Basia Z. napisał(a):
ale tak na prawdę czy można odpowiedzieć coś sensownego na pytanie czemu się chodzi po górach
W kwestii doboru potraw, które spożywamy jest takie słynne powiedzonko, że "wszytko co jest autentycznie smaczne albo jest szkodliwe dla zdrowia, albo się od tego tyje". A mimo to jemy, poza nieliczną gromadką osób "nawiedzonych" w kwestii tzw. "Zdrowej żywności".
Natomiast jest zaciekawiające, dlaczego owo "święte oburzenie" głównie na tle podatkowym dotyczy akurat wypadków górskich? Grubyiłysy podał wyżej o średniej liczbie pięciu utonięć na dzień w miesiącu lipcu - były lata z jeszcze większą średnią. I co? Nic, nikt się nie oburza. A przecież z naszych podatków też jest finansowany WOPR i inne z tym związane wydatki. O innych przyczynach wypadków, choćby samochodowych, już nie wspominam. Moim zdaniem dlatego, że do każdego "kawałka wody" jest blisko i wcale to nie musi być morze, zresztą na ogół ludzie nie toną w morzu, lecz w położonych blisko domu sadzawkach lub pobliskich rzeczkach i jeziorach - czyli bez większych wydatków poniesionych aby do nich dotrzeć; wydatek na majtki lub inny kostium też niewielkie. A tymczasem alpinista ponosi znaczne koszty na dojazd w góry, wydaje znaczną kasę na sam pobyt w nich oraz specjalne ciuchy i sprzęt, toż to "nienormalne" i "głupie", normalny człowiek tak nie rozrzuca kasy - i co, ja, szeregowy podatnik, mam tolerować takie idiotyczne rozrzucanie pieniędzy nie tyle w błoto co w klamoty lub śnieg i lód? I to jest chyba przyczyna tych reakcji - daleko i kosztownie, podczas gdy do wody blisko i prawie nic nie kosztuje a ochłodzić się, nawet po pijaku w lecie rzecz miła. Samochód natomiast stał się tak nieodłącznym elementem naszego życia, że niejako automatycznie się godzimy na ew. wypadek a przecież astronomicznie wielkie kwoty wydawane z publicznej kieszeni na przeciwdziałanie wypadkom drogowym są takiej wielkości, że przy niej koszta TOPR i GOPR praktycznie są niewidoczne.
PS.
Zaprzeczeniem tej mojej "teorii" mogą być wypadki żeglarskie, szczególnie pełnomorskie. Tutaj też koszty własne żeglarzy są wielkie, porównywalne do alpinistów a może nawet i większe, żywioł akcji podobnie groźny i obiektywnie rzecz biorąc właściwie niesympatyczny a jednak w przypadku wypadków morskich panuje cisza, nikt z PT publiczności się nie oburza i pokrzykuje o swoich podatkach. Trudne do zrozumienia ale tak jest.
PS2.
Swoje dokładają media. Idę o każdy zakład, że suma czasu antenowego poświęconego wyprawie na Broad Peak w przypadku jej całkowicie szczęśliwego zakończenia, byłaby kilkunastokrotnie mniejsza niż tak jak jest. Ale tak już jest - już dawno temu Oskar Wilde stwierdził, że "nic tak nie ożywia życia towarzyskiego jak pogrzeb".