Przetłumaczony tekst Emilio:
Cytuj:
Dron Marka Klonowkiego został uratowany przez Tomka, oraz jego pomocników. Terminator - bo tak się od teraz Dron nazywa, czuje się świetnie i najpewniej niedługo dostaniemy więcej zdjęć wykonanych przy jego pomocy.
Od kilku dni jesteśmy w bazie. Trudno powiedzieć, że czas spędzony tu nisko (jesteśmy na wysokości 3600 metrów) jest pełen atrakcji, ale staramy się czymś zajmować i uprawiać jakieś „aktywności fizyczne”. Wspinamy do ABC i schodzimy na czas, albo też, idziemy na czas gdzie indziej. Robimy to, żeby pozostać w formie i nie zwariować. W BC spędziliśmy już w sumie nie kilka lecz 48 dni.
Mimo, że dzień się wyraźnie wydłużył, słońce prawie się nie pokazuje, natomiast szczyt Nanga Parbat jest spowity chmurami, które zapędza tam wiatr. Wiatr ten, wieje od strony północnej w kierunku południowym, szarpie chmury, a potem zawija w dół, wzdłuż ściany Rupal.
Przy takim połączeniu wiatru i zimna, wspinaczka i podejmowanie próby wejścia szczytowego jest zupełnie niemożliwe. Według danych pogodowych, na 8000 metrach jest teraz około -60/-70 C. Nie da się tam przebywać w takich warunkach. Musimy przeczekać to tutaj, w obozie bazowym.
Tak więc zajmujemy się fotografowaniem, filmowaniem, oraz czyszczeniem. Czytaniem, pisaniem, kopiowaniem, ponownym kopiowaniem plików na twardych dyskach, żeby upewnić się, że mróz tych wszystkich cennych danych nie uszkodzi. I rzeczywiście, robiąc to wszystko, nie mam za wiele wolnego czasu.
Co jakiś czas dostajemy wiadomości od Daniele Nardi, który jest po drugiej stronie góry. Ma również takie same problemy jak my. U niego jednak jest bardziej spokojnie, za to ma o wiele więcej cienia.
Przygotowałem sobie narty. Wczoraj usunąłem smar, sprawdziłem wiązania i buty. Wszystko, co było do sprawdzenia przed użyciem. Być może, w któryś dzień za nim David i Simone wyjdą, wrócę do korzystania z nich. Może nadszedł właśnie czas.
I jeszcze jedno. Dron, który się rozleciał na skutek mało fachowego pilotażu (mojego), został naprawiony przez Tomasza i młodych Polaków.
Teraz, latamy sobie nim co najmniej dwadzieścia minut dziennie, co doskonale zabija nam czas. Tak połatany i poobklejany taśmą klejącą, wydaje się przetrwać wojnę atomową. Natomiast doświadczony cierpieniami, jest jeszcze piękniejszy. Jest też bardziej agresywny nie wiem, jak to jest możliwe. I tak, dron warczy jeszcze bardziej. Alle mówię, o tym dlatego, że zdarzenie które wydawało się śmiertelne, ostatnie, najgorsze, teraz wydaje się, że to abba Drone. Nabył swoja tożsamość, żyje własnym życiem. Gdy wyglądał na martwego, miał na tyle siły, żeby się wskrzesić. Dostał więc nazwę Terminartor i myślę, że to bardzo właściwa nazwa.