Sorry, że jeden po drugim, ale jest relacja z ataku na BP.
Cytuj:
Relacja z ataku na Broad Peak Middle (8016m)
23 lipca, punktualnie o godzinie 0:00, międzynarodowy skład - około 14 osób, ruszył z obozu trzeciego celem otwarcia, po raz pierwszy w sezonie drogi do przełęczy (7830m). Wśród nich znalazło się czterech Polaków: Kacper Tekieli, Jarek Gawrysiak, Grzegorz Bielejec i Krzysztof Stasiak. Polski zespół szturmowy po pracowitej nocy spędzonej na wyznaczaniu i torowaniu drogi
(głęboki śnieg oraz konieczność omijania szczelin) oddzielił się na
przełęczy od reszty kolegów (która ruszyła w kierunku głównego wierzchołka).
Jarek poprowadził pierwszy wyciąg i po półtoragodzinnej przerwie
spowodowanej "opóźnieniem" Krzyśka (który doniósł drugą linę, a sam pozostał w odwodzie na przełęczy), ściągnął Kacpra i Grześka. Trójkowy zespół mógł rozpocząć wspinaczkę granią Broad Peak Middle (8016m). Skała w okolicach
szczytu okazała się bardzo krucha, a asekuracja prowizoryczna, co choć
uprzykrzało wspinaczkę, to przede wszystkim zabierało poczucie kontroli na czas zjazdów powrotnych. Po pokonaniu około 1/3 drogi (trudności skalne IV stopień, mikst 3 stopień), na wysokości 7920m zespół zdecydował się na odwrót. Po przeprowadzeniu długiego wyciągu na lotnej asekuracji, Kacper, na górnym stanowisku zauważył u siebie początki deterioracji potęgowanej udarem słonecznym, która do momentu "ściągnięcia" partnerów, mocno postąpiła. Na
ten moment do pokonania pozostały jedynie dwa wyciągi - mikstowe "obejście" uskoku, po stronie chińskiej, oraz łatwy śnieżny teren wyprowadzający na szczyt. Niestety po półgodzinnym prowadzeniu Grześka, Kacper zasygnalizował
moment krytyczny, a Jarek, bacznie obserwujący zarówno wspinającego się Grześka jak i wiszącego obok kolegę, potwierdził konieczność rozpoczęcia zjazdów. Po kolejnych dwóch godzinach, zespół znalazł się na przełęczy, a wieczorem z powrotem w obozie trzecim.
Po prawie dobie akcji pozostał duży niedosyt - od pierwszego powtórzenia
drogi polskiej z 1975 roku, dzieliło polskich wspinaczy jedynie
kilkadziesiąt metrów. Być może gdyby nie trudne zjazdy czekające zespół w
drodze powrotnej, zdecydowaliby się oni na kontynuację akcji, prawdopodobnie podjęli oni jednak dobrą decyzję.