Wypad na Dużą Szarą Górę (Beinn Liath Mor) oraz Czerwony Wierch (Sgurr Ruadh) z początku wydawał się nie rokować.
Przede wszystkim sezon midgesowo - Maziowo - motyla noga uważam za otwarty. Kiedy ja siedząc w samochodzie opodal naszego namiotu popatrywałam w cielęcym zachwycie na zachód słońca, góry i drony, w jednej ręce mając piwko a w drugiej piąty tom "Gry o tron", Mazio (czerwone wytrawne oraz tom czwarty) sarkał, utyskiwał, warczał i ogólnie był nieszczęśliwy na maksa. Wszystko przez to iż nie wiało i zewnątrz zaczęły się kłębić tryliony małych mend.
Wieczór od razu i nieodwołalnie zwalony (choć udało mi się poniekąd odciąć mentalnie i poczuć przez moment coś w rodzaju błogostanu).
Następnego ranka - zamiast dziarskiego wymarszu z radosną pieśnią na uściech, było latanie jak kurczaki bez głowy plus wiązanki wyrazów uznanych powszechnie za
nieeleganckie. Powód: ten sam co wieczorem. Nastrojów nie poprawiała mgła. Zaczęliśmy przeć do góry (także po to by umknąć przez małymi motyla noga), sami
nie wiedząc, czy dobrze robimy - tej akurat okolicy nie należy eksplorować bez widoczności.


Tymczasem ledwo osiągnęliśmy dolinę z której wyrastały nasze munrosy, mgła...

... poszła sobie. O, tak: pstryk i nie ma
Poniżej Czerwony Wierch oraz Duża Szara Góra:

Tu zaś trzecia siostra, fajna acz nieletnia (zaledwie korbet), o nazwie też mało zachęcającej: Zimna Dziura

Czyli w gaelic Fuar Tholl. Nie pytajcie - nie znam odpowiedzi.


A to Czerwony Wierch, pagórek 962m n.p.m. Nie wiem czemu te łydki mnie tak dziś napieprzają

.


Midgesy faktycznie na pewnej wysokości nie latają, więc przynajmniej ot tej plagi byliśmy wolni

.
Widoki na klasykę - Glen Torridon - rozwalały.


Z masywu powyżej, Szaraka (Liathach) napisałam jedną z pierwszych relacji na tg ever (2008?), a czuję się jakbym tam była wczoraj!
Zdobywanie munrosa (tu nr 111):

Pozostając w klimatach formowych: tu nie spamuję, w outdoorach owszem!

Było dobrze - pomimo iż na drugi dzień do pracy, cały kosz problemów oraz lista niepozałatwianych spraw. Tego dnia po prostu nie dało się zyebać


Duża Szara Góra ( i Długa) z dystansu:


Pozowanie na drugim munro: <pani na munrosach mode on>

Poniżej klasyczna highlandzka dolina. Same wrzosy i jelenie. Może jakaś zagubiona owca. Aha i ścieżki. Poza tym... nic

Ostatni rzut oka na torridońskiego Szaraka:

Oraz wiadomo co, ze specjalnymi pozdrowieniami dla Matragony (były jeszcze białe i ciemniejsze fioletowe ale mało):



A teraz zgadnijcie ile osób spotkaliśmy w tę piękną czerwcową sobotę, na ładnych munrosach na które wbija się prosto z parkingu. Uwaga: trzy ekipy!

W sensie, dwie pary plus jedna większa grupka. This is Highland!
PS. Było tak gorąco, że w drodze powrotnej wykąpaliśmy się w rzece

Znaczy Mazio cały, ja do kolan

Było zajebiście!!!
