swi7ch napisał(a):
rogerus72 napisał(a):
ło matko człowieku, o co tym razem walczysz? trzyma cię uraz za te lejce? wyluzuj. gdybam sobie, co by było gdyby? nie wolno? myśleć nie wolno? źle to jest postrzegane? czy może jesteś wyznawcą jedynej słusznej koncepcji Lecha? i dowalasz się do ludzi w jego imieniu?
odpowiadając na Twe pytanie:
życie ludzkie jest bezcenne.
a co masz na myśli pisząc, na ile strat możemy sobie pozwolić, by "odzyskać" ludzkie życia?
jak zostały stracone, to nic tego nie zrekompensuje...
Jeśli zlikwidujemy oznakowanie i łańcuchy na wielu trudnych szlakach i wprowadzimy wymóg korzystania z przewodnika wzorem Słowaków tak jak to zrobili np. z Gerlachem będziemy mieli miej wypadków. Owszem, Tatry stracą swoją atrakcyjność, co przełoży się na mniejsze wpływy do kasy TPN, czy dla właścicieli prywatnych kwater, ale dzięki temu uchronimy kilku lekkomyślnych czy też zwyczajnie pechowych turystów przed śmiercią.
Straty są ewidentne. Pytanie czy to, że zginie mniej osób jest warte tych strat? Start także w wymiarze niefinansowym. Bo wiele osób które chciały przejść się Orlą tego nie zrobią.
Co oznacza, że życie ludzkie jest bezcenne? Warte każdej złotówki czy też nie warte nic? Czy te kilka żyć jest warte takich ograniczeń?
Czy może ludzie powinni sami wyceniać swoje życie i podejmując samodzielnie decyzje o tym, czy warte jest więcej niż zakup np. lawinowego abc?
to zależy.
straty (także w wymiarze niefinansowym) a ludzkie życie? nie do porównania. jeśli już mam coś wybrać, to wybieram straty...
pytasz, co oznacza, że życie ludzkie jest bezcenne?
a jak myślisz?
w moich kryteriach jest ważniejsze, niż czyjeś straty, warte każdej złotówki.
widzisz, miałem taką sytuację w autobusie - wsiadł bezdomny. oczywiście smród, jak z kanału. wiesz kto najgłośniej psioczył zatykając nos i gadając coś o tym, że kierowca powinnien bezdomnego wywalić z autobusu? tak, tak - nie mylisz się. miłośniczki bliźniego swego jak siebie samego. namiętne słuchaczki jedynego słusznego radia.
nie wytrzymałem - odwróciłem się w ich stronę i powiedziałem, że to też jest człowiek. człowiek! a czy przez to, że mu w życiu nie wyszło, to trzeba w ten sposób go traktować? otóż nie! gdyż jest to podłość. ale do niektórych to nie dotarło.
zakładając, że idę w góry i mam lawinowe ABC: nie jestem panem życia i śmierci, może mi się coś stać. samo posiadanie sprzętu nie powoduje, że jestem bezpieczniejszy. mając jednak jakieś podstawy (kurs zimowej turystyki + kurs lawinowy) mogę w pewien sposób zmniejszyć ryzyko, że z gór nie wrócę, prawda?
jeśli zaś jestem "leszczem" to raczej bym się zastanowił nad zimową wędrówką. chyba, że z kimś bardziej doświadczonym w tej kwestii ode mnie.
co do wyceny życia ludzkiego - nie wiem, kto powinien to robić. naprawdę nie wiem... ciśnie mi się na usta tylko jedno pytanie: co to wogóle ma być, coś takiego, jak wycena ludzkiego życia? jaka wycena...?
podam Ci coś do przemyślenia:
ulica, jedzie auto. za "kółkiem" młoda dziewczyna z prawkiem jazdy od roku. nagle na jezdnię z lewej strony wybiegł mały kotek. no to dziewczę w prawo, straciła panowanie nad autem i sru! na chodnik. a na chodniku sru! w 34-ro letniego mężczyznę. męża i ojca dwójki dzieci (autentyk).
po usłyszeniu tego powiedziałem (kiedyś, przy obiedzie rodzinnym), że ja bym walił w kotka. zostałem okrzyknięty przez jedną miłośniczkę zwierzątek bezdusznym, okrutnym typem.
zadam Ci więc pytanie;
co jest cenniejsze: życie kotka, czy życie ojca i męża? czy też generalnie: życie zwierzęce, czy ludzkie?
co byś wybrał? jebudu w kotka, czy jebudu w mężczyznę?
straty w dutkach i straty duchowe, czy straty w ludziach? co jest mniejszym złem?
i z tymi pytaniami na razie Cię zostawiam.
idę na bro. mam jutro wolnę, więc w samotności, wyciszony emocjonalnie usiądę sobie przed TiVi z miską czipsów i butelką. rozmyślając o tym, czy dobrze robię, że chodzę po górach...