Jako, że zdrowie mi lekko siadło i zamiast jak planowałem być w górach pierdzę w fotel - czas na podsumowanie tego co już minęło.
Będzie krótko, szybko i bez zbędnych dłużyzn.
Styczeń/LutyPierwszy górski wyjazd w roku to prawie 2 tygodnie w Tatrach i Beskidzie Żywieckim.
Oczywiście trafiłem na halny a do tego wciąż jestem górskim cieniasem więc więcej było wycofów niż szczytowań.
Udało mi się wdrapać na Grzesia, Trzydniowiański i przejść grzbiet Babiej od Sokolicy po Żywieckie Rozstaje.
MarzecDwa dni w Tatrach. Pogoda dopisała i mogłem się cieszyć z pierwszego zimowego szczytowania powyżej 2000 m n.p.m. (Beskid, Kasprowy, Ciemniak).

Relacja:
viewtopic.php?f=11&t=16208KwiecieńSkrajne Solisko w warunkach ni to zimowych ni to wiosennych.

Relacja:
viewtopic.php?f=11&t=16312Czerwiec/LipiecPrawie trzy tygodnie w Skandynawii (Norwegia, Szwecja). Wyjazd, który wspominam najlepiej ze wszystkich swoich zagranicznych wojaży - których swoją drogą nie było wcale aż tak wiele. Galdhoppigen, fiordy, Lofoty, Kebnekaise - wyjazd bajka!

Relacja:
viewtopic.php?f=11&t=16742Lipiec/SierpieńTatry na dwa razy. Najpierw od południa i z Zakopanego (Polski Grzebień, Czerwone Wierchy, Giewont, Kościelec, część Orlej, Żabi Szczyt Wyżni).

Potem z Roztoki (Świstówka, Gęsia Szyja, Szpiglas, Rysy, Kozi, Mnich).

Relacja:
viewtopic.php?f=11&t=16828WrzesieńSzeroka Przełęcz Bielska w błocie i deszczu, czego nie zapowiadał przepiękny poranek - ale zapowiadały prognozy. W drodze powrotnej Łysica.

Podsumowując...
To mój najlepszy rok w górach jeśli chodzi o ilość (ponad 35 dni) i jakość.
W dodatku zostałem rozdziewiczony w trzech kategoriach:
- pierwszy dwutysięcznik zimą
- pierwsze wyjście z przewodnikiem
- pierwszy gwałt na świstaku
Tak więc sobie i Wam życzę aby rok 2015 był jeszcze lepszy - w górach, w domu, w pracy.