WILCZYCA napisał(a):
Zakazy nie biorą sie znikąd - raczej ze złych doswiadczeń zwiazanych z danymi wydarzeniami.
Zakzy są, lecz zamiast dać mandat opiekunce wycieczki szkolnej która robi chlew na drodze do MOKA , mandat dostanę ja bo po nocy idę sobie cicho i nie śmiecąc asfaltem. A czemu???? Bo - bo dutków z wycieczki jak już wlezą będzie dużo (a chlew po nich i tak posprzątają wolontariusze). A taki jeden KAYTEK to pewnie kasy nie zostawi wiele w schronisku, o ile w ogóle do niego zajrzy - nieopłacalny klient.
WILCZYCA napisał(a):
Kupy, odór moczu, muchy na tym żerurące o niebezpieczeństwach dla lokalnej flory i fauny już nie wspomnę.
Wyobrazmy sobie tylko deptak do MOKA a na nim co 20 rodzinę idącą z psem...
Wyobrażam sobie i co? Idzie rodzina, pies na smyczy, narobi to sprzątają, wrzucają do kosza i git. Właśnie wróciłem z Julijskich i zaskoczył mnie stojaczek na którym do użytku turystów wisiało wiadereczko, jednorazowe rękawiczki (takie jak na stacji benzynowej), woreczki na kupy i pojemnik do którego można je wrzucać. Tylko dla czego mnie zaskoczył????????? Przecież to powinno być oczywiste tak jak to, że wszyscy tam segregują odpadki.
WILCZYCA, czy uważasz, odchody psie za gorsze od ludzkich???? Czy do opisanego stanu potrzeba psa??? Weźmy takie Mazury - to nie psy obsrywają brzegi jezior tak, że nie ma gdzie nogi postawić, pod koniec sezonu masz tam przez ludzi sasrane wszystko - krzaki, lasy, ścieżki i jeszcze jeden ch...j z drugim wyleje zawartość kibla do jeziora (pomimo zakazu). Na łajbę za 100000 go stać, ale za utylizację swojego kaka to już nie zapłaci. Rozwiązanie: zamknąć Mazury. Zakazać wstępu.
TYLKO odpowiednie wychowanie młodego pokolenia w powiązaniu z wymarciem syfiarzy ma szansę powodzenia. Dziwne, że aż tak tęsknimy za zakazami... Może po prostu społeczeństwo przez lata realnego socjalizmu się tak ukształtowało, że teraz bez nich żyć nie potrafi... Zawsze znajdziemy jakieś uzasadnienie nawet dla najdurniejszego zakazu.... Wstęp wzbroniony ze względu na ochronę przyrody, a wycinka drzew czy polowania na porządku dziennym - bo kasa nie śmierdzi.