Cytuj:
Oni byli grupą zorganizowaną. Jesteś przewodnikiem i nie widzisz subtelnej różnicy pomiędzy komercyjną imprezą, a wypadem. To co każdy z nas robi sobie prywatnie w górach to tak naprawdę nasza sprawa. Zaskakują mnie tego rodzaju słowa w ustach przewodnika. Proszę odpowiedz mi na pytanie. Czy poprowadziłbyś tę grupę w taki sposób?
To pytanie nie do mnie, ale spróbuję odpowiedzieć.
Z niezrozumiałego dla mnie powodu, uparłaś się, żeby traktować tę grupę wg tych samych standardów, co swoich klientów. Słowo "zorganizowany" sprawa, że w Twoich oczach obowiązują te same zasady, te same normy i taki sam tryb dupochronu.
Tak, dupochronu. Gdyby każdy z nich miał "indywidualnie" próbować takich zabaw w górach i w ten sposób nabywać doświadczenie, jest bardzo prawdopodobne, że część z nich faktycznie wpakowałaby się w tarapaty. Naturalnym rozwiązaniem tego problemu są szkolenia. Ale wg Ciebie "to się nie da" bo jak szkolenie, to już "komercyjna impreza". Przecież jest oczywiste, że summa summarum taka forma poznawania gór zimą, nauki i nabierania doświadczenia jest znacznie bezpieczniejsza. Naprawdę nie widzisz różnicy między tego typu szkoleniem (które w dodatku jest wyjazdem którymś z rzędu z tymi samymi osobami) a zwykła wycieczką, w której prowadzimy w góry obcych ludzi, o których nic nie wiemy?
Ja bym w ten sposób grupy nie poprowadził, bo nie czuję się kompetentny - sam sporo chodzę zimą, również w kiepskich warunkach, ale odpowiedzialności za innych chyba bym nie wziął. co nie zmienia faktu, że nie widzę nic złego w tym, że ktoś inny poprowadził i wziął odpowiedzialność. Wszyscy wiedzieli, dokąd i po co idą. Zarówno "ofiary", jak i ich rodzice. Nikomu nic się nie stało, nikt nie ma pretensji.
Cytuj:
A może uwierzymy Ratownikom, Straży i Leśnikom, że było źle, że gdyby przybyli później to doszłoby do tragedii.
Mam olbrzymi szacunek do chłopaków z GOPR, ich kwalifikacji i poświęcenia (co zresztą, jak mi się zdaje, już zdarzyło mi się tu manifestować). Tyle, że w GOPR również służą ludzie, ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu. Z jednej strony oni wiedzą najlepiej, jakie są zagrożenia, jakie warunki itd. Ale zwróć uwagę, że ludzie, do których kierowali te informacje - nie. To, co było na filmiku dla przeciętnego odbiorcy jest białym piekłem, ale ja zgadzam się z Chiefem - zwykła dupówa pogodowa. Nic niezwykłego zimą w górach. A poza tym... zarówno w olbrzymiej większości relacji, które czytałem, wypowiedzi dla tv, które oglądałem - Wreszcie, tych kilku akcji, których byłem świadkiem - NIGDY nie widziałem ratownika, który wprost objeżdża ratowanego. Który kpi z niego. Czy któremu obrabia 4 litery za plecami. Strasznie się to kłóci z moją wizją etosu GOPR. Tymczasem tutaj mamy rzucone wprost hasła jak "gadżeciarze". I w tym momencie jestem skłonny podejrzewac, że jednak trochę zagrania pod publiczkę w tym było. W opublikowaniu filmiku z akcji (który miał świadczyć o tym, jak wielkie było zagrożenie, a pokazał kila poprzewracanych namiotów) - również.
Poza tym zauważyłem tu pewien źle pojmowany patriotyzm lokalny - o ile do GOPRu Bieszczadzkiego podchodzisz z pełnym respektem, szacunkiem i sympatią, o tyle te złośliwości w stronę np Grupy Jurajskiej już są lekko żenujące. To takie stwierdzenie "Nasz GOPR jest lepszy niż Wasz, u was zresztą w ogóle nie ma gór". Trochę to żałosne.
I na koniec odwrócę - A może uwierzymy uczestnikom (czyli "ofiarom"), którym nic się nie stało? Może uwierzymy ich rodzicom? Że wiedzieli co robią, po co i czym to grozi. I że naprawdę w tych medialnych cyrkach czy ogłaszaniu "największej akcji ratunkowej w historii Bieszczad" jest nieco przesady?