gosia_pe napisał(a):
Ten szlak owszem, zimą jest zamknięty, ale należałoby dodać, że z powodu możliwości władowania się tam w lawinę.
Oficjalnie jest zamknięty i już, bez podania powodu

. Coś mi się obiło, że oprócz zagrożenia lawinowego przesłanką do zamknięcia była również ochrona środowiska, ale ogólnie zgoda. Władować się w lawinę można w wielu innych miejscach nie zamykanych, a w niektórych z tych miejsc szanse takiego zdarzenia wcale nie są mniejsze niż pod Małym Kościelcem, na szlaku przez Świstówkę czy w Tomanowej Dolinie - np na szlaku na Rysy, którego jednak się nie zamyka. Jeszcze kilka szlaków można by było wymienić.
Cytuj:
Przy takich warunkach śniegowych, jakie w ostatnich tygodniach panowały w Tatrach fakt zamknięcia tych szlaków miał niewielkie znaczenie i może dlatego się o tym nie mówi.
Owszem być może bezpośrednio nie stanowi zagrożenia (lawinowego) przy małym śniegu, ale pośrednio już tak:
1) szlak zamknięty, większość ten szlak omija, jak pójdziesz sama/sam i przytrafi Ci się nawet małe nieszczęście typu złamanie nogi, to nikt przez wiele dni, a nawet do wiosny może Cię nie znaleźć.
2) szlak zamkięty zwykle jest nieprzedeptany lub bardzo słabo przetarty, wiec chodzenie tam jest i bardziej męczące i bardziej ryzykowne (np. trawersowanie zaśnieżonego, pokrytego lodem zbocza, gdzie przed zamarznieciem nikt nie wydeptał w śniegu ściezki) i zwiększa szanse pobładzenia.
Podobnie, przy dużym śniegu ale dobrze trzymającym, przy niskim poziomie lawinowym też może nie stanowić zagrożenia, . Póki się nic nie stanie to jest dobrze. Ze wzgledów formalnych i praktycznych łatwiej raz zamknąć szlak na początku sezonu zimowego, niz codziennie czy nawet kilka razy dziennie otwierać go i zamykać.
Przepisy z założenia są rozwiązaniem systemowym. Nie gwarantują, że w każdym indywidualnym przypadku sprawdzą się i uchronią od nieszczęścia, ale średnio powodują minimalizację prawdopodobieństwa wystąpienia i skutków nieszczęść.
Rzecz w tym, że mamy trochę większą niż inne nacje narodową przypadłość łamania albo nieprzestrzegania przepisów, co jest syndromem z czasów zaborów. Jak jest zakaz skrętu w lewo to się nie kombinuje jak koń pod górkę tylko jedzie prosto lub skręca w prawo, zakładając, ze ograniczenie nałożone zostało na podstawie racjonalnych przesłanek (a nie na złość przez zaborcę).
Dlaczego w innych krajach (np Niemcy) jak się czegoś nie powinno robić to się nie robi. Jak nie powinno zatrudniać się nielegalnych pracowników, to porządny Niemiec tego nie zrobi, a jeszcze poinformuje stosowny urząd lub policje, że u sąsiada na czarno pracuje robotnik ze wschodu. Dlaczego między państwami jest różnica w dobrobycie to wnioski sobie sami wyciągnijmy.