Basia Z. napisał(a):
Dolna część doliny Kościeliskiej leży w strefie ochrony czynnej - i tam możliwa jest ingerencja człowieka w sprawie przywrócenia (oczywiście nie od razu) naturalnego składu lasu, jaki naturalnie występował w tym miejscu, przed wyrąbaniem buków i nasadzeniami świerka (na dodatek obcego genetycznie Tatrom).
Nie jestem przekonany co do "obcości" świerków. O tym zresztą pisał krytycznie Tomasz Zwijacz-Kozica w "Tatrach TPN":
Tomasz Zwijacz-Kozica napisał(a):
Wielu autorów wspomina o celowym wprowadzaniu świerków na masową skalę, jednocześnie sugerując, że w tym celu sprowadzano nasiona nieznanego pochodzenia, w tym z Alp lub ich okolicy. Teza, że znaczna część tatrzańskich drzewostanów to obce monokultury świerkowe niewiadomego, najczęściej alpejskiego pochodzenia, propagowana była przez uznane leśne autorytety, łatwo się więc rozpowszechniła i do dziś jest wykorzystywana przy każdej okazji, żeby usprawiedliwić wszelkie problemy ze świerkiem. [...]
Na to, że teza o obcym pochodzeniu znacznego obszaru tatrzańskich świerczyn jest mało prawdopodobna, zwrócił uwagę Marceli Marchlewski, pierwszy dyrektor TPN [...] Według niego tak znaczne zachwaszczenie tatrzańskich lasów alpejskim świerkiem było niemożliwe ze względu na ograniczony czas i niewykonalne z przyczyn technicznych. [...] Twierdzi też, że na masowy import alpejskich nasion przez tatrzańskich posiadaczy ziemskich nie ma wystarczająco mocnych dowodów w dokumentach. [...]
Nie było zresztą takiej potrzeby, aby w Tatry masowo sprowadzać świerki z daleka. W przeciwieństwie do znacznie niższych Beskidów istniał tu potężny rezerwuar nasion świerkowych w postaci rozległych świerczyn górnoreglowych i domieszki świerka w reglu dolnym. Rezerwuar ten wystarczył nie tylko do zaświerczenia dolnego regla w Tatrach, ale i lasów Podhala. Trudno przecież podejrzewać dziewiętnastowiecznych drobnych właścicieli niewielkich działek leśnych na zdominowanym dziś przez świerki Pogórzu Spisko-Gubałowskim, że jeździli do Wiednia po nasiona. [...]
Aby określić choćby przybliżone rozmiary wprowadzania w Tatry świerków obcego pochodzenia, należałoby przeprowadzić rzetelne badania. Należałoby dokładnie przejrzeć archiwalia i odwołać się do badań genetycznych. Szkoda, że nie zostanie to zrobione przy okazji trwających obecnie prac nad projektem planu ochrony TPN, choć rozporządzenie ministra środowiska określające zasady przygotowania tego projektu zaleca wykonanie niezbędnych ekspertyz.
A w dalszym ciągu tego samego artykułu o "skuteczności" działań mających, w teorii, powstrzymać gradację kornika.
Tomasz Zwijacz-Kozica napisał(a):
Tymczasem w Tatrach w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, gdy w Dolinie Rybiego Potoku masowo zaczęły zamierać świerczyny, powstrzymano się od ingerencji w ten proces. [...] Wyraźnie kontrastowało to z działaniami prowadzonymi tuż za miedzą, po wschodniej stronie Białki, gdzie do walki z kornikiem rzucono ludzi, zwierzęta, ciężki sprzęt i helikoptery. Pomimo odmiennego podejścia, przebieg gradacji po obu stronach granicy był podobny. Populacja korników załamała się sama w 1997 r., głównie pod wpływem czynników klimatycznych.
Pan Zwijacz-Kozica zwrócił też uwagę na "ciekawe" rozwiązania zaproponowane przez firmę Krameko, tę samą, która obecnie opracowuje projekt planu ochrony. Stąd zresztą moje dodatkowe zaniepokojenie, jeśli w tej firmie mają takich "fachowców".
Tomasz Zwijacz-Kozica napisał(a):
Za naturalną uważana była też dominacja świerka w tzw. dolnoreglowych świerczynach namorenowych, czyli takich, które porastają zwały głazów granitowych przywleczonych przez lodowce z wyższych partii Tatr. Te bardzo ubogie siedliska, na których tylko świerk radził sobie na tyle dobrze, że tworzył większe drzewostany, są rozpowszechnione w Dolinie Suchej Wody i po zachodniej stronie Białki. Aż do 2006 r. nie przewidywano większej przebudowy składu gatunkowego na tych obszarach. W tymże roku na zlecenie TPN Przedsiębiorstwo Wielobranżowe KRAMEKO sp. z o.o. opracowało jednak nową dokumentację siedliskową i urządzeniową lasów Skarbu Państwa. Z dokumentacji tej wynika, że dolna granica regla górnego jest przeciętnie na wysokości 1450 m n.p.m., a naturalnych "dolnoreglowych świerczyn namorenowych" nie ma w ogóle, bo zanim ludzie zniekształcili tatrzańskie lasy, na ich miejscu rosły jedliny. Te wnioski, nie do końca zgodne z dotychczasową wiedzą, nie zostały dotąd nigdzie opublikowane i poddane naukowej dyskusji. Mimo to dokumentacja urządzeniowa opracowana w 2006 r. została przyjęta do praktycznego stosowania w TPN i dziś wyznacza kierunki działań w ekosystemach leśnych objętych ochroną czynną. Jej przyjęcie sprawiło, że znacznie powiększył się obszar drzewostanów, które powinniśmy przebudować, eliminując świerki, a wprowadzając głównie jodły, a w mniejszym stopniu także buki.
Basia Z. napisał(a):
Aha - i jedynym, absolutnie jedynym tatrzańskim lasem naturalnym dolnoreglowym (buk z domieszką jodły) jest las w Suchym Żlebie. Wiatr też powalił tam kilka drzew, ale tylko kilka.
Nie wiem czy można porównywać Kościeliską z Suchym Żlebem. Wydaje mi się, ze w dolinach walnych wiatry halne są z reguły znacznie silniejsze, niż w niewielkiej i nie sięgającej wysoko dolince reglowej. Odpowiednio silny wiatr (a takie się w Tatrach rzadko, ale jednak systematycznie zdarzają z uwagi na ukształtowanie terenu) powali raczej każdy drzewostan, różnica może będzie taka że w przypadku silnie ukorzenionych drzew, będzie więcej złomów niż drzew wywalonych wraz z bryłą korzeniową.
Basia Z. napisał(a):
Chyba najpierw planują posadzić tam tam brzozy i dopiero w ich cieniu buki, ale to jest zadanie na setki lat.
Brzoza prawdopodobnie się sama obsieje, a buki się pojawią tylko tam gdzie wcześniej w pobliżu jakieś rosły. Ja rozumiem to dążenie do tworzenia bardziej zbliżonych do naturalnych lasów w Tatrach poprzez dosadzanie "właściwych" gatunków, jednak cały czas mam wrażenie, że to jednak nie w tym kierunku powinien iść park narodowy.
Dzięki przebudowie możliwe jest uzyskanie wielogatunkowego lasu już w ciągu pojedynczego pokolenia (drzew), a więc efekty zobaczą już nasze wnuki, a przy dużej ilości szczęścia - może nawet my sami. Ale jak dla mnie to wciąż będzie las wykreowany w dużej mierze przez człowieka, a nie przez naturalne procesy, które działają na dłuższą, ponadludzką, skalę czasową i których efekt - wcale nie jest tak łatwy do przewidzenia. Kilka tysięcy lat temu, nawet w okresach gdy klimat był podobny do obecnego, skład gatunkowy lasów nie był taki sam jak obecnie w tych fragmentach, które są zbliżone do naturalnych. Po prostu pewne gatunki albo nie zdążyły w ogóle jeszcze w Tatry wkroczyć, albo nie zdążyły jeszcze wyprzeć tych nieco mniej konkurencyjnych w danych warunkach. Zapewne obecne składy gatunkowe uważane za prawidłowe dla danych obszarów również nie są czymś niezmiennym. Dlatego wolałbym, aby parki narodowe były taką sceną do niezakłóconego oglądania naturalnych procesów, i to zarówno w naturalnych drzewostanach, jak i tych, które wcześniej były zniekształcone przez człowieka. Myślę, że zebranie obserwacji dotyczących takiej spontanicznej naturalizacji zaburzonych ekosystemów byłoby naprawdę cenne i warto to zrobić - chociaż my już rezultatów nie zdążymy zobaczyć.
Basia Z. napisał(a):
A wspólnota 7 gmin to już w ogóle osobny rozdział.
Nie wiem jakie park ma w tym zakresie możliwości - podejrzewam, że marne - ale warto mimo tego, stale działać w kierunku zwiększenia możliwości kontroli nad tym, co się tam dzieje. Jak to się mówi - kropla drąży skałę.
gb napisał(a):
"Przebudowa" drzewostanu (w której faktycznie i paradoksalnie takie "dramatyczne" historie pomagają) realizowana jest w TPN (i w niektórych innych, polskich parkach narodowych) od niedawna.
Mnie zastanawiają niektóre uwagi recenzentów jak na przykład ta:
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
§23 ust. 2 rozporządzenia ws. planu ochrony, który wskazuje, że sposobem ochrony czynnej może być też nieingerencja (dopuszczenie naturalnych procesów) i że podejście to powinno być preferowane zawsze, gdy tylko te procesy prowadzą do realizacji celu ochrony. Przepis ten wyraża tzw. zasadę pierwszeństwa przyrody. Autorzy syntezy deklarują wprawdzie, że ogólna koncepcja ochrony Tatrzańskiego Parku Narodowego podporządkowana została zasadzie jak najmniejszej ingerencji w środowisko przyrodnicze, ale nie widać tego w zaprojektowanych zadaniach ochronnych. W szczególności koncepcja ochrony ekosystemów leśnych w strefie ochrony czynnej jest wręcz koncepcją totalnej ingerencji – zaledwie nieliczne wydzielenia zostały pozostawione bez zaprojektowanego zabiegu. Autorzy planu uznali chyba, że w strefie ochrony czynnej naturalne procesy niemal nigdzie nie powadzą do osiągnięcia celów ochrony TPN. Uważam że taka ocena jest niesłuszna i przesadna. W szczególności, zwracam tu uwagę, że konsekwencją musiałaby być negatywna ocena 60 lat dotychczasowej ochrony czynnej w TPN, zwłaszcza w zakresie ekosystemów leśnych (przez 60 lat je unaturalnialiśmy, a nigdzie dotąd nie udało się tego zrobić na tyle skutecznie, by móc oddać ekosystem rozwojowi spontanicznych procesów?). Tymczasem, dotychczasową ochronę Autorzy oceniają jako „prawidłową”.
Jest parę rzeczy niepokojących wśród tych rozwiązań, które proponują autorzy projektu planu ochrony. Pozwolę sobie zacytować te uwagi recenzentów, z którymi się szczególnie zgadzam:
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Zaproponowane cele ochrony są prawidłowe i spójne, ale stosunkowo ogólne. Prawdę mówiąc do sformułowania takich celów nie trzeba było w ogóle opracowywać planu, wykonywać operatów szczegółowych, ani żadnych badan i ekspertyz. Sformułowano jeden, bardzo ogólny cel dla TPN: zachowanie różnorodności biologicznej, zasobów, tworów i składników środowiska nieożywionego i walorów krajobrazowych oraz odtworzenie zniekształconych siedlisk przyrodniczych, siedlisk roślin, zwierząt i grzybów. W sformułowaniu tego celu zabrakło miejsca dla ochrony naturalnych procesów ekologicznych, tak akcentowanych we wcześniejszym opisie założeń ochrony. W moim odczuciu ten brak jest dotkliwy. Warto tu przypomnieć, że Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) definiuje obecnie park narodowy (kategoria II w klasyfikacji obszarów chronionych) jako duży naturalny lub niemal naturalny obszar pozostawiony w celu ochrony wielkoskalowych procesów ekologicznych, wraz z kompletnym zestawem gatunków i ekosystemów typowych dla obszaru, dostarczający także możliwości realizacji odpowiednich środowiskowo i kulturowo funkcji duchowych, naukowych, edukacyjnych, rekreacyjnych i turystycznych. Wartościowanie jest zawsze subiektywne, ale w odczuciu wielu przyrodników, także i w moim, naturalne procesy dziejące się w Tatrach są większą wartością nawet od tatrzańskiej, lokalnej różnorodności biologicznej. Akcentując różnorodność i unaturalnianie a nie procesy, Autorzy planu opowiadają się za określonym wyborem wartości i określoną wizją ochrony Tatr. Ta wizja mieści się w pojęciu ochrony przyrody, jak również mieści się w wymogach prawnych ochrony parku narodowego. Nie jest jednak jedynym możliwym wyborem. Kłóci się też z zamieszczonymi w innych miejscach dokumentacji deklaracjami o maksymalnej ochronie naturalnych procesów. Jeżeli ma być wybrana, to powinna być wybrana z pełną świadomością konsekwencji i dlatego zwracam tu szeroko uwagę na to zagadnienie
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Niewielkie fragmenty obszaru ochrony ścisłej, usytuowane wewnątrz obszarów ochrony czynneji krajobrazowej (np. Wielkie Koryciska, Łysa Skałka),proponuje się „odściślić” tylko ze względu na strukturę przestrzenną form ochrony. Jednak nie podano żadnych argumentów merytorycznych o niewłaściwości ochrony ścisłej tych miejsc. Wyspy ochrony ścisłej wśród ochrony czynnej, zwłaszcza utrwalone dotychczasową tradycją, niczemu chyba nie przeszkadzają (w przeciwieństwie do wysp ochrony czynnej wśród ścisłej, patrz niżej)? Nie jest więc to sytuacja uzasadniająca wyjątek od generalnej zasady trwałości ochrony ścisłej.
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Podobnie „odściślenia” przy Toporowym Stawie zaprzeczają idei ochrony ścisłej, są bowiem związane z konsekwencjami procesów, które ochrona ścisła miała właśnie chronić: naturalnego zarastania jeziorka płem i dynamiki drzewostanów świerkowych. Tu warto przypomnieć,że wymogiem sieci Natura 2000 nie jest zachowanie każdego płatu siedliska w każdym obszarze, proponowane decyzje nie mogą więc być uzasadniane tylko „obowiązkiem ochrony obszaru Natura 2000”.
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Istotnym zagadnieniem, które powinno być przedysktutowane w syntezie planu, jest pytanie, czy warto utrzymywać wszystkie obecnie istniejące enklawy ochrony czynnej w ścisłej. W praktyce: czy wszystkie polany reglowe są konieczne do utrzymania w imię (słusznego skądinąd) zachowania także ekosystemów półnaturalnych; czy też może z jakichś fragmentów można zrezygnować w imię doprowadzenia do powstania dużych obszarów wolnych od antropopresji? W dotychczasowej dyskusji na temat ochrony TPN pojawiały się przecież takie głosy. W artykule opublikowanym w kwartalniku „Tatry”, Zwijacz-Kozica i Zięba zwracali uwagę na szczególne znaczenie dużych obszarów wolnych od antropopresji, określanych jako „mateczniki”. Proponowali też konkretne rozwiązania: likwidując zaszłości minionej gospodarki leśnej i turystycznej oraz korygując nie do końca przemyślane strefowanie ochronne można by w łatwy i niemal bezbolesny sposób powiększyć największy z tatrzańskich mateczników do ponad 860 ha. Konkretnie, należałoby zlikwidować pozostałości schroniska na Pysznej, a zwłaszcza studnię, w której nie tak dawno utopił się cielak jelenia. Nie należy również utrzymywać tak zwanej ścieżki patrolowej prowadzącej dnem doliny, bo jak wykazuje monitoring, jest ona około sto razy częściej wykorzystywana przez tak zwanych „turystów pozaszlakowych”, wśród których ukrywają się także kłusownicy, niż przez strażników. Przynosi więc więcej szkody niż pożytku. Ukryty w lesie, w okolicy Małej Polanki Ornaczańskiej schron robotniczy TPN należałoby przenieść w inne miejsce, bo tu robotnicy nie mają już nic do roboty. Trzeba by się też zastanowić, czy Wielka Ornaczańska Polana, Smreczyńska Polana i Tomanowa Polana są obecnie w stanie, który uzasadnia prowadzenie na całej ich powierzchni ochrony czynnej, czy może procesy, które rozpoczęły się tam po objęciu ich przed kilkudziesięciu laty ochroną ścisłą powinny być w dalszym ciągu w ten sam sposób chronione. Zbiorowiska roślinne, które je dziś porastają diametralnie różnią się od tych, jakie rosły tu 50 lat temu i nie ma gwarancji, że bez przywrócenia wypasu uda się je odtworzyć. Względy krajobrazowe mają znaczenie jedynie w przypadku Polany Tomanowej, bo dwie pozostałe praktycznie z nikąd nie są widoczne. Zakładamy, że nie chronimy tych polan tylko po to, aby mogli się ich widokiem napawać nieliczni wybrańcy losu. Rezygnując z ochrony czynnej można by też stworzyć także ponad 500 hektarowy matecznik w rejonie Kop Sołtysich. Stworzenie ścisłego rezerwatu przyrody o powierzchni około 360 ha sugerował już 45 lat temu profesor znakomity leśnik Stefan Myczkowski. Po wielu latach przebudowy prowadzonej przez TPN drzewostany w tym rejonie powinny być znacznie bliższe stanowi „naturalności”. Także matecznik w rejonie Waksmundzkiej mógłby zostać troszkę powiększony. Tam należałoby zrezygnować z czynnej ochrony dolnej części żlebu opadającego z Małej Koszystej na Polanę Waksmundzką. Kiedyś był on częścią hali wypasowej, dziś jest całkowicie zarośnięty naturalnym młodnikiem świerkowym, więc i tak nie ma tu obecnie nic, co wymagałoby czynnej ochrony. Znacznie mniej realne wydaje się być stworzenie około 450 ha matecznika w rejonie Bobrowiec – Koryciska, czy 320 hektarowego w rejonie Kominiarskiego Wierchu. Wymagałoby to wymiany gruntów ze Wspólnotą Witowską. Na razie jest to czysta futurologia. Ale kto wie? Może za kilkadziesiąt lat, gdy właściciele Wspólnoty pozbędą się uprzedzeń wobec TPN, będzie to przeprowadzone za obopólną zgodą i korzyścią”.
Temat ten podejmuje także projekt krajowego programu ochrony niedźwiedzia (2012 r.), wskazując na możliwość poprawy siedliska tego gatunku w Tatrach właśnie przez poprawę „obszarów o wysokiej jakości środowiska”, czyli „mateczników” w sensie wyżej opisanym.
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Głębszego uzasadnienia i opisania wymagałyby w syntezie Planu „wyjątki” od określonego dla siedlisk naturalnych warunku braku ingerencji człowieka, dotyczące żywych torfowisk wysokich z roślinnością torfotwórczą i naturalnych, dystroficznych zbiorników wodnych, oraz we wszystkich lokalizacjach siedlisk górskich i nizinnych torfowisk zasadowych o charakterze młak, turzycowisk i mechowisk. Być może są one słuszne, ale czytelnik syntezy Planu chciałby wiedzieć, czy procesy zaniku tych siedlisk zostały jakoś antropogenicznie przyspieszone, czy też są zupełnie naturalne. W tym drugim przypadku ingerencja budzi poważne wątpliwości, jest bowiem działaniem w jakimś zakresie sprzecznym z ideą parku narodowego, choć nie z ideą obszaru Natura 2000. Warto tu jednak przypomnieć, że zasady sieci Natura 2000 nie wymagają wcale zachowania każdego jeziorka dystroficznego.
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Czy istnienie dróg wewnętrznych w obszarach ochrony ścisłej nie powinno być po prostu wygaszane?
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Program działań w ekosystemach leśnych w strefie ochrony czynnej jest bardzo intensywną ingerencją i przeczy wcześniejszej deklaracji, że koncepcja ochrony powinna zostać podporządkowana zasadzie jak najmniejszej ingerencji w środowisko przyrodnicze. Czy nie byłoby zasadne ograniczenie tej ingerencji, np. przez szersze wykorzystanie zachodzącego i tak rozpadu drzewostanów – skoncentrowanie się na wprowadzaniu jodły i buka, ale ograniczeniu usuwania i tak zamierających świerków, zupełnego odstąpienia od usuwania złomów, pozostawienia – nawet w strefie ochrony czynnej – większych fragmentów terenu do naturalnej sukcesji itp.? Po co w celu przebudowy drzewostanów usuwać złomy oraz po co usuwać drzewa (żywe bądź martwe) z halizn? Nie uniemożliwiają one wzrostu młodego pokolenia buka i jodły w zakresie potrzebnym do przebudowy; mogą utrudniać pod względem technicznym wprowadzenie tych gatunków, ale z takimi utrudnieniami park narodowy powinien sobie dać radę;
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Usuwanie drzew i kosodrzewiny z 90% powierzchni torfowisk to zabieg bardzo drastyczny; czy na pewno należy go wykonać w ten sposób, a jeśli tak – to czy nie etapami?
Mgr Paweł Pawlaczyk napisał(a):
Jako zadanie ochronne wpisano: Budowa i utrzymanie infrastruktury drogowej, koniecznej do prowadzenia renaturalizacji, usuwania skutków gradacji kornika drukarza i ekstremalnych zjawisk pogodowych oraz prowadzenia ochrony p-poż. – wg aktualnych potrzeb. Taki ogólny zapis uprawniałby Park nawet do dużych inwestycji drogowych, jeśli tylko uznano by, że takie są „aktualne potrzeby”. Biorąc pod uwagę, w jaki sposób całe polskie Karpaty zostały w ostatnich latach zabudowane drogami leśnymi, w tym także asfaltowymi, ale bez wyjątków „wynikającymi z aktualnych potrzeb”, rozwiązanie to jest przynajmniej niepokojące. To przecież w ramach prac nad planem ochrony należało przeanalizować, czy obecna infrastruktura jest adekwatna do potrzeb ochrony Parku i ewentualnie zaplanować jej uzupełnienie.
prof. dr hab. inż. Jerzy Szwagrzyk napisał(a):
Na stronie 43 zamieszczono akapit stanowiący komentarz do zagrożeń. Stwierdzono tam między innymi, że gradacja korników jest efektem dawniejszych zaniechań w przebudowie sztucznych drzewostanów świerkowych regla dolnego oraz że rozwój gradacji korników w świerczynach dolnego regla spowodował uszkodzenia drzewostanów świerkowych górnego regla oraz borów świerkowolimbowych w strefie górnej granicy lasu. Jest to teza kontrowersyjna. Nie wiemy, w jakim stopniu wspomniany mechanizm mógł rzeczywiście zadziałać w przypadku Tatr. Znane są przypadki gradacji korników w obszarach górnoreglowych świerczyn w masywach gdzie nie było sztucznych drzewostanów świerkowych poniżej.
prof. dr hab. inż. Jerzy Szwagrzyk napisał(a):
Tabela 4.1, punkt 10: nie wiem, dlaczego ekspansja roślinności torfowiskowej na Toporowych Stawach, powodująca zmniejszanie powierzchni lustra wody, jest uważana za zjawisko negatywne. Po pierwsze, jest to naturalny proces i nie ma powodu, aby weń ingerować (pierwszeństwo w TPN powinna mieć przyroda!). Po drugie, roślinność torfowiskowa jest objęta ochroną i jej niszczenie w celu utrzymania powierzchni lustra wody jest decyzją kontrowersyjną.
prof. dr hab. inż. Jerzy Szwagrzyk napisał(a):
Tabela 4.1, punkt 38: wiatrołomy są elementem dynamiki ekosystemów leśnych w górach. Nie można do parku narodowego i do dzikiej przyrody przykładać kryteriów estetycznych odpowiednich dla śródmiejskiego parku czy do podmiejskiego lasku. Nie po to przebudowuje się sztuczne drzewostany świerkowe w dolnym reglu, żeby nie było wiatrołomów. Uzasadnienie – przytaczane zresztą w Oparcie ochrony ekosystemów leśnych i zaroślowych – jest inne.
prof. dr hab. inż. Jerzy Szwagrzyk napisał(a):
Strona 58: usuwanie chorych świerków nie jest elementem przebudowy drzewostanów; w przypadku wystąpienia gradacji korników jest próbą ograniczania ich populacji w celu zapobieżenia katastrofalnemu rozpadowi drzewostanów. W przypadku chorób grzybowych (oraz drzew zaatakowanych przez kornika w okresie, kiedy nie ma dużego zagrożenia wystąpieniem gradacji) jest to działanie, które nie przyczynia się do postępu przebudowy. W podobny sposób postępowano w poprzednich dziesięcioleciach funkcjonowania TPN; usuwano chore świerki, a zostawiano zdrowe. W efekcie tego świerk utrzymywał dominację w drzewostanach. Żeby skutecznie prowadzić przebudowę sztucznych świerczyn, potrzebna jest zmiana tego nastawienia: usuwać należy przede wszystkim świerki zdrowe i silnie rosnące, bo to one są konkurentami dla gatunków drzew właściwych dla siedliska: jodeł, buków i jaworów. Chore świerki takimi konkurentami już nie będą i szkoda tracić czas i środki na ich usuwanie.
prof. dr hab. inż. Jerzy Szwagrzyk napisał(a):
Podstawowym problemem ogólnym syntezy planu ochrony TPN jest niewłaściwe potraktowanie stref ochrony ścisłej. Strefy ochrony ścisłej są jedyną częścią parku, gdzie bezpośrednia ingerencja człowieka w przyrodę jest redukowana do minimum, wyznaczanego przez potrzebę udostępniania parku dla zwiedzających. Natomiast nie prowadzi się tam zabiegów mających przyrodę poprawiać – poprzez hamowanie naturalnych procesów lub próbę ich modyfikacji. W gruncie rzeczy to właśnie strefy ochrony ścisłej stanowią najistotniejszy wyróżnik parku narodowego. Przebudowę sztucznych świerczyn dolnoreglowych prowadzi się przecież na szeroką skalę także w Lasach Państwowych. Koszenie i wypas w celu utrzymania zbiorowisk łąkowych stosuje się na tysiącach hektarów siedlisk poza parkami narodowymi w ramach programu NATURA 2000. Populacje rzadkich i zagrożonych gatunków są przedmiotem specjalnych programów ochronnych realizowanych w znacznej mierze poza parkami narodowymi.
Ochrona ścisła ma służyć nie tylko poszczególnym gatunkom czy zbiorowiskom, ale ekosystemom. Nie jest ukierunkowana na wybrane gatunki czy zbiorowiska, chroni także to, o czym wiemy niewiele albo nie wiemy nic. Nie jest nastawiona na utrzymanie konkretnych struktur czy składów gatunkowych – chroni procesy. Ochrona ścisła w gruncie rzeczy wyraża najpełniej postawę szacunku wobec przyrody; chronimy ją nie wyobrażając sobie, że w pełni ją rozumiemy albo że potrafimy przewidzieć wszystkie konsekwencje naszych działań.
Ochrona ścisła nie jest obecnie w modzie. Nie można uzyskać na jej realizację wielkich projektów i dużych środków finansowych. Ale nie można zapominać, że to ochrona ścisła stanowi rdzeń ochrony przyrody; jej obiekty będą trwać także wtedy, kiedy zabraknie funduszy na projekty, a efekty wcześniejszego ich realizowania znikną w ciągu paru sezonów.
Parki narodowe stanowią u nas jedyne obszary, gdzie ochroną ścisłą można skutecznie egzekwować. Ochrona ścisła, jak słusznie zauważają autorzy syntezy, nie ma sensu na niewielkich powierzchniach, stanowiących enklawy wśród obszarów objętych ochroną czynną. Dlaczego zatem tej samej logiki nie zastosowano w drugą stronę? Efekty ochrony ścisłej mogą być zniweczone przez rozbicie jej zwartych, dużych obszarów enklawami, na których ma być stosowana ochrona czynna. O ile mały fragment objęty ochroną ścisłą wśród ochrony czynnej nie miałby większych szans na właściwe funkcjonowanie, ale też niczemu by nie szkodził, nawet niewielka enklawa ochrony czynnej w obrębie dużego kompleksu ochrony ścisłej jest dla tej ochrony potencjalnym zagrożeniem. Oznacza bowiem to, że na obszar, w którym ludzka obecność i aktywność ma być ograniczona do minimum, wpuszczamy ludzi, którzy mają wykonywać tam konkretne prace: będzie to obecność długotrwała, regularnie się powtarzająca i wiążąca się z zastosowaniem sprzętu mechanicznego.
Rozsianie drobnych enklaw ochrony czynnej w zwartych obszarach ochrony ścisłej sprawia wrażenie, że zasady podziału terenu TPN na obszary ochrony ścisłej i ochrony czynnej zostały całkowicie dopasowane do wymagań świata roślin. Rośliny rosną w konkretnych miejscach, gdzie można je zinwentaryzować, skartować ich występowanie i monitorować stan populacji. Można zatem z pełnym przekonaniem twierdzić, że dany hektar łąki jest bardzo ważny dla danego gatunku czy danego zbiorowiska. Nie da się tego w porównywalnym stopniu zrobić w odniesieniu do zwierząt. Można lokalizować precyzyjnie gniazda czy nory, ale dla funkcjonowania zwierząt ważne są także te miejsca, w których pojawiają się one tylko od czasu do czasu i szansa spotkania ich tam jest bardzo niewielka. Mam wrażenie, że potrzeby ochrony zwierząt zostały w syntezie potraktowane jako coś drugorzędnego; zwierzęta pewnie sobie jakoś poradzą, w Tatrach jest przecież tyle miejsca.
Otóż wcale nie; miejsc, w których co chwilę nie kręcą się ludzie, jest w Tatrach bardzo niewiele. I nie chodzi nawet o turystów, których wielkie liczby przemieszczają się jedynie wzdłuż szlaków. Wszystkie działania ochrony czynnej wymagają częstej obecności ludzi – oraz pił mechanicznych, ciągników i kosiarek. Wpuszczając ludzi i sprzęt w obszary ochrony ścisłej likwidujemy ostatnie spokojne ostoje, jakie pozostały tatrzańskiej faunie; tak odczytuje wprowadzenie zabiegów ochrony czynnej na przykład na Wyżniej Smreczyńskiej Polanie. Umieszczanie enklaw ochrony czynnej w obrębie dużych kompleksów objętych ochroną ścisłą jest zagrożeniem dla integralności tej formy ochrony. Co to za obszar ochrony ścisłej, do którego będą wjeżdżać ciągniki, a zaraz potem okaże się, że i spychacze, bo trzeba naprawić drogę, bez której wszak nie da się realizować ochrony czynnej zbiorowisk łąkowych na polanie. Gdyby chodziło o ochronę endemicznego gatunku, być może należałoby się z tym zgodzić. Ale czy każda z 40 enklaw ochrony czynnej w obszarach ochrony ścisłej reprezentuje wartość tak wysoką, że dla jej utrzymania warto ryzykować byt tatrzańskich głuszców czy niedźwiedzi?