raffi79. napisał(a):
Sąd zadana Ci pytanie co robiłeś "w rezerwacie ochrony ścisłej" bierniej czy kij wie jakiej. Jesteś przegrany.
Sądowi nic do tego - co innego gdybym miał się sądzić o mandat z TANAPu. Mogą i nawet powinni obciążyć w takim przypadku kosztem maksymalnego mandatu. Poza tym sprawa jest prosta, ale nie tak jak piszesz - jest lista słownie pięciu przypadków kiedy zwrot kosztów ratownictwa nie przysługuje. Chodzenia po rezerwatach nie można podciągnąć pod żaden z nich, chyba udowodnią że te rezerwaty są na Grenlandii. Umowa to umowa - jak coś podpisuję i za coś płacę, to zobowiązuje obie strony. Ubezpieczyciel może się wymigać jedynie od zwrotu kosztów leczenia (nie ratownictwa!), podciągając złamanie przepisów parkowych pod punkt "umyślnie popełnionych czynów karalnych".
raffi79. napisał(a):
Sprawa jest prosta jak drut. Nie wolno tam Ci przebywać więc o jakiej akcji ratunkowej mówimy na koszt firmy ubezpieczeniowej.
Sami taki właśnie przykład podali i napisali, że zwrot kosztów obowiązuje.
raffi79. napisał(a):
A gdzie tam masz rezerwaty ścisłe ?
NPR Tichá dolina.
raffi79. napisał(a):
Dwa Ciebie nie obowiązuje słowacki OeAv tylko Polski bo umowę tutaj zawierałeś.
Proszę, tu jest polski tekst:
http://www.alpenverein.com.pl/cms/pdf/2 ... ext_PL.pdfraffi79. napisał(a):
A doczytaj gdzie OeAv ma wyłączenie odpowiedzialności w zakresie kosztów ratunkowych przy alkoholu i narkotykach ?
Słusznie, dzięki za czujność. Alkohol wyłącza odpowiedzialność w zakresie kosztów leczenia, nie kosztów ratownictwa.
raffi79. napisał(a):
Wiem jak kończyły sie akcje w rezerwatach ..... z rachunkiem dla delikwenta.
Praktyka bywa różna, co nie znaczy, że trzeba nad tym przejść do porządku dziennego. Ludzie za coś płacą (dla niektórych w dodatku taka kwota to sporo) i mają dzięki temu jakieśtam poczucie bezpieczeństwa (finansowego w razie W). Jeśli to jest złudne i ubezpieczenie nie działa w różnych przypadkach, to może niektórzy wybiorą rezygnację z takiego produktu. Albo ubezpieczenie w innej firmie, która nie szuka takich "haczyków". Skoro wiesz jak się kończyły akcje, to napisz jeszcze jakie ubezpieczenia mieli "delikwenci". Bez tego sama informacja, że musieli płacić jest niewiele warta (bo mogli być np. w ogóle nie ubezpieczeni).