Największy ignorant zarzuca innym ignorancję. W psychologii nazywa się to "projekcja"
Ale do meritum - po pierwsze te polskie postacie, o których piszesz, również są znane przewodnikom. O nich również uczy się na kursach. Ale zaraz...to są chyba własnie te "dupogodziny nudnych wykładów", o których kiedyś pisałeś... Służące jedynie temu, żeby nabijać kasę organizatorom kursu i nie mające żadnej wartości merytorycznej... Czy tylko ja dostrzegam pewną sprzeczność

?
Po drugie - i główne - znamy ich tylko z nazwisk i pojedynczych wzmianek. A nawet tam, gdzie mamy nieco więcej informacji - raczej nie znajdziemy żadnych "wielkich" czynów. Ot, wprowadzali przez jakiś czas ludzi w góry, zabawiając rozmową. Pamiętamy, że istnieli, wspominamy o nich turystom, ale to w zasadzie tyle.
Natomiast Franz Pabel, o którym piszesz z taką pogardą, praktycznie w pojedynkę sprawił, że Szczeliniec Wielki stał się atrakcją turystyczną (wcześniej był miejscem całkowicie nieznanym i niedostępnym). To jego zasługą jest udostępnienie piekiełka, stworzenie wygodnej drogi na szczyt, oraz otwarcie pierwszego prawdziwego schroniska. Ponadto Pabel niemal do śmierci działał jako opiekun tego miejsca i przewodnik, często wprowadzając turystów po kilka razy dziennie na szczyt. Aha, no i był wstrętnym prusakiem.
W innym wypadku idealnie nadawałby się jako człowiek-legenda, Prawdziwy gospodarz, wzór do naśladowania dla kolejnych pokoleń przewodników. Ale ponieważ miał pecha urodzić się jako prusak (a całe Góry Stołowe, przez haniebne kilka stuleci należały do Prus), należy jak najszybciej wykreślić go z pamięci i zastąpić jakimiś rodzimymi "świętymi".
Jak czytam Twoje wypowiedzi, to mam przed oczami wszystkich tych, którzy po 45 roku na Śląsku bohatersko skuwali niemieckie napisy na pomnikach (a tam gdzie się dało niszczyli też całe pomniki) i tych, którzy za wszelką cenę starali się podkreślać -często fałszywie - tzw. "polskie korzenie" na Śląsku, całkowicie spychając na margines cały okres władzy pruskiej, i nie tylko. Czytając niektóre opracowania "historyczne" napisane w tym tonie, można odnieść wrażenie, że od XIV wieku (koniec panowania piastów) do 1945 tak naprawdę nic się na Śląsku nie działo. A przepraszam - Chopin odwiedził Duszniki-Zdrój, a Wieniawski Szczawno.
Nie chcę tutaj rzucać złośliwych uwag odnośnie regionu, z którego pochodzisz, ale jak na tak wielkiego pasjonata i krajoznawcę, ewidentnie brakuje Ci pewnej dojrzałości, koniecznej do właściwego i obiektywnego odbioru takiego regionu jak Śląsk. Rozumiem, że prowadząc młodzież po Sudetach, całkowicie pomijasz np działalność pruskich a później niemieckich towarzystw górskich? Istniało ich mnóstwo - od największych jak RGV (Karkonosze) czy GGV (Ziemia Kłodzka) po tak małe i lokalne jak ZGV (Sobótka) I, ku rozpaczy Lecha, to właśnie tym organizacjom zawdzięczamy budowę większości schronisk, wież widokowych oraz wytyczenie szlaków turystycznych (których sieć do dzisiaj zachowała się w niemal niezmienionej formie)Ale co tam, to przecież podli, kłamliwi Niemcy, którzy przez kilkaset lat okupowali nasze, rdzennie piastowskie ziemie. Wstręciuchy.