Dzień 16 - Kozi Wierch (2291 m n.p.m.)Prognoza pogody standardowa tego lata: do południa ładnie, potem dupa.
Tak więc bez zbędnych ceregieli z samego rana znów podążam szlakiem przez Dolinę Roztoki w kierunku Doliny Pięciu Stawów.
Plan ambitny zakłada przebicie się przez Zadni Granat do Zakopca, plan minimum to Kozi.
Na razie wszystko gra: ludzi mało, pogoda piękna, forma jest. Żyć nie umierać.
Chwila przerwy w schronisku i idę dalej.
Grań Hrubego, Liptowskie Mury i Czarny Staw Polski:

Szlak pnie się bez przerwy w górę. Bez większych trudności, miejscami tylko trochę krucho.
Po drodze robię kilkunastominutowy postój na spotkanie z kilkoma kozicami, które zajadają trawę tuż przy ścieżce.
Fantastyczne zwierzaki!
W końcu szlak dobija do Orlej Perci, która w tym miejscu trawersuje południowy stok Koziego Wierchu.
Teraz jeszcze kilka minut i jestem na szczycie.
Widoki miodzio:

Czarny Staw Gąsienicowy, Żółta Turnia i Zadni Granat:

Świnica, Kasprowy Wierch, Giewont i Grań Kościelców:

Gerlach, Żabi Wyżni, Niżne Rysy i Rysy:

Jak widać na załączonych obrazkach pogoda powoli zaczyna się partolić. Odpuszczam więc sobie plan dojścia na Granaty i po dłuższym czasie lenistwa na szczycie schodzę tą samą drogą na dół.
Świstowa Czuba i Opalony Wierch znad Wielkiego Stawu:

Gdy dochodzę w okolicę schroniska zaczynają z nieba spadać pierwsze krople deszczu.
W schronisku tyle ludzi, że decyduję się od razu cisnąć na dół.
Nie wszystko poszło tak jak chciałem ale kolejny dzień na plus!
Dzień 17 - Mnich (2067 m n.p.m.)Droga przez płytę (II) - wejście z przewodnikiem.
Ostatnie dwa dni spędziłem angażując duszę i serce w typowo schroniskowe rozrywki.
Ostatniego dnia moich tatrzańskich wakacji - wisienka na torcie.
W górę jakoś pewnie dam radę, bardziej obawiam się tego co się stanie jak będzie trzeba zaufać linie przy zjeździe ze szczytu.
Pogoda ma wytrzymać cały dzień więc startujemy dosyć późno - około 9.
Sprawnie podchodzimy w górę Ceprostradą. Widoki po raz kolejny powalają!
Otoczenie Morskiego Oka i Czarnego Stawu:

Mięgusze, Cubryna, Mnich i Zadni Mnich:

W końcu dochodzimy do odgałęzienia szlaku wiodącego na Wrota i po kilkudziesięciu metrach skręcamy na ścieżkę, która doprowadzi nas pod Mnicha.
Wrota Chałubińskiego:

Grań Żabiego z Ministranta:

Na wypłaszczeniu Ministranta robimy przerwę na żarcie i picie. Zakładamy na siebie sprzęt i idziemy pod ścianę.
Pierwszy raz w żuciu jestem w takiej scenerii. Wokół przewodnicy z klientami, taternicy kończący swoje drogi i ja wśród nich - szara myszka. Napięcie rośnie, pełna koncentracja.
Każdy krok stawiam powoli, każdy chwyt ściskam mocno. Na razie idzie gładko.
Mimo, że wcześniej próbowałem oglądać zdjęcia z drogi teraz gdy jestem pod ścianą sam nie miałbym pojęcia gdzie przebiega droga. Kolejna lekcja pokory.
W końcu chyba kluczowe miejsce na drodze(a przynajmniej tak mi się wydaje):

Ja ... ile się musiałem nagimnastykować aby pokonać ze 3 metry w górę! Kolejna lekcja!
Potem już łatwiej w górę, zupełnie bez problemów w lewo i...
...jestem na wierzchołku:

Na wierzchołku miejsca nie jest za wiele ale spokojnie można stać lub usiąść.
Chwilę po mnie na szczyt wchodzi jakaś dziewczyna z przewodnikiem. Siada koło mnie a na jej twarzy widzę piękny uśmiech.
Tak właśnie wygląda szczęśliwy człowiek! Choćby dla tego widoku warto było wgramolić się na tego Mnicha.
Chwila na zdjęcia:

Dobra - teraz zacznie się prawdziwa zabawa. Jak ja wrócę na dół?!
Wiem jak to wszystko ma wyglądać ale nie wiem jak na to zareaguję...
Przyglądam się jak zjeżdżają chłopaki z zespołu, który jakiś czas temu skończył wspinaczkę.
Teraz moja kolej. Nie zjeżdżam a mam być opuszczany.
Odchylam się lekko do tyłu... motyla noga! Łapię rękoma za linę.
Próbuję jeszcze raz. To samo. Jak odruch - nie potrafię tego kontrolować.
Ja pitolę ale jestem .!
Oddech i trzecia próba. Poszło...
Drugie opuszczanie poszło sprawniej.
Chwila przerwy, którą wykorzystuję na zdjęcia.
Zadni Mnich:

Szpiglasowa Grań:

Trzecie opuszczanie idzie już bez jakichkolwiek problemów.
Schodząc w dół wchodzimy jeszcze na Mniszka.
Po kilku chwilach jesteśmy znów na Ministrancie i ściągamy z siebie sprzęt.
Mnich z Mniszka:

Mnich i Mniszek z Ministranta:

Ciśnienie ze mnie schodzi. Udało się! Teraz jeszcze tylko łatwa droga w dół.
Kolejna lekcja pokory. Znów wiem o sobie trochę więcej. O to chodziło!
Powoli schodzimy...
Dolina Rybiego Potoku:

Mnich jeszcze raz:

Na koniec dla odmiany - Mnich:

Następnego dnia z samego rana ruszam ku szarej codzienności, w której tkwię do dnia dzisiejszego.
Dziękuję za uwagę:
Koniec 