Jak to kiedyś przeczytałem u znajomej, "grań ostra niczym nóż rambo!"

Kraków. Zegarek wybija godzinę 2:30 kiedy startujemy razem z Krzyśkiem w strone Popradzkiego Plesa. Droga mimo, że długa, mija bardzo szybko.
Auto opuszczamy o 5 rano. Mimo wskazywanych, przez czujnik 3° powyżej zera, idzie się całkiem przyjemnie.
Po kilkumiesięcznej przerwie trochę obawiałem się o swoją kondycję, jednak tempo mamy nad wyraz dobre. Nie mijają dwie godziny od czasu wyjścia z auta, a my już wchodzimy do doliny. Robimy krótką przerwę na naładowanie baterii po czym rozmyślamy nad dalszą trasą.
Decyzja o pozostawieniu zimowego sprzętu w domu okazała się słuszna. Nawet czekany, które wzięliśmy ze sobą na wszelki wypadek nie zostały ani razu odpięte od plecaków.
Wszystkie płaty śniegu zalegające w dolinie można było obejść bokiem. W dolinie było zdecydowanie mniej śniegu niż rok temu.
Na Siarkańską Przełęcz wchodzimy od strony Doliny Złomisk. Droga prowadzi trawiastym żlebem. Gdzieniegdzie widać nawet lekko zarośniętą ścieżkę. Wejście jest całkiem komfortowe. Mimo, że strome, to jednak nic się nie kruszy i nie wylatuje spod nóg.
W końcowym odcinku żlebu zalega jeszcze trochę śniegu dlatego, nie chcąc niepotrzebnie ryzykować, postanawiamy się związać.
Po osiągnięciu przełęczy droga prowadzi początkowo żlebem z lewej strony. Jest to końcowy fragment wejścia ze Smoczej Doliny. Teren maksymalnie 0+. Na szczęście już bez śniegu.

Po wyjściu ze żlebu grań powoli zaczyna nabierać charakteru.
fot. Krzychu / edit. MarcinZęby skalne zamieniają się w półki i płyty...


Większość drogi pokonujemy na lotnej. Co jakiś czas pojawiają się jednak również czujniejsze miejsca, gdzie niezbędne staje się założenie stanowiska. Szczególnie w pamięci zapadł mi moment, gdzie trzeba było przewinąć się z lewej strony turniczki i wyjść do góry, podczas gdy pod nogami było sporo powietrza.
Godziny mijają a my powoli zaczynamy odczuwać działanie słońca. Na niebie nie ma ani jednej chmury a cienia jest jak na lekarstwo.
A przed nami jeszcze kawał drogi...

Na naszej drodze w końcu wyrasta "pionowa" ściana. Od razu wydało mi się, że jest to najtrudniejsze miejsce na grani (III).
fot. Krzychu
Z opisu Paryskiego wynikało, że po przejściu najtrudniejszego miejsca grani powinno znajdować się wyjście na płyty szczytowe Małego Siarkana. Nic takiego jednak nie zauważyłem. Stało się więc jasne, że "mały" szczyt znajdował się jeszcze przed nami.
Patrząc z oddali na dalszą trasę przez chwilę zwątpiłem. W prawdzie nie widać tego tak dobrze na zdjęciu, ale ściana przed nami była przewieszona. Nie chciało mi się wierzyć, że wejście na wprost jest tylko za III. Nadszedł, więc moment kiedy trzeba było spojrzeć do WHP na opis dalszej drogi. "(...) obok wielkich bloków, kilka metrów na wsch. stronę trawiastą, zwężającą się półką do przerywającej półkę krawędzi (na ścianie w lewo) (...). Tuż po drugiej stronie krawędzi w górę skośnie w lewo płytką, 12-metrowa rysą (najtrudniejsze miejsce) na płytowy wierzchołek Małego Siarkana."
Wydawało mi się, że trzeba iść w lewo. Droga jednak nie wyglądała zachęcająco... Może nie była tak "ciekawa" jak na wprost, ale mimo wszystko najpierw wolałem rzucić okiem na prawo.

Po dojściu pod Mały Siarkan w oczy rzucił mi się wbity stary hak (właśnie z prawej strony).
Jako, że hak wydawał się dobrze osadzony, oprócz frienda wpiąłem się również do niego. Z początku nie szło mi za dobrze, jednak po rozstawieniu się, w lekkim przewieszeniu zacząłem pnąć się ku górze. Nie czułem się specjalnie komfortowo przeciskając się z plecakiem między głazami, jednak stosunkowo łatwo odnalazłem drogę na wspomniane płyty. Cienkiej rysy po drodze jednak nie zauważyłem.
Zakładam stanowisko i ściągam do siebie Krzyśka.
samojebka na szczycie małego siarkana
Po osiągnięciu szczytu nie zatrzymujemy się ani na chwilę. Słońce skutecznie zmusza nas do ruchu. Po zejściu z płyt i przejściu kilku mniejszych, ostrych zębów dochodzimy na mała kazalnice z której należy zjechać 10 metrów na stronę zachodnią.
Samo dojście do zjazdu jest o tyle fajne, że trawers jest dosyć eksponowany.
fot. Krzychu
Po zjeździe przychodzi w końcu czas na chwilę wytchnienia. Chowamy się w cieniu i robimy sobie krótką przerwę. W końcu przeszliśmy już kawał drogi...

Dalsza droga prowadzi przez dwie ostre turniczki, po przejściu których zostaje jeszcze tylko wejście na Wielki Siarkan.
Z Przełączki w Siarkanie, najpierw trawiastą ścieżką, następnie wąską granią, dochodzimy do Wielkiego Siarkana
fot. KrzychuNajwiększym zaskoczeniem jest dla nas szczytowa puszka. Jest ona zupełnie inna, niż wszystkie, które do tej pory spotkaliśmy


Przychodzi jednak moment, w którym trzeba wracać do domu. Najlepsze jest jednak to, że nikt z nas nie sprawdził najszybszej drogi zejściowej. Krzychu w prawdzie dostrzega kilka repów założonych do zjazdu kawałek za szczytem, jednak przy obecnym zmęczeniu, żaden z nas nie ma ochoty sprawdzać długości zjazdu. Zwłaszcza, że posiadamy ze sobą tylko 60 metrowy kawałek liny.
Przychodzi chwila, kiedy znowu niezbędne staje się sprawdzenie co na temat zejścia mówi WHP.
Wspólnie ustalamy, że droga WHP 1273 będzie dla nas najdogodniejsza.
Wracamy do Przełączki w Siarkanie po czym zaczynamy schodzić na wschodnią stronę. Żleb nie wygląda jednak zbyt przyjemnie. Teren opisany jest w prawdzie tylko jako "nieco trudny", ale kruszyzna znajdująca się na drodze zejściowej nie podoba się żadnemu z nas. Jesteśmy już mocno sprani fizycznie, dlatego nikt nie ma ochoty schodzić jeszcze kilkudziesięciu minut w takim terenie. W tym miejscu postanawiamy poświęcić jedną pętlę i zjechać tak nisko na ile pozwoli nam lina. Zjeżdżając 30 metrów udaje się nam ominąć większość gównianego terenu. Stajemy na wygodnej półce z której zostaje nam jeszcze tylko kilka metrów zejścia do podstawy ściany.
Po dojściu do doliny rozdzielamy sprzęt do plecaków i ruszamy w stronę auta. Schodząc myślę tylko by jak najszybciej dojść do linii lasu, gdzie w końcu będzie można schować się przed słońcem...

Do auta dochodzimy około godziny 19, co daje mniej więcej 14 godzin licząc czas od auta do auta. Po 7 miesiącach przerwy od gór był to powrót z przytupem...
Flickr:
https://www.flickr.com/photos/szymkowsk ... 4126472476Flickr (Krzysiek):
https://www.flickr.com/photos/119310171 ... 3830940480