Już od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem zwiedzenia pozaszlakowych okolic Doliny Zimnej Wody. Pod koniec czerwca w końcu wszystkie prognozy pogody wskazały na dłuższe okno pogodowe w zwykle deszczowo-burzowym tatrzańskim lipcu. Dzwonię do kumpla, szybka decyzja i od razu ustalamy ambitne cele. Mianowicie wejście na Pośrednią Grań i przejście trawersu Małego Durnego, Durnego i Łomnicy wykorzystując częściowo drogę Jordana.
Prawie wszystko się udało. Pierwszego dnia podchodziliśmy do schroniska jeszcze w częściowej niepogodzie, nawet złapaliśmy krótki deszczyk.
Następnego dnia poranek by słoneczny, ale już o ósmej zerwał się bardzo mocny wiatr i było po prostu potwornie zimno. Dlatego poprzestaliśmy na wejściu na Przełączkę pod Żółtą Ścianą, przejściu Ławki Dubkego i Żółtym Szczycie. Aparat spędził trochę czasu w plecaku, a ja byłem zajęty staraniami, żeby mnie nie zdmuchnęło z grani podczas asekurowania kumpla i zakładania mini zjazdu na ściance łączącej grań Żółtej Ściany z Ławką Dubkego.
Dlatego z pierwszego wyjścia zdjęć jest niewiele:

Po zejściu ze ścieżki w stronę Przełączki pod Żółtą Ścianą

Wał chmur, który pojawił się nad granią Lodowego i przyniósł ziąb i wiatr.

Ostatnie widoki z Pośredniej Przełęczy

Kozica, która podeszła pod samo schronisko i nieco zrekompensowała dzień ubogi w zdjęcia.
Następnego dnia pogoda była już lepsza. Weszliśmy więc na Małą Durną Przełęcz, idąc z chaty Teryho skośną grzędą i wchodząc w żleb dopiero w jego górnej części nad stromymi śniegami i skalnym osuwiskiem, rozkoszując się po drodze wspaniale oświetlonymi szczytami Pośredniej Grani i Lodowego


Widok z samej przełęczy jest mocno ograniczony ścianami Małego Durnego i Czubatej Turni

W stronę Gerlacha

I w stronę Kołowego Szczytu

Dalej już łatwo granią na Mały Durny Szczyt, z którego mieliśmy ostatnie bezchmurne widoki

Ze szczytu widać już było piętrzące się zborze Durnego Szczytu i powoli nachodzące mgły
Ruszyliśmy dalej, obchodząc słynną Igłę - swoją drogą kawał skały.

Andrzej pod Igłą w Durnym
Z Durnego widać już było Łomnicę i słychać było ludzi i zapowiedzi kolejki. Jednak zaczęło się chmurzyć na dobre i widoki nam się popsuły.

Królowa Tatr w morzu chmur

Andrzej na Durnym Szczycie

I ja

W dole widać Miedziane Ławki - prawdopodobnie pierwszą znaną drogę na Łomnicę
Na zjazdach z Durnego spotkaliśmy grupę z przewodnikiem, która skorzystała z naszej liny, wyprzedziła nas i przez to nieco nam pomogła odnaleźć ścieżkę w nieco trudnym orientacyjnie terenie Pośledniej Turni.

Andrzej w zjeździe z Durnego Szczytu

Przewodnik z klientami wpinają się do naszej liny

Turniczka zaliczona

Przewodnik asekuruje dwóch turystów.
Zaraz za zjazdami zaczęły się wiekowe łańcuchy słynnej Jordanki. Nie takie jak na Orlej Perci, ale mocowane czasem na okrętkę dookoła skał, z klamrami znacznie rzadziej rozmieszczonymi, niż by to było potrzebne. Potem słynny komin Franza - prawdziwe podwójnie ołańcuszone, oklamrowane trzydzieści metrów pionu.

Andrzej nad którymś ze żlebów schodzących stromo do doliny Zimnej Wody

Droga Jordana

Komin Franza

Andrzej w Kominie Franza
A potem duma przechodzenia przez barierkę z liną, szpejem przy turystach, którzy wjechali kolejką - inny świat: na szczycie sprzedają piwo - Pilsnera - po wielogodzinnym wysiłku smakuje po prostu niesamowicie. Można też kupić kawę, wszelakie słodycze, alkohole, nawet zamówić ekskluzywny nocleg, lecz ceny są okrutnie wysokie.


Na szczycie Łomnicy
Dalsza część dnia zeszła nam na mozolnym zejściu na Ramię Łomnickie i przejściu magistralą do Chaty Zamkowskiego i następnym wręcz katorżniczym podejściu pod Terinkę. Razem 14 godzin w drodze!
Kolejny dzień to już powrót - ale przez Lodową Przełęcz i Dolinę Jaworową. Na Lodową Kopę nie chciało nam się już wchodzić, za to pod przełęczą skorzystaliśmy jeszcze z raków i czekanów, gdyż na 50 metrach zalegał jeszcze stromy płat śniegu.

Turyści obserwują taterników pod Lodową Przełęczą, którzy podchodzą pod ścianę Lodowej Kopy

A to już Kozłowce i mur Jaworowych Szczytów