W końcu zrobiło się ciepło. Wybraliśmy się na prawdziwe poszukiwania wiosny.
Najszybciej zawsze przychodziła w Dolinkach Podkrakowskich. Najpierw był plan, aby pojechać w sprawdzone miejsce w okolice Czernej, ale ostatecznie stwierdziłem, że trzeba zeksplorować coś nowego. Podjechaliśmy do Kleszczowa i przez Lasy Zabierzowskie udaliśy się w kierunku zachodnim.
W lesie niewiele oznak życia. Żieleni jak na lekarstwo.

Pierwszy dziki kwaitek w tym roku - marny podbiał. Z nieśmiałością wygląda, słońca.

Jedyne zielone drzewa to sosny. Jakoś kojarzyły mi się z południowymi krajami. Tam też jest mało zieleni w runie leśnym.

A to z kolei skojarzyło mi się z wąwozami lessowymi w okolicach Sandomierza.

Co ciekawe im dalej wchodziliśy w wąwóz, tym bardziej upodabniał się do tych sandomierskich.

Pojawiły się zawilce... też nieśmiało patrzą, czy już wiosna przyszła


A tu Strzępek i Junior przepływają rzekę Rudawę. Całkiem bystry nurt, ale dały radę.

Zdobywamy Skałę Kmity. Pod nią wiedzie droga z Zabierzowa do Balic, często tamtędy jeżdżę i zawsze powtarzałem sobie, że trzebaby kiedyś wyjść na tą skałkę - właśnie się spełniło


Na koniec przylaszczki - czyli fiolet charakterystyczny dla Jury.

Ogłaszam, że wiosna nadchodzi. O miesiąc spóźniona, ale pewnie teraz będzie nadrabiać!
