Rewelacyjna prognoza pogody na sobotę zmobilizowała nas do wydobycia z odmętów szafy zakurzonych kijów i butów trekingowych. W sile dwóch samochodów wyjeżdżamy z Fasolami z Wrocławia i przez Świdnicę i Jedlinę docieramy do Głuszycy, nieopodal której 'nasz' szlak przecina drogę do Unisławia. Jeszcze tylko kurs do tej ostatniej miejscowości, aby zostawić tam drugi samochód i jesteśmy gotowi do drogi.
Szlak niezła stromizną pnie się po bukowym lesie na główny grzbiet Gór Suchych (tak mi się przynajmniej wydaje). Po jakiejś godzince dochodzimy w okolice Zamku Rogowiec, którego ruiny od jakichś kilkuset lat ozdabiają okolicę. Zatrzymujemy się, aby młodzi mogli się trochę poruszać i porobić jakieś półmetrowe baldy, ja wspinam się na zamek (z którego całkiem przyzwoicie było widać Góry Wałbrzyskie z Borową), reszta wsuwa wałówę. Jest cieplutko i przyjemnie. Wreszcie wiosna.
Po chwili ruszamy dalej trawersując szczyt Jeleńca, a następnie wspinamy się na szczyt Turzyny - najwyższego szczytu osiągniętego tego dnia. Na szlaku jest jeszcze sporo śniegu, który jest niemałą atrakcją dla najmłodszego pokolenia.
Po kolejnej godzinie spokojnego marszu dochodzimy do schroniska Andrzejówka. Byłem tam do tej pory tylko raz, ale jakoś darzę to miejsce sympatią. Szkoda tylko, że jest dostęp samochodem, może gdyby nie to, to bylo by bardziej kameralnie.
W Andrzejówce siedzimy dobre 1,5h, chłopaki dostali frytki z keczupem - absolutny hit wycieczki, były też zapasy na trawie i cała moc śmiechu. Ze schroniska musimy jeszcze dojść do Unisławia przez szczyt Bukowca. I to był najbardziej uciążliwy moment wycieczki. Szlak momentami słabo oznaczony (mimo, że to odcinek Głównego Szlaku Sudeckiego!), ścieżka widać, że naprawdę rzadko chodzona, na dużym odcinku trawersująca strome leśne zbocze. Z dzieckiem na plecach - średnio.
W pewnym momencie dochodzimy niemal do krawędzi wyrobiska kopalni, a okazało się że szlak wcześniej odbił w dół. Musimy na przełaj do niego dojść przez jakieś krzaki i leżące gałęzie. Jakoś się udaje i już bez przeszkód zdobywamy Bukowiec (tylko 9 metrów niższy od Turzyny).
Z Bukowca mamy jeszcze pół godziny upierdliwego leśnego zejścia do Unisławia. Ostatni odcinek biegnący miedzą między polami młodzi pokonują na własnych nogach. I tak oto przejście 11-kilometrowej trasy po Górach Kamiennych stało się faktem. Sezon letni 2015 uważamy za otwarty!

