych przyczyn Słowacy podnieśli cenę noclegu pod Rysami z 10 euro w 2011 roku do aż 15 Euro i to w ośmioosobowym pokoju.
- Wkrótce wyszedłem w piętro kosodrzewin
Doliny Mięguszowieckiej, odsłoniły się piękne widoki na Grań Baszt ( 2416m), Osterwę ( 1980) i Kralovą Holę ( 1946m)w Niżnych Tatrach, czy śmiałą turnię Wołowca Mięguszowieckiego ( 2277m) .
- Wnet dotarłem do skrzyżowania szlaków - w prawo czerwony na Rysy w kierunku pn.-wschodnim odbijał , a niebieski w lewo. Szybko zdobywałem wysokość niezbyt stromym chodnikiem rzędu 1700-1800 m , widoki odsłaniały się na m.in. Rysy i Chatę pod Rysami, przeleciało kilka samolotów które o dziwo udało mi się uwiecznić na kliszach.
-
Grań Baszt wyglądała coraz piękniej, na tle błękitnego nieba i księżyca nad nią i białych chmurek przewiewanych przez wiatr... Wyżej do pokonania był jedynie 100 m próg Doliny Hińczowych Stawów -ale szlak prowadził tutaj zakosami także nie ma tu żadnych trudności czy łańcuchów. Widziałem na tym szczycie progu -daleko przede mną - kozicę, która jednak wyszła na zdjęciu. Odsłoniły się wkrótce potężne masywy: Kopa Popradzka 2354m, Wysoka 2560m, oraz -po przekroczeniu progu - Mięguszowieckie Szczyty 2438m, 2410 i 2393m z Cubryną 2376m i Hińczową Turnią 2377m -wszystko to już jak wiadomo na nieodległej granicy z Polską-zatem do Kraju było już -przynajmniej teoretycznie- znad Wielkiego Stawu Hińczowego chyba najbliżej do tej pory.
- Nad stawem widać zbocze strome
Przełęczy Koprowej Wyżniej 2180mgdzie w zakosy i wyżej drewniane bele wyprowadza szlak i także
Koprowy Wierch 2367m na który można zupełnie legalnie wejść czerwonym szlakiem. Staw Hińczowy robi wrażenie- jest ogromny z falami, 20 hektarów ponad i 53 m głębokości, największe jezioro Tatr Słowackich i najgłębsze, o niewiarygodnej przejrzystości wody aż 19m ; zamarza od 15 listopada a lód schodzi dopiero koło 5 lipca ( pochodna dużej wysokości na jakiej się znajduje) . Nad stawem zrobiłem 20 minutową przerwę posiliwszy się całą jeszcze choć mocno pogniecioną po 3 dniach paczką chipsów . Na poczet błędów mogę sobie w tym miejscu zaliczyć brak kupna wystarczających zapasów żywnościowych w Polsce ( wyjazd był jednak szybki i spontaniczny) Popiłem nieco także i ruszyłem niebieskim szlakiem na Koprową Przełęcz Wyżnią 2180m. Niestety zaczął wiać coraz silniejszy wiatr, na dodatek złego zakładałem że wejdę na Koprowy ok. 10 rano, tymczasem zeszło mi tyle czasu że o 10 byłem dopiero nad Hińczowym Stawem. Z podejścia fenomenalnie wprost prezentowała się Grań Baszt z dominującym Szatanem, a także
Mały Staw Hińczowy-przepiękne jezioro leżące w Dolince Szataniej w rynnie tektonicznej ( dla mnie jedno z najpiękniejszych jezior Tatr Słowackich).
-Na przełęczy tak wiało że dłuższy odpoczynek tam nie miał sensu, byłem tam już po 11.00 bo podejście było mozolne jednak od stawu. Po drodze minęło mnie nawet 3 słowackich chłopców w wieku poniżej 10 lat bez rodziców. Wyżej ruszyłem czerwonym szlakiem w kierunku północnym, na zachód od grani- na południowy wierzchołek Koprowego Wierchu, i dalej granią na główny szczyt, znacznie wyższy np. od Świnicy. Wiatr był już okropny, w praktyce z przełęczy to 45 minut podejścia. Na szczycie było kilkadziesiąt osób. Wiało z 60 km/h mimo iż najsilniejszy wiatr miał być dopiero wieczorem. Mimo tego zzoomowałem najważniejsze szczyty, i tak okazało się że mimo takiego wiatru na Krywaniu 2495m jest kilkadziesiąt osób!! podobnie na Szpiglasowym Wierchu i przełęczy które już w 2010 roku odwiedziłem. Na Rysach też kilkadziesiąt osób na granicznym i kilka na słowackim głównym wierzchołku było.
Najbardziej jednak szokuje że przy tak potężnym wietrze znaleźli się amatorzy prawdziwie wymagających szczytów i naprawdę trudnych- na Mięguszowieckim Szczycie Wielkim 2438 m i Wysokiej 2560 m - były po dwie osoby! jak schodziłem udało mi się złapać na kliszy dwupłatowiec oraz turystę robiącego zdjęcia na tle Grani Baszt co wyszło wyśmienicie.
- Na szczycie spędziłem z pół godizny robiąc zdjęcia i krótki film , ale wiatr sprawiał że nie było to przyjemne tego dnia miejsce.
- Na przełęczy koprowej już tak wiało do zachodu koło 13.00, że w pewnym momencie wiatr porwał w stronę Hińczowego Stawu kamień wielkości ok 8 cm -niewiele brakowało -jakieś 2 m- by jakaś osoba z grupki turystów po wschodniej stronie przełęczy (nad Mięguszowiecką Doliną) dostała nim w głowę.. gdy podchodziłem na Krywań jeden z turystów słowackich zrzucił kamień który przeleciał mi kilka cm od głowy, poczułem wtedy zapach siarki...
- Wiatr i kamienie to w Tatrach zjawiska b. niebezpieczne ,z dekadę temu wiatr dosłownie zwiał z grani Małej Buczynowej Turni na Orlej Perci turystę podczas burzy a ten zginął na miejscu spadając 200 m ścianą do Pańszczycy.
- Zacząłem szybko schodzić do Doliny Hlińskiej , leżącej u podnóża Grani Hrubego i Szczyrbskiego Szczytu, ponoć ostoi kozic ,których jednak nie widziałem tego dnia. Zejście niebieskim szlakiem, dolina nudna, pusta ( 1 turysta podchodził przez 2 godziny mojego zejścia) i ocieniona, z potokiem niżej. Wielkie pola piargów żywych w kilku miejscach widoczne świeże obrywy spod Grani Hrubego. Mimo utraty wysokości-wciąż zimny wiatr nieprzyjemny nawet w piętrze kosodrzewiny ( dopiero w lesie było dość ciepło i cicho)
- Po 2 godzinach szybkiego zejścia osiągnąłem
Las Ciemnosmreczyński, stamtąd 15 minut pod górę zielonym szlakiem by odbić na kolejnym skrzyżowaniu szlaków czerwonym do Stawów Ciemnosmreczyńskich. W okolicach Ciemnych Smreczyn piękne drzewostany wśród tych które przetrwały jakimś cudem inwazję kornika, piękne kolory jesieni i pojedyncze grzyby muchomor i 3 bagniaki oraz krzaki jagód z pojedynczymi jeszcze owocami nawet w piętrze kosówki przy Ciemnosmreczyńskim Stawie. Piękne płąskie podmokłe łąki po których prowadzi czerwony szlak w początkowej fazie po długiej na 150m kładce drewnianej z bali. W Ciemnych Smreczynach byłem po 15.00 także rozpoczął się wyścig z czasem bowiem z 1400 m musiałem podejść na 2018 m * wysokość wrót Chałubińskiego w grani granicznej) a to wszystko zdążyć przed 18.00, przed zmrokiem, przed załamaniem pogody...
- Sforsowanie progu Ciemnosmreczyńskich Stawów nie było na szczęście zbyt mozolne, jednak zajęło mi ponad godzinę czasu, także nad brzegiem Niżnego Ciemnosmreczyńskiego Stawu stanąłem przed 16.30 dopiero. Po drodze piękne czerwone drzewa i krzewy, wodospad na progu Doliny, i strzelista Cubryna a z drugiej strony Kopy Liptowskie, Zawory czy Liptowskie Mury za którymi Polska... Gdy podchodziłem przez Ciemne Smreczyny to słyszałem za Liptowskimi Murami polski helikopter TOPR-u- okazało się że próbował wtedy nieudanie przyziemić w rejonie Granatów, a później jeszcze miał po 18.00 akcję w rejonie Buli pod Rysami, będąc już w Dolince za Mnichem udało mi się zrobić zdjęcie światła gdy leciał już w ciemnościach zapadających.
- Wyżej było już cięźko. Po krótkiej przerwie ruszyłem wzdłuż brzegu szukając przedwojennej ścieżki TT znaczonej również czerwono. - Niestety -nic z tego tutaj... od momentu kiedy ustanowiono tutaj rezerwat i zaniechano znakowania, szlak na odcinku brzeg Niżnego CiemnosmreczyńskiegoStawu ( 1677m)a poziomicą 1800m pod Wrotami- zanikł / przepadł całkowicie...była to b. nieklawa sytuacja w moim położeniu zważywszy na czas i miesiąc ( w terenie to dość długi odcinek bez jakiejkolwiek ścieżki)
- Jedynie pierwsze 10 m starej ścieżki od drewnianego słupa TANAP do kosodrzewiny nad brzegiem stawu było widoczne. Cała reszta starego szlaku zwyczajnie szczelnie zarosła kosodrzewiną-byłem przerażony... Zobaczyłem czy można te nieszczęsne krzaczory kosówki jakoś obejść.. jedyny sposób to przejść samą linią brzegową jeziora w kierunku północnym. Wymagało to jednak przejścia 10 m w wodzie ponieważ na takim odcinku gałęzie kosówki zwisały nad lustro stawu. Innego wyjścia nie było, śliskie kamienie , poślizgnąłem się i walnąłem w łydkę znaki zeszły po tygodniu.. wyszedłem na trawiastą łączkę ,tam wylałem wodę z butów i wykręciłem skarpety nałożyłem nazad to wszystko i dalej do góry... trzeba było wznieść się aż 150 m ponad Niżni Staw z uwagi że inaczej nie szło obejść kosodrzewin, które totalnie zarosły na odcinku Niżni-Wyżni Staw Ciemnosmreczyński. Dużo mozołu mnie to kosztowało -wspinaczka po tych stromych trawach i misternych blokach skalnych, jednak innego wyjścia nie było. Doszedłem trawersem w dół w okolice Wyżniego Stawu 1718m dopiero po 17.00.
- Wyżej szukałem nadaremnie stamtąd zniszczonej ścieżki , ruszyłem zboczem w górę- początkowo po blokach, wyżej po stromych trawach, wcześniej przekroczyłem żleb ze Szpiglasowego Wierchu, mozolnie piąłem się do góry walcząc ze stromizną i czasem, mobilizowały mnie też ciemne chmury na zachodzie za Bystrą 2250m...zwiastujące nadciągający front atmosfryczny i rychłe załamanie pogody . Stary szlak był w fatalnym stanie , niebezpieczne piarżyska na nim, i dopiero widoczny na trawie od 1800m do przełęczy. Na przełęczy włączyłem komórkę i zadzwoniłem do Rodziców, bo dopiero od polskiej strony był zasięg telefonii komórkowej. Podczas zejścia na polską stronę poślizgnąłem się i upadłem na plecak, na szczęście niegroźnie podczas rozmowy przez komórkę po 18.00 , w najwyższej części żlebu spadającego na polską stronę.
- Na Wrotach Chałubińskiego byłem o 17.59, udało mi się zejść stromy odcinek wzdłuż żlebu i do Stawu Staszica ( totalnie wyschnięty po letnio-jesiennych suszach), nim zapadły totalne ciemności. Nagrałem w Dolince za Mnichem też film przed zmrokiem. Było widać Tatry Bielskie i Mnicha czy Miedziane a także t wyschnięty Staw Staszica. 7 i 8 X tam popadał jednak deszcz, intensywnie cały dzień- także pewnie wody mu przybyło.
- Pod Mnichem ktoś biwakował, leciał też helikopter TOPR 2 krotnie już o 16.00 słyszałem i po 18.00 jak wracał z Kotła pod Rysami do Zakopanego. Schodziłem cały czas sam, przed 19.00 byłem na skrzyżowaniu szlaków na wysokości 1785m na Szpiglasową Przełęcz i Wrota, dalej stromiej ale szybko w dół przy pomocy jak zawsze niezawodnej czołówki do Moka gdzie było już cieplej. Należy podkreślić że po polskiej stronie Tatr już tak nie wiało, bowiem wiatr napierał głównie z południa i zachodu. Widziałem światła na Małęe Galerii Cubryńskiej i czołówki 3 turystów z wypadku pod Rysami schodzących z Czarnego Stawu do Moka na tle czarnych kontur Rysów i kontury Niżnych było widać i Mięguszy oraz gwiazdy zatem noc jeszcze bezdeszczowa.
- O 20.00 byłem już w schronisku nad Mokiem, tam zlot taterników i nie mogłem nic zjeść mimo iż oni się stołowali ani przenocować mimo iż byłem padnięty i miałem czym zapłacić. Stał też mikrobus TOPRU . Jeden z taterników z lat 70-tych opowiadał jak w Gankowym Żlebie w dolinie kaczej do niego filanc strzelał za komuny z broni ostrej i powiedział że za flaszkę może mnie przenocować ale nie miałem flaszki więc poszedłem do Roztoki gdzie wylądowałem o 22.40 . Po drodze bowiem spotkałem 2 gości i 1 laskę z Raby Wyżniej na Podhalu co koniem do Moka wjechali ( pozdrawiam, dalej czekam na znalezienie mnie na Facebooku), podratowali mnie białą czekoladą jabłkiem i nawet 3 papierosami cienkimi (LM chyba) czego normalnie nie palę ale w wyjątkowych okolicznościahc.. pili piwa jedno po drugim - w takim stanie doszli do Palenicy pewnie rano i zamierzali gdzieś jechać.. zostawiłem ich w końcu i ruszyłem do przepełnionej Roztoki ,.
- Kłamali więc w Moku MÓWIĄC ŻE SĄ WOLNE MIEJSCA W ROZTOCE podczas gdy jak ja doszedłem ledwo żywy -to już było kilkunastu glebantów tj. osób śpiacych gdzie popadnie na korytarzach na karimatach w śpiworach własnych za 20 zł . Mi odstąpiło małżeństwo materac więc nie było najgorzej na dole hałasowali do północy na gitarze akustycznej przy pijackich śpiewkach ja jednak byłem na tyle zmęczony że zaraz padłem i nie zważając na te hałasy zasnąłem we własnym śpiworze na materacu twardym snem. Mimo moich nalegań nie dano mi możliwości przenocowania w pokoju, nie mówiąc już o dostępie do wygodnego i ciepłego łóżka . W tej sytuacji jednak nie miałem pretensji, obiekt był przepełniony pomimo późnej jesieni. Rano się obudziłem na luzie koło 8.00- było już pochmurno a najwyższe szczyty w chmurach - w drodze do Zakopanego poznałem projektanta szpitala w Krakowie Prokocimiu z Bydgoszczy- w tym miejscu pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze dziękuję za podwiezienie za free do Zakopca. zaczął padać deszcz zdążyliśmy więc w ostatniej chwili dojść do Jego samochodu na Palenicy Białczańskiej gdzie każdą godzinę nowej doby traktują jak cały dzień za 20zł kolejne tak go skasowali.
-Od razu trafiłem pod autobus do Krakowa Szwagropolu za 20 zł normalna cena ( nie zdążyłem znaleźć legitymacji ) i jazda do Krakowa od 9.50 rano, potem busem ekspresem szybko znalazł się do Katowic gdzie byłem przed 14.00 lało już całą drogę , w Katowicach także , w mieszkaniu doszedłem przed 14.30 a najbardziej zmokłem w ... Katowicach.
- Na jesieni głównym celem było przejście ostatnich brakujących szlaków Tatr Polskich. Łaskawy w tym roku pogodowo październik pozwolił jednak na sięgnięcie do słowackich celów , zasadniczo przewidzianych na przyszły sezon. Pod względem kolorystyki znów potwierdzam fakt że październik jest lepszy od września, nie dokuczają już też upały jakie często panują w 1 połowie września jeszcze. Wadą października a w szczególności listopada są jednak bardzo zimne noce, przy czym teraz już praktycznie codziennie mroźne. Pogodowo ma być jednak w Tatrach jeszcze wyśmienicie w II połowie listopada br. , toteż doświadczonych i obeznanych z listopadowymi Tatrami - zachęcam do wykorzystania tych warunków. Tatry Zachodnie czy Dolina 5 Stawów wyglądają bezśnieżnie i wciąż jesiennie . Dziękuję za wszelkie uwagi i wskazówki, będę je brał pod uwagę jeżeli wezmę się kiedyś za jakąś nową relację. Jak chodzi o tą część Tatr Słowackich, to polecam najbardziej szlak na Koprowy przez Mięguszowiecką Dolinę -mniej podejścia niż na Krywań i Rysy, a widoki fenomenalne, przepiękne. Mnie szczególnie urzekła Grań Baszt i Mały Staw Hińczowy. Pozdrawiam i czekam na relacje późnojesienne i zimowe - wszak my w przeciwieństwie do niedźwiedzi nie zapadamy w sen zimowy...
