2013 odszedł w dal, ale to co było zostanie w pamięci na zawsze. Było dobrze, ale brak czasu/więcej urlopu/pogody/zdrowia (niepotrzebne skreślić) nie pozwoliło na więcej. Rekord z zeszłego roku pokonany bo na dojazdy zeszło mi ponad 13 tys. km (nie licząc wyjazdu do Norwegii) ale to głównie dzięki weekendowemu systemowi wyjazdu w skały. W Tatrach natomiast gościłem tylko 3 razy

Na "Wesołej Zabawy'.
Styczeń – szybki wypad do Moka i premierowe, zimowe wspinanie na prostych scieżkach, które dają nam mnóstwo radości i uczą, że to co szybkie i łatwe w przewodniku w rzeczywistości wcale być takie nie musi

Na Buli idziemy Bez Znaczenia (
viewtopic.php?f=11&t=14718 ), a na Progu Mnichowym ‘Wesołej Zabawy’ (
viewtopic.php?f=11&t=14730)

Wspinanie w Rjuukan.
Luty – wyjazd w dobrym składzie do Rjuukan na wspinanie w lodzie okazał się strzałem w dziesiątkę. Wszystko dopisało poza pustym portfelem po powrocie

(
viewtopic.php?f=11&t=14736)

Męczarnie w dachu na Wieży Bartosa na drodze 'Prawo Stali' autorstwa Krzysia Milera, którego pożegnalismy juz ponad rok temu

Oprócz tego całą zimę chodzę na rodzimą Wieżę Bartosa podrajciulowac. 18 metrów permanentnego pionu może zbułowac nawet na wędkę. Pierwszą najprostsza drogę za M5 prowadze w całości dopiero w listopadzie :/

Dwudniowy, deszczowy melanż pod 'Zieloną Płytą' w Sokolikach. Zebrani mieli w sumie pewnie ponad 20 promili


'Zapomniana Płyta' w Mirowie za V+. Zajebista droga, na która pewnie wróce jeszcze nie raz.

Odkrywamy Faszystowki Ogródek w Rzędkowicach....

...oraz Lesna Turnie. Cele w sam raz zwazywszy, ze podczas tego wyjazdu bywało grubo ponad 30 st.
Od
Maja do
Października 6 razy widziano mnie w skałach (Sokoliki, Mirów, Rzędki, Łutowiec, Podlesice, Podzamcze, Słoneczne Skały). Dwa wyjazdy okazały się typowo melanżowe ze względu na towarzystwo i pogode

Cztery natomiast i całe szczęscie, wspinaczkowe! Chciałoby się i mocniej i wyżej, ambicje duże a umiejętności już mniej. W każdym razie udaje mi się pokonac uczciwie 53 drogi z czego max. to 6+ we flashu. Ale wiadomo, że większość to piąteczki


I już po rozgrzeweczce...

Wspomnienie z melanżu w Mirowie w okresie Bożego Ciała. Przez 4 dni zrobiłem 1 droge


Ooooo! W końcu jakis top!
W
czerwcu odwiedzamy most w Rutkach (
http://www.murki.pl/ppm.rutki.acs). Miejscówka taka sobie. Wspinanie w dziurkach w betonie i na mini krawądkach. Sa też 2 drogi kręcone. Nadrywam sobie tylko troczek i ciągnie się to do dzis. W sumie przed wspianiem na panelu plastruje już 4 palce.

Wspinanie w Rutkach.

Wspinanie w Lubonicach.
W
sierpniu jedziemy z kolei na most do Lubonic (
http://www.murki.pl/ppm.leborskie.lubonice.acs). Najprostsze drogi to VI+ ? Także jest walka o metry a nie o top

Palce można sobie połamac hehe. Najgorsze czeka mnie dopiero kolejnego dnia. Budzę się ze spuchnietym kolanem. Nie wiem o co kaman bo nie przypominam sobie żadnego urazu w trakcie wspinania. A akcja dzieje się tydzień przed kursem taternickim i jestem nieźle posrany w majty mówiąc w skrócie. Cały kolejny tydzień chodzę na naświetlania etc. które musiały przynieść efekt, bo jak tylko dochodzę do Betlejemki to jestem już zdrowy


Na jednym z wyciągów 'Setki'.
Koniec sierpnia - idę na kurs taternicki z Evi do Jasia Kuczery. O kursie możecie przeczytac tutaj (
viewtopic.php?f=11&t=15522). Super sprawa, nauka i zabawa. Ponownie okazuje się, że instruktor potrafi zmobilizowac i sprawic, że robimy to czego pewnie jadąc sami byśmy nie zrobili.

Haczenie na pierwszym wyciągu 'Szarego Zacięcia'.
Listopad to najpierw wyjazd treningowy na bunkry do Janówka pod Warszawa (
http://www.mindoscope.net/janowek/) a następnie start w Manewrach Dryboonkorwych pamięci Tomka Kowalskiego. Znów się okazuje, że jak trenujesz to możesz być pewny, że inni trenują tyle samo albo jeszcze więcej i dostajesz baty

Ewelinie wśród babek nieźle idzie bo zajmuje 5/10 ja natomiast 30/37.

'Kwękacz-Stękacz' w Janówku.
Grudzień – klubowy wyjazd sylwestrowy nad Moko. Wielkie plany zostały brutalnie zweryfikowane przez 3 dniową impreze po przyjeździe i wysokie temperatury. W międzyczasie udaje się zaliczyc wycofa z „W samo południe” gdzie na kluczowym, rzekomo skalnym i najładniejszym wyciągu udaje nam się ubrudzic w błocie, rekawice są nieprzydatne, z kolei caritoole na wage złota

Na plus, że zjazd po trudnościach. Potem jeszcze szybki wypad na Szpiglasa okraszony ładnymi widokami, sesje zdjęciowe okolicznych celów na przyszłość

i zabawa sylwestrowa, która była nad wyraz udana. 2 stycznia w końcu udaje się cos zrobic, ale to już opowiem kolejny razem.

'W Samo Południe'. Od góry Burza, Evi i Donio. Gdzie jest snieg?

Na Szpiglasie.

I znów na Szpiglasie...

. Yeah!
Póki co życzę wszystkim udanego roku
2014, wielu wrażeń i spełnienia marzeń, zarówno tych górskich jak i w życiu prywatnym. Ahoj!

Na zdrowie!