Dzień po powrocie z Weismiessa zastanawialiśmy się nad następnym celem. Pięknych szczytów dookoła nie brakuje więc jest w czym wybierać. Ostatecznie doszło do głosowania pomiędzy
Nadlehornem 4327mnpm oraz Bishornem 4153mnmpm. Jednogłośnie wybraliśmy ten pierwszy z czego się bardzo cieszyłem bo szczyt ten upodobałem sobie rok wcześniej
czytając relacje i oglądając zdjęcia w Internecie. Ale również miałem obawy gdyż jest to trudniejszy szczyt niż Weismiess, wyższy o prawie 300 metrów. Ma też wysoko położone schronisko.
Po 3 dniach restu z powodu złej pogody w końcu doczekaliśmy się zapowiadanej lampy

Dzień wcześniej spakowaliśmy plecaki więc pozostało tylko zjeść śniadanie i zwinąć namioty.
Samochód zostawiliśmy na parkingu przed campingiem i udaliśmy się na przystanek autobusowy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w Saas Fee. Gdzieś tam wysoko w górze widać nasze schronisko.
Wydaje się, że to niedaleko ale trzeba pokonać ok. 1500m przewyższenia.
schronisko w czerwonym kółkuW centrum miasteczka za kościołem skręcamy w prawo pod górę i kierujemy się w stronę schroniska Mischabelhutte.
Droga asfaltowa zamienia się w ścieżkę którą przechodzimy przez las i wychodzimy na stok wyciągu.
Następnie przekraczamy wartki potok i stromymi zakosami zaczynamy dość szybko nabierać wysokości.


Po kilkudziesięciu minutach mijamy skrzyżowanie szlaków Trift 2213mnpm oraz Schonegge 2448mnpm. Widoki są fantastyczne. W pewnym momencie zauważamy koło szlaku pasące się koziorożce.
Ich spore gabaryty oraz wielkie rogi trochę nas przestraszyły. Nie wiedzieliśmy czego możemy się po nich spodziewać. Koziorożce jednak nic sobie z naszej obecności nie robią.
Po uwiecznieniu tych niesamowitych istot na zdjęciach ruszyliśmy w dalszą drogę.


Weissmies 
wyłaniają się Alpy Berneńskie z lewej AletschhornTeraz czekała na nas najtrudniejsza część trasy do schroniska czyli przejście niezbyt trudniej ferraty.
Szybko nabieraliśmy wysokości i po ok. 4:30 godz meldujemy się w schronisku (cena ze zniżką na kartę OeAV 26CHF/noc z własnym wyżywieniem, piwo 0,5ltr jedyne 8CHF).





Lenzspitze pięknie się prezentuje ze schroniska 
Schronisko położone jest w świetnym miejscu z pięknym widokiem na okolicę. Bardzo dobrze widać nasz poprzedni cel Weismiess. Jest dopiero południe więc mamy dużo czasu na odpoczynek i leniuchowanie.
Po obiedzie idę z bratem nad schronisko zapoznać się z trasą aby następnego dnia nie błądzić. Robimy trochę zdjęć i wracamy.

po prawej Urlichshorn
Allalinhorn raj dla narciarzy
z lewej Aletschhorn, z prawej Finsteraarhorn a pod nim lodowiec Fiescher
Do schroniska zeszło się sporo ludzi którzy są rozdzieleni w salach na tych co idą na Nadelhorna (śniadanie 4:00) i na tych co idą na Lenzspitze (śniadanie 3:00).
Wstajemy ok. 4, jemy liofila i zbieramy się do wyjścia. Temperatura -4 stopnie więc nie najgorzej.
nocne Saas-FeeNa grani nad schroniskiem widać już sporo zespołów które idą na Lanzpitze. Granią dochodzimy w okolice Schwarzhornu. Ubieramy raki, wiążemy się liną i wchodzimy na lodowiec.
Podczas podejścia na przełęcz Windjoch obserwujemy piękny wschód słońca które wyłoniło się nad przełęczą Lagginjoch pomiędzy Lagginhornem oraz Weissmiesem. Droga na przełęcz zajmuje nam 1:45godz.


Północno-wschodnia ściana Lenzspitze jest niesamowita
Robimy parominutowy odpoczynek i ruszamy pn – wsch granią o trudności PD (II) na szczyt
Urlichshorn
Bietschhorn bardzo spodobał mi się ten szczyt 
trójca: Jungfrau, Monch, EigerWydaje się, że wierzchołek jest na wyciągnięcie ręki ale tak naprawdę droga strasznie się dłuży. Niektóre zespoły są już praktycznie pod szczytem.
Podejście granią w niektórych miejscach ma spore nachylenie. Śnieg jest zmrożony przez co czuję się mało komfortowo. Najgorsze są zalodzone obejścia wystających skałek.
Były to jak dla mnie najbardziej stresujące chwile. W końcu dochodzimy do ostatniego kluczowego miejsca w którym zaczyna się wspinaczka skalna na wierzchołek.
Ten odcinek jak dla mnie był najfajniejszy. Obieramy własny wariant i o 9:30 meldujemy się na szczycie
zespoły na Hohberghornie
rzut oka na drugą stronę grani



Na szczycie jesteśmy sami gdyż większość zespołów już z niego zeszła
Widoki po prostu bajka. Na niebie nie ma ani jednej chmury więc widać wszystkie szczyty jak na dłoni. Na wierzchołku nie ma zbyt dużo miejsca.
Mieszczą się maksymalnie 2 osoby. W końcu mogliśmy pierwszy raz na żywo zobaczyć Matterhorn oraz Weisshorn. Na mnie jednak największe wrażenie zrobił Dom


Dom
Matterhorn
Weisshorn
od lewej Signalkuppe, Zumsteinspitze, Nordend, Dufourspitze
grań którą weszliśmy

Alpy Berneńskie w całej okazałości
ponownie trójca 
Robimy sobie 45 minutową przerwę. Próbujemy coś zjeść żeby odzyskać siły ale nasze organizmy niezbyt dobrze to przyjmują. Niestety czas biegnie nieubłaganie i trzeba się zbierać.
Słońce grzeje niemiłosiernie i zmęczenie daje się nam już we znaki. Trzeba jednak zachować pełną koncentrację gdyż jedno potknięcie może nasz kosztować bardzo dużo.
Na przełęczy możemy w końcu odetchnąć
przed nami Weissmies, Lagginhorn oraz Fletschhorn

Robimy krótki odpoczynek oraz ściągamy zbędne ubrania gdyż jest gorąco jak w piekarniku. Schodzimy na lodowiec gdzie praktycznie nie ma wiatru.
Jak najszybciej staramy się go pokonać aby uciec przed tym skwarem. W końcu schodzimy z lodowca na skały, ściągamy raki, jemy po batonie i idziemy do schroniska.
Zabieramy pozostawione tam rzeczy i zaczynamy schodzić do Saas Fee.

Droga w dół strasznie się dłuży. Kolana dają już o sobie znać ze względu na strome nachylenie terenu. W końcu po ok. 3 godz licząc od schroniska dochodzimy do dworca autobusowego.
Normalnie padam na twarz. Ludzie dziwnie na nas patrzą, jakby zastanawiali się po czym jesteśmy tak zmęczeni.
Tego dnia pokonaliśmy 990m przewyższenia do góry oraz 2520m w dół więc nic dziwnego, że tak wyglądamy. Niemniej jednak pomimo ogromnego zmęczenia jest radość
oraz bardzo duża satysfakcja, że wszystko poszło zgodnie z planem oraz, że udało się pokonać kolejne bariery własnych możliwości.
Kupujemy bilety do Saas Grund (3,4CHF/osoba) i po kilkunastu minutach jesteśmy już na campie. Myjemy się, jemy obiad i wieczorem wyruszamy w stronę Polski.
Jeszcze tu wrócimy

zachód słońca z przełęczy Furkapassmam nadzieję, że dotrwaliście do końca
